Powracam tam
we śnie i na jawie
We włosy wczepia się
rozdygotane echo
krzyczy
Piski spłoszonych ptaków
kaleczą ciało
z dłoni wypada gałgankowa lalka
Skórę miękką jak trawa
przepala obojętność słońca
nieczułość ziemi
Krew toczy się
sokami drzew
zdziczałego sadu
-------------------------
Twarda blizna
wciąż się rozrasta
koroną cierniową