Dziesiąty tom wierszy Hanny Joanny Wiśniewskiej Korowód*) nie przynosi nowych, wybijających się utworów pod względem formalnym, niż można spotkać w poprzednich opublikowanych zbiorach. To przede wszystkim, jak reklamuje tomik we wstępie Waldemar Wółkiewicz: „opisy miejsc, które poetka odwiedziła nie tylko w kraju, opisy Działdowa, Rybna i okolic, gdzie autorka spędza całe lato, w środku przyrody – jeziora, lasy – tam znajduje atmosferę dla twórczości – ciszę i spokój". Oczywiście powyższy opis dotyczy przede wszystkim wierszy z drugiej części, czyli: „Jest czas…", gdzie imaginacje poetyckie autorki Smaku głogu (2001) zazwyczaj są temu poświęcone, bowiem: „jest czas / na rozważanie uwag / co do koloru tynku na domu / na gradacje wartości gdy wszystko ważne". I może dlatego, że „wszystko ważne" – powstają takie a nie inne wiersze. Niejako w „prostocie i zamyśleniu" nad przemijalnością naszej egzystencji, zwłaszcza kiedy przychodzą owe zamyślenia „Przy koszeniu trawnika…" , w „Pytaniach retorycznych" , „Lustracji" bądź w „Wycieczce" i w podobnych utworach… Ostatecznie, i naprawdę pięknie, można ująć te poetyckie dywagacje w swoistym haiku pod tytułem „Smutek":
Deszcz
Gałązka przekwitającego jaśminu
Zamyślony wróbel
a podsumujemy ową część Korowodu.
Pierwsza, w „Purpurze zachodu", część tomiku jest poświęcona osobie najbliższej, tej, której „Dłonie splecione porywem chwili / A może… porywem myśli", chciałoby się zawsze i wszędzie zatrzymać w jak najwyższym uniesieniu; niestety, w wierszu bez tytułu czytamy taką oto konstatację:
Myślałam
twoje usta… lato…
a to żółty listek musnął – wrzesień
twoje ręce
na moich włosach
myślałam…
a to tylko wiatr – już jesień
znowu wyjętej jakby z nieśmiertelnej rzeki Heraklita o przemijalności nas samych i otoczenia. A którego filozofię przemijania pozwolę sobie w całej okazałości powtórzyć ponownie, wdzięcznym i lirycznym dla nas, a nostalgicznym wierszem Hanny Wiśniewskiej „Niesie nas woda":
Niesie nas
woda
co nurtem
przez moje ciało
od czubków stóp
różowych poziomek
po końce włosów które
tak lubiłeś
przesiewać przez palce
i sypało się ziarno
dojrzałości naszej
gdy dziki oset
kaleczył twoje palce
obmywałam je w potoku pocałunków
i niesie nas
niesie ta woda
Stąd, o podobnej tonacji, zebrano wiersze w trzeciej części Korowodu Hanny Jolanty Wiśniewskiej, jako „Dotyk przemijania", o czym mówi już sam podtytuł, a wiersz „Dzień Zaduszny" podkreśla, bowiem: „coraz więcej moich ścieżek / i twarzy / których już nie ma".
Mamy zatem, w tej części omawianego tomiku, przy wielu wierszach dedykacje poświęcone najbliższym osobom, jak np. „pamięci mego ojca Aleksandra", z odwiecznym, melancholijnym pytaniem i niedowierzaniem żyjącego tu i teraz: „patrzyłam myślałam czy to naprawdę / możliwe / że kiedyś ja tam z tobą…"
Tak, ten tom – jak mniemam – spełnia właśnie takie uświadomione zamierzenia poetyckie, iż ów tytułowy korowód życia prowadzi nas, owszem, do niejednych pytań egzystencjalnych, moralnych czy etycznych, jakie zawsze przynosi dobra poezja, ale przede wszystkim również do pytań eschatologicznych; bo taka jest również poezja Hanny Jolanty Wiśniewskiej. Z małym, końcowym utworem „Już wiem", mający pewien motyw uświadomionej pewności, iż nie wszystek umrę, bo: „Jadę z Działdowa do Gołotczyzny / bo tam jesień podobno / bogatsza barwami //ulica usłana liśćmi / wiedzie na cmentarz / tam pośród / złoto-czerwonych drzew / grób / Aleksandra Świętochowskiego – Posła Prawdy / i już wiem / że nie można umrzeć tak całkiem".
I na tym kończę, mając na uwadze całkiem osobiste przesłanie: czas po obecnych do sejmu wyborach, jako połowa października, oraz bliski Dzień Zaduszny, aby pokompletować – w prostocie i zamyśleniu – wiersze z Korowodu poetki z Działdowa; naprawdę warto.
-----------
Hanna Jolanta Wiśniewska Korowód. Działdowo 2011, s.79
- Józef Jacek Rojek
- "Akant" 2011, nr 12
Józef Jacek Rojek - W prostocie i zamyśleniu
0
0