Do Pasynia (łot. Pasiene), najlepiej się z Sinicy (łot. Zilupe) jedzie poprzez Zalesie (ůot. Zaďesje).
Ta sielska wioska, ledwo punkcik na obrzeżach mapy, zlokalizowana dosłownie dwa kilometry od granicy Łotwy i zarazem Unii Europejskiej z Rosją, w przepięknej okolicy, ma wyjątkowe znaczenie w historii obu narodów: łotewskiego i polskiego. W pierwszym rzędzie z Posyniem związana była znacząca postać w całej historii polskiej literatury. Poetka barokowa, Konstancja Benisławska(06.01.1747– 08.11.1806). Z jednej strony ziemianka, tym samym wzorowa żona i matka, urodziła ponoć 22 dzieci, z czego odchowała jedynie 8, też sporo, a drugiej strony wyjątkowa autorka zdumiewających w nowatorskiej formie i bardzo zindywidualizowanych utworów poetyckich, manifestujących ogromne oczytanie i wielką kulturę literacką, odznaczających się żarliwością mistyczną i oryginalnością słowotwórczą.
Sam kościół pw. Matki Boskiej w Posyniu, lub jak chcą niektórzy w Posiniu, oficjalnie jest pod wezwaniem świętego Dominika, czego dowodem jest wyjątkowo piękny obraz nad głównym ołtarzem. To drugie centrum kultu maryjnego na Łotwie po Agłonie, tuż przed Skaistkalne, po remontach i pracach upiększających prezentuje się okazale i udatnie przechowało swój polsko– kresowy charakter. Zaś wyjątkowe wyciszenie w pięknej, spokojnej okolicy, w cieniu majestatycznej bryły posyńskiej świątyni sprzyjało refleksji i modlitwie. Szczególnie chwytająca za serce była podniosła msza odprawiona w śpiewnej kresowej polskiej mowie, w przepysznych barokowych wnętrzach tego unikalnego sanktuarium, w jej aureoli złocień i woni kadzideł.
Posyń i Polacy? W tym kontekście nie wolno pominąć osoby Edwarda Daukszty. Ten 89– letni senior Polaków w Posyniu, stał się już za życia człowiekiem–legendą; cóż że ciało już krnąbrne, ale umysł wciąż pozostał lotny i serce tak po polsku trwa żarliwe.
17 festiwal polskiej kultury w Posyniu, z siedzibą w Zilupe, umiejscowiony tuż przy przejściu granicznym do Rosji, odbył się już tradycyjnie bez udziału polskiego ambasadora. W poprzednim roku zawadą okazała się wizyta prezydenta RP w Rydze; w tym roku przeszkodą okazała się obecność polskiego premiera w Rydze. Choć attaché kulturalny Krystyna Barkowska z ambasady RP w Rydze zawitała. Tradycyjnie – a jest to bardzo dobra i pożyteczna tradycja – festiwal okazał się swego rodzaju przeglądem sił twórczych społeczności polskiej na Łotwie. Jego rola integrująca i inspirująca jest nie do przecenienia. Mieliśmy okazję oglądać i usłyszeć całą panoramę polskich zespołów, począwszy od dalekiej, bo nadmorskiej Lipawy, to blisko 500 km od Posynia – zatem nie bagatela. Poprzez zespoły prezentujące polskie społeczności Rygi, Jçkabpils, czyli mojego Jakubowa, Dyneburga, Krasławia, Rzeżycy, aż po występ przedstawicieli gospodarzy z Posynia. Nie tylko można było oglądać i wysłuchać, ale i pośpiewać i się zachwycić. Program artystyczny był urozmaicony, efektowny i poprowadzony z humorem, w dobrym tempie przez Wandę Krukowską, prezesa Związku Polaków na Łotwie.
Szczególnie serce rośnie i otuchą się napełnia, gdy się widziało występ bardzo urodziwych i zdolnych dziewcząt z ansamblu tanecznego Kropelki z Dyneburga.
x x x
Wrzesień to czas zakończenia roku agrarnego, czyli dla Łotyszy Râzas Setki, a po naszemu Dożynki. Dożynki w mieście Jakubowie stały się okazją do spotkania dla miejscowej społeczności polskiej. Przy składkowym stole i przy odrobince tego i owego toczyły się rozmowy, wspomnienia snuto, dowcipkowano, politykowano nieco, bo akurat czas był ku temu sposobny– wybory były na Łotwie, a wkrótce miały się odbyć w kraju. Śpiewano, wszyscy śpiewali. Ale pierwszy toast lider polskiej społeczności w Jakubowie Aleksander Roszczewski, wzniósł ten najpierwszy że wszystkich polskich toastów i najstarożytniej historyczny: Za nasze polskie życie!.
W części dydaktycznej Mieczysław Łazuk, nauczyciel miejscowej szkoły polskiej, świeży przybysz, do niedawna pracujący w Sumach na Ukrainie– też na rzecz tamtejszej polskiej społeczności– barwnie przedstawił krótki zarys etnograficzny polskich obrzędów i tradycji dożynkowych.
Ale jak śpiewano i co śpiewano, jakie głosy i jaki bogaty repertuar! Śpiewano w takich językach, proszę, wyliczam: polskim, łatgalskim, rosyjskim, łotewskim, rosyjskim, jidisz, białoruskim, ukraińskim. Regina Roszczewska, omnibus we wszelkie doskonałości obdarzona. Tym razem, jako ten pierwszy żeński głos pośród tutejszych Polaków śpiewała i opowiadała dowcipy oraz bardzo pouczające historyjki w kilku językach z wdziękiem i swadą.
Również, a to już z tekstu piosenki łatgalskiej wyjaśniło się, dlaczego to na panieńskim łóżeczku czasem pierzynka rytmicznie podryguje. Nic w tym wstydliwego, a za to bardzo prozaicznego wiele, bo ożywa się szczególnie nocami kacze pierze, do niej, czyli do tej niesfornej pierzynki nieroztropnie lub przez skąpstwo dodane.
x x x
Polskość na Łotwie to rocznice historyczne, groby, zabytki, nazwy miejscowości, miejsca historyczne, liczne zapożyczenia z polskiego w obu językach Łotwy. Nasza cena to też ich łotewska cena, a ich katastrofa to taka sama polska katastrofa. To dwa, z jakże licznych przykładów. U nas Sejm u nich Saeima: nazwy bardzo podobnie i ocena tych instytucji przez człowieka z ulicy u obu narodów też.
Również wiele pieśni ludowe mamy takich samym albo bardzo zbliżonych. Z tą dramatyczną różnicą, iż Łotysze i Polacy na Łotwie wciąż je znają i śpiewają, a w kraju bardzo z tym licho bywa. Przykładowo bardzo popularna łatgalska piosenka: auga, auga rűţena sorkonâ dôrzâ, ma identyczne paralelne słowa z polską piosenką ludową: rosła, rosła różyczka czerwona w ogródeczku. Melodia pobrzmiewa dokładnie taka sama w obu wariantach.
Zabytki, historia, asocjacie takie i owakie to ważne, ale jak zawsze najważniejsi są ludzie, czyli jak pouczał Lenin – kadry.
Dziś przybliżę postać wyjątkową. Kobietę w jednym egzemplarzu, tą którą swoim wielkim polskim sercem i wieloletnim trudem zapracowała sobie na kilka orderów Orła Białego. Piszę o Walentynie Szydłowskiej, wywodzącej się z dobrej szlacheckiej rodziny, starożytnie zakorzenionej na byłych Inflantach Polskich.
Pani Walentyna jest dziś dyrektorem Polskiej Ogólnokształcącej Szkoły Średniej w Rzeżycy (łot. Rçzekne). Przystojna, roztropna, elegancka, konsekwentna, szalenie energiczna i bardzo skuteczna. Dawno dawno temu, bo w 1993, rozpoczynała swą drogą pedagoga entuzjasty i pragmatyka z małą trzódką uczniów ledwo 22 w warunkach, które nawet trudno nazwać skromnymi. Garstka tego była, a wszędzie i ze wszystkim pod górę. A dziś jej szkoła liczy ponad 500 uczniów, jest największą polską szkołą na Łotwie. Ale jaką!! To szkoła – marzenie: świetnie prowadzona, doskonale i nowocześnie wyposażona, dydaktycznie wzorcowa, przyjazna uczniom i nauczycielom. W tym okazałym gmachu, a właściwie kompleksie– można się zagubić – uderza cisza i czystość. Każdego dnia pierwszą lekcję poprzedza modlitwa. Szkoła szczyci się zasobną biblioteką w kilku językach. Imponujące zbiory i często unikatowe, gdyż nie jedna biblioteka miejska a nawet wojewódzka w kraju może poszczycić się takim bogatym i różnorodnym księgozbiorem. Jest też Klub Polskiej Książki. Miejscem wyciszenia się jest kameralna kaplica. ale w szkole znajduje się bardzo nowoczesna sala gimnastyczna, gabinet pielęgniarski. Znajdziemy również uroczy ogród zimowy, pracownie tematyczne, warsztaty, miło urządzone pokoje gościnne. Szczególnym powodem do dumy jest skromne gabarytowo muzeum, ale posiadające unikalne zbiory. Bardziej reprezentacyjna jest sala kominkowa. Są kuchnia i stołówka. W szkole kultywuje się 20 różnych form aktywności twórczej uczniów, między innymi: harcerstwo, aerobik, chóry, zespoły muzyczne, ansamble taneczne, gimnastyka korekcyjna, oraz kółko dramatyczne. A sukcesy wychowawcze szkoła posiada przeogromne. Uczniowie jej to zdobywcy pierwszych lokat na olimpiadach: z języka polskiego, łotewskiego, rosyjskiego, historii, matematyki, plastyki, recytacji, muzyki, robót ręcznych, a nawet ze wschodnich sztuk walki.
- Tadeusz Zubiński
- "Świat Inflant" 2012
Tadeusz Zubiński - Jesień nad Dźwiną
0
0