alpejskie szczyty
drzemią pod pierzyną chmur
rzeka Inn płynie leniwie
szemrząc o minionych latach
o starych kopalniach srebra
i o cesarzu
który pod złotym dachem
czekał na poklask tłumu
na zboczach przycupnęły
maleńkie domki
wyżej białe klasztory
i rozsypujące się twierdze
płaszczyzny lodowca
lśnią w promieniach słońca
mgła unosi się szarymi pasmami
niby dym z ognisk
kosmate gałęzie
strącają z gałęzi ciężkie krople
patrzę na ogrom skał
i czuję swoją słabość