Leonowi Wyczółkowskiemu
pełnia letniego uderzenia
krajobraz w parze z atmosferą poranka
zapach chmur miesza się z wodą Morskiego Oka
Wycz wychyla się z chaty leśniczego
wzrok w skałach
nasłuchuje jak granity zryte czasem
gadają o ucieczkach w lasy
pędzlem dziurawi niebo
krople spadają
łzy depczą ścieżkę do szczytów
a drzewa
słojami malują życie