Przyjmuję was do swojego losu
każde „przebaczam” to zbyt mało
musimy poczekać na siebie prawdziwych
malować tylko starych – ze zmarszczkami
zanikającym wzrokiem widzieć wyraźnie
pielęgnować dzieci
przekraczać betony
patrz w oczy
nie pod stopy
słowo po słowie
pod rozwartym niebem
jeszcze przez kilka minut
ziemi świeci jej słońce
miś opiekuje się lalką
ubiera jej kapelusik z wstążką
ale my już prawie nadzy
okryci jedynie wspólnym losem
dłonie składamy w pajęczynę
by pochwycić w nią
zaświat