Strona 2 z 7
NATURA – KULTURA
Najbardziej przeraża straszny konserwatyzm w myśleniu wielu mężczyzn, którzy wciąż uważają, że za bardzo się „wyzwoliłyśmy". Pod pojęciem wyzwolenie uważają m.in. wydłużenie się wieku, w którym kobieta chce urodzić dzieci; chęć edukacji i zdobycia pracy, które w wielu przypadkach jest dla kobiet ważniejsza aniżeli rola matki i żony. Drodzy panowie, którzy wciąż żyjecie w epoce przemożnego patriarchatu! Tłumaczycie nasze zachowanie jako łamanie podstawowych praw natury! Zapomnieliście bowiem o pewnej bardzo ważnej cesze człowieka! To byt dwoisty, usytuowany pomiędzy dwoma porządkami: natury i KULTURY! Przez co oczywiście rozdarty, co bodajże najbardziej widoczne jest w minionym wieku i początkach obecnego, dotyczącego kwestii szeroko pojętego feminizmu.
Spójrzmy na to z innej strony. Cywilizacja. Cóż to takiego? Gdy zapytałam kilkoro osób o zdefiniowanie pojęcia czy podanie synonimiki, to najczęstszymi rzeczownikami, pojawiającymi się w odpowiedziach były słowa: postęp, rozwój, kultura. Kultura, ale jaka? Oczywiście to po pierwsze wszelkie przejawy działalności artystycznej, wytwory sztuki, po wtóre to również pewne zachowania społeczne, a po trzecie (i najważniejsze w tym problemie) to także pewien PROCES ROZWOJU. To zmiany zachodzące w świecie ludzkim. Kultura wciąż się rozwija, zmienia się. Biologia od kilkuset lat jest bez zmian. Żyjemy w kulturze, wychowujemy się w niej, przystosowujemy się do niej (enkulturacja). Tak rodzi się nasza tożsamość kulturowa – to wspinanie się na coraz to wyższe stopnie doskonałości.
Drodzy mężczyźni-konserwatyści zapominacie o kulturze, o tym że my-kobiety chcemy mieć WYBÓR, co chcemy z naszym życiem zrobić. Rozumiem doskonale, że całkowite wyzbycie czy sprzeciwienie się naturze nie jest niczym dobrym i źle na nas wpływa, ale to że nasze priorytety znacznie się zmieniły, nie oznacza wcale, że zrezygnowałyśmy, np. z macierzyństwa i małżeństwa. Oczywiście zawsze znajdą się radykalne feministki, które będą głosić do końca swych dni, że nienawidzą mężczyzn oraz że zrywają z gwałcącą ich suwerenność rolą kobiety we współczesnym świecie, ale jest ich naprawdę niewiele. Każda z nas marzy i choć czasami się do tego nie przyznaje, o własnym gnieździe rodzinnym i gromadce dzieci. Faktem jest, że w związku z rozwojem kultury, m.in. upowszechnionej edukacji studiów wyższych, wiek rodzenia dzieci znacznie się opóźnia, a w konsekwencji ich ilość się zmniejsza. Ale sądzę, iż w wielu przypadkach powodem takiego stanu rzeczy jest właśnie ten cały proces rozwoju kulturalnego. Chodzi mianowicie o zwiększoną świadomość kobiety, która chce zapewnić swojemu przyszłemu dziecku, ale też i sobie choć „przyzwoite" warunki życia, aby nie żyć w ubóstwie, jak wiele naszych babć, które rodziły nawet po trzynaścioro dzieci. Konsekwencją takiego myślenia jest również zmniejszona liczba dzieci w danym małżeństwie. Czyż nie mamy prawa żyć w godziwych warunkach? To nie jest myślenie egoistyczne, bo to również myślenie o tym, czy jestem w stanie zapewnić moim dzieciom dobre warunki socjalne dla ich rozwoju, a miłość, przepraszam bardzo, to nie wszystko w czasach, gdy tak ciężko nam – młodym ludziom o pracę, a co tu mówić o pensji, która pozwoli żyć w spokoju, iż będziemy w stanie utrzymać się przez najbliższy miesiąc. Stąd też zmiana w świadomości kobiet, dotycząca utrzymania się. Tutaj już nawet nie chodzi wyłącznie o to, iż ze statystycznej jednej pensji (czytaj: pensji mężczyzny) rodzina nie jest w stanie się utrzymać. Dla mnie jest nie do pomyślenia, abym mogła żyć na utrzymaniu męża. Młodzi ludzie, chcąc żyć w miarę dobrych warunkach, postanawiają zapracować na to. Oczywiście sporo tracimy. Ale to nie nasza wina, że w Polsce są tak kiepskie płace, że jesteśmy na szarym końcu w Europie, jeśli chodzi o zarobki. A nawoływania Polek i Polaków, aby się „rozmnażali" (przepraszam za wyrażenie) są słowami starych mężczyzn-konserwatystów, księży i mężczyzn-polityków, którzy nie do końca zdają sobie sprawę z sytuacji naszego pokolenia we współczesnej Polsce. Oliwy do ognia dolewa kwestia ustawy antyaborcyjnej.