...Żeby tak móc czasami wyjąć swoje myśli i przewietrzyć je, tak, by kolorowy sen mógł się przyśnić.
Przypięłabym je na sznurku, po kolei każdą jedną i przyjrzałabym się mocno, szczególnie tym, co zbyt szybko na słońcu bledną...A te, które od łez słonych trochę się powyginały, wystawiłabym na deszcz, niech przemoczy je po szpik cały i z ciemnych zakamarów wypłucze tęsknotę, bym nie musiała leczyć ich potem.
I tak po dniu całym zebrałabym myśli, w pełni gotowa, by kolorowy sen mi się przyśnił.