W bagażach tańczące jeszcze hibiskusy
serce białe znalezione na najdzikszej plaży Furni
pod wypiętrzonym Monolitem ziemi Heliosa
kamienie Dodekanezu
ich boski kształt lśniące faktury żyłki pod skórą
w słonych kołysach fal
każdy kamień do którego szeptałam jak do kochanka
jakże jesteś piękny jakiż piękny
śródziemnomorska Pieśń nad Pieśniami
potęga Stwórcy w dziele
obłym skalistym pofałdowanym fallicznym
nieprawdopodobnie skończonym
spojrzeć raz jeszcze na brzegi
przez które Hipparch z Nikei przeprowadził południk zero
gdy pada słońce
sypią się słodkie owady
pełne nektaru
na ruiny akropoli
tekst zapisany na złocistej stronie zasuszyć
ciało schłodzić
wypromienić z wiatru utkane dłonie
odziać stopy i słone kosmyki włosów
uładzić
aż tyle trzeba by wrócić na stały ląd
białe serce i płatki hibiskusa
prześwietlone wysepki z oddali pułapu chmur
całopalny księżyc
dolinę drogi mlecznej
rozdarować bliskim
kiść lata
opatrzyć pieczęcią z eliksiru
Róży
podpowiedz przyjacielu
jak być istotą pierwotną (tamtą)
jak śpiewać z zamkniętymi oczami
do bruków betonowych miast
gdy impresjonistyczny wir pod powiekami
unosi w światłoprzestrzeń
gdy bywa się lżejszym o szalone ramiona Ikara
gdy się tylko… bywa