Z cyklu: Obrazki z podróży
Jeszcze tylko kilka godzin wspinaczki, a dookoła woda – prawie we wszystkich swoich wcieleniach. Strumienie, potoki i ten blado – zielony mech nasączony jak gąbka… Gigantyczna gąbka… Resztkami sił, wspomagani chyba już tylko świadomością bliskości źródła, tego niezwykłego stanu rzeczy, brniemy dalej, przecierając oczy i czoła zlane siódmym potem. I oto, za kolejnym wzniesieniem, wyłania się ten… niezwykły wędrowiec – cel naszego trudu i… ciekawości…
I wreszcie można dotknąć biało-niebieskiego czoła, i pochylić swoje, by lepiej, i dokładniej dojrzeć kolejną kroplę. A te krople, jak łzy pożegnania, bo przecież z każdą następną on… oddala się od nas…
Norwegia – lodowiec Haugebreen, lipiec 2003
Plac straceńców
Z cyklu: Obrazki z podróży
Perła Maroka – plac Dżemaa El-Fna w Marrakeszu. Ten „plac straceńców" to jakby wielka scena, na której dzieją się obok siebie wszystkie baśnie z tysiąca i jednej nocy, a tam – pośrodku – ta najważniejsza. Około stu dzisiejszych Maurów siedzi na swoich latających dywanach i… słucha. W białych dżellabach i turbanach siedzą w równych rzędach, jak w teatrze, zapatrzeni w sędziwego griota – opowiadacza bajek. Zasłuchani, nieobecni, przeniesieni w świat baśni i dawnej makamy.
Tuż obok prezentują się połykacze ognia i wyrywacze zębów, treserzy małp, i zaklinacze węży. A nad tym wszystkim, jak baldachim, unosi się ciepły zgiełk wymieszany z bladym dymem i wonią kuchni arabskiej.
Maroko, maj - czerwiec 2007
W kierunku Sahary
Z cyklu: Obrazki z podróży
Casablanka, Rabat i dalej Meknes, i Fez – kolejne strony arabskiej baśni. Ta baśń dzieje się obok nas, a my czujemy się jak intruzi, którzy przekroczyli bramę rzeczywistości i znaleźli się w innym śnie. Kolejne sułtańskie pałace, meczety, kolejna medina, suk i te niezwykłe kozy pasące się na… drzewach arganiowych. Już za chwilę wyczekiwany zachód słońca, a jutro – skoro świt – dalej na południe w kierunku Sahary. Do krainy Beduinów, pasterzy i oaz. Tutaj mówią: – Bóg stworzył pustynię tylko po to, by człowiek ucieszył się widokiem oazy. Może w drodze spotkamy też błękitnego człowieka – jednego z tych romantycznych, pustynnych nomadów w błękitnej szacie na białym wielbłądzie.
Maroko, maj - czerwiec 2007
Droga ku północy
Z cyklu: Obrazki z podróży
Z każdym kilometrem, z każdym dniem bliżej celu, a dni w ten nieziemski, bezsenny czas białych nocy długie prawie od rana do rana. Przyzwyczajeni do głębi mroku naszych nocy letnich zaczynamy już tęsknić do odrobiny ciemności, a nawet… śnić o niej.
Kraina wodospadów, fiordów i fieldów, i te tyczki wzdłuż drogi, porozstawiane jakby dla zabawy przez psotne Trolle. Wysokie – tak na oko – na cztery, pięć metrów… Może i śmieszne w środku lata, ale gdy sypnie białym puchem są z pewnością jedyną nadzieją na odnalezienie drogi ku północy, tej co to kończy się na Nord Cape.
Norwegia, lipiec 2003