(sobie na 75 urodziny)
Czy to jest - namysł ? Przed każdym otwarciem ust coraz mniej słów,
Chociaż zawsze ich było za wiele; wiem, niektóre umarły,
Widziałem jak odchodziły cherlawe, kaszlące niczym kozioł na urwisku,
Wymykały się jakby było im spieszno i teraz nie mam już jak nazwać
Pióra, żyletki, tabletki od bólu głowy, kropelki krwi.
Czy to jest - nieporządek ? Szukam tego, czym otwiera się drzwi,
Czym kroi chleb, czesze włosy i nie mogę przywołać żadnej rzeczy,
Słowa nie odpowiadają na wezwanie, rozpadły się jak próchno,
Ani myślą wracać. A ja chcę wyjść po gazety, potem zadzwonić
Do siostry - gdzie jest jej imię, które nosiła zawsze w sobie zanim umarła ?
Na niebie słońce coraz szybciej biegnie od końca do końca, zaraz przyjdzie
Noc; zanim znajdę buty żeby wyjść, zanim znajdę klucze będzie jesień,
Pora rdzewienia liści, opadania rąk; gdzie ten szalik, który kiedyś dla mnie
Zrobiłaś, ty której imię pamiętam codziennie inaczej ?
I gdzie są moje gazety, kawa, mleko ?
Z każdego kąta śledzą mnie oczy dzikich zwierząt, pierze i sadza kleją się
Do ust, z dymu nożem wykrawam resztki słów, by odpowiedzieć na
Ostatnie pytania,
Potem wieszam na gwoździu biały, słomkowy kapelusz, obok wieszam
Siebie i myję ręce - pogodzony.