miasto przytuliło mnie do kamieni
idę drogą przeciętą upadkami
pod stopami ciężar jesieni
oplatam szelest liści palmowych wokół palców
oczy wygrzebują spod skorupy pamięci zdarzenia
przetrząsam skrytki serca
myszkuję w schowkach
słowa
szamocą się
gubią
kąpią w ranach
z nich modlitwa
dźwigam powykręcane życie
zanoszę na Kalwarię