Jak przystało na wykształconego magistra Sancho Pansa, znajdujemy często upodobania w sentencjach czy zwrotach łacińskich i może dlatego tomik wierszy Stanisława Grabowskiego Magister Sancho Pansa*) został podzielony na III łacińskie części, zaczynając od znakomitych wierszy zgrupowanych w dziale „Ars poetica". Wierszy w większości poświęconych swym antenatom poetyckim, kolegom po piórze czy własnemu stosunkowi do poezji, jak na przykład: Jeśli opiszę liść / Czy nie zasuszę go / W wierszu? (w: „Jeśli"); z potwierdzeniem, iż: Nie wstydzę się / Żadnego / Ze swoich wierszy (w: „Nie wstydzę się"); albo: Zawijam słowa / W szeleszczące papierki liryki (w: wiersz bez tytułu, s.26), stąd nieraz: Zadzwoni ktoś o północy. / Poprosi o więcej. Tak: poprosi o więcej, czasem o memento, jako że już: Za lasem kucnęła jesień, / Paliła ognie, / Kostur leżał na ziemi (w: „Tadeusz Nowak 1930-1991"), bo Jego droga poetycka skończyła się na zawsze, a pozostaliśmy tylko my – Jego dłużnicy w poezji [co przyznaję również z wielką atencją - JJR]…
Stanisław Grabowski ustosunkowuje się również do swego „Dorobku", na który składają się, jak pisze: Trzy morgi wierszy / W ziemi lichej, / Pełnej żwiru i perzu, ale gdy na takiej jałowiźnie (jak żartuje) potem coś wyrasta, to wyrasta nad podziw krzepkiego i dorodnego! Krzepkiego i dorodnego, jakimi są wiersze Stanisława Grabowskiego: krępe w budowie strofy, lecz rasowe w metaforze, przenośni, słownictwie…
Bo takie wiersze właśnie rodzą się w trudzie i znoju, gdy Muza czuwa nad autorem, nawet mimo jego: Zielonego długopisu czy: W służbie wiecznego pióra, a dlatego – z moim podkreśleniem! – ponieważ: Napisałem je krwią / Z palca serdecznego. // Nie wystarczyło?
Jestem jak najbardziej pewny: wystarczyło! Za autentyzm: najwyższą cechę pisarstwa!
Druga część tomiku „Hic et nunc" – Tu i teraz jest niczym więcej, jak komentarzami, poetyckimi komentarzami, o dzisiejszych czasach, gdzie tyle, chociażby, utyskiwań na temat naszego wykształcenia. Ba, ale mimo nauk, hartu w jej zdobywaniu, kiedy to nawet Sancho Pansa: Spod kopii pana uszedł; Że w karczmie nie dźwigał / Kufli jasnego piwa; Że dziwek nie tykał; Nie przysnął ani chwili – tylko zdobywał wykształcenie, to jednak nie udało się mu wykorzenić ze swej mentalności sługi: odwiecznego poniżenia i uniżenia – zniewolenia; tak drzewiej, jak i dzisiaj: Że i w łaskę wchodzisz / Wójta i plebana? – mimo iż już przed wspominał o tym był Mikołaj Rej. Ciekawe, prawda?
O, tak! Ta mentalność zniewolenia wisi nad nami, naszymi dziećmi, ba, ma wisieć nawet nad naszymi – wnukami?
Ot, pytanie, jakby bez odpowiedzi. A może odpowiedź u nas na ten temat spoczywa w onegdajszej decyzji chrześcijańskiej Francji, która ogłosiła 9 grudnia 1905 roku wreszcie ustawę o konkretnym rozdziale Kościoła od państwa, gdzie rola wykształcenia społeczeństwa ma spoczywać wyłącznie w gestii neutralnego rządu, wówczas może mniej byłoby i u nas utyskiwań na ten temat, co?
Może wówczas spełni się rola nauki w społeczeństwie: Magistrze Pansa?! Przemyślmy to, jako czytelnicy Magistra Sancho Pansa – tomu wierszy Stanisława Grabowskiego…
Chociaż, kto wie? Bo jeżeli czytam znakomity wiersz-sentencję ze strony 38, gdzie: Kiedy byłem mały i głupi / pocieszałem się / Że jak dorosnę / To ho ho; a zaś: Kiedy jestem / Stary i głupi, / Nie ma dla mnie / Ratunku – to naprawdę wszystkiego się odechciewa. A takich wierszy w tym rozdziale jest naprawdę wiele. Najpierw: młodości hurra!, a później: wyszło jak zwykle…
Stąd udajmy się po ratunek do III części „Ábiit, non óbiit – Odszedł, nie umarł, wszak przecież ciągle opieramy się na symbolice i kulturze śródziemnomorskiej, tej ze starożytnej Grecji i Rzymu, ze śródziemnomorskiego mitu o Ksantypie, Archimedesie czy wiernej Penelopie, która – jak ongiś – tak i dzisiaj ciągle: Zdjąwszy sandały, / Wraca do pałacu. // W mokrej trawie / Stopy chłodzi, / Skoro nie może głowy.
Bo właśnie do owej cywilizacji, kultury, sztuki, filozofii – dziw bo dziw – ale ciągle ze czcią i nadzieją wracamy jako postawę naszej cywilizacji i naszej kultury, i że jest naszą powinnością i nadzieją na lepsze życie, bowiem: (…) zapomnieć o Atlantydzie, / To nadziei się wyrzec, / Czy nie należy szukać Atlantydy / Do końca naszych dni?
Oczywiście, że tak! I jako: Magister Sancho Pansa, i jako ja, ty, on – magistrzy nauk wtajemniczonych, jakie jest nasze życie. Nasze życie, mimo że kończy się – obolem. Jak wszystko, skoro: (…) tam gdzie zmierza łódź / Nikt niczego nie rozjaśni.
Wszak:
(…) Czas uchodzi poza czas,
Pyłem stają się najwięksi.
Styks to jedyna droga
Do nieśmiertelności śmierci.
To prawda; ale nie wszystko umrze po nas – żyjących tu i teraz, jeżeli będziemy pamiętać, skąd i z jakiej kultury się wywodzimy!
A o tym przypominają znakomite [mające również wiele innych motywów i przesłań – JJR] najnowsze wiersze Stanisława Grabowskiego, zebrane w tomie Magister Sancho Pansa.
---------------------
*) Stanisław Grabowski: Magister Sancho Pansa. Wydawnictwo PATI, Warszawa 2012, ss. 72
Józef Jacek Rojek
- Józef Jacek Rojek
- "Akant" 2012, nr 8
Józef Jacek Rojek - Magister Sancho Pansa
0
0