Z cyklu: Obrazki z podróży
Jeszcze tylko kilka godzin wspinaczki, a dookoła woda – prawie we wszystkich swoich wcieleniach. Strumienie, potoki i ten blado – zielony mech nasączony jak gąbka… Gigantyczna gąbka… Resztkami sił, wspomagani chyba już tylko świadomością bliskości źródła, tego niezwykłego stanu rzeczy, brniemy dalej, przecierając oczy i czoła zlane siódmym potem. I oto, za kolejnym wzniesieniem, wyłania się ten… niezwykły wędrowiec – cel naszego trudu i… ciekawości…
I wreszcie można dotknąć biało-niebieskiego czoła, i pochylić swoje, by lepiej, i dokładniej dojrzeć kolejną kroplę. A te krople, jak łzy pożegnania, bo przecież z każdą następną on… oddala się od nas…
Norwegia – lodowiec Haugebreen, lipiec 2003