Jeżeli ogólnie przez piękno rozumiemy zespół takich cech jak proporcja kształtów, harmonia barw, dźwięków, który powoduje, że coś się podoba, budzi zachwyt to w przypadku wiersza możemy mówić o harmonii słów, jego melodii, rytmie rodzących proporcję kształtu całego utworu. A w tym cechą nadrzędną tu wydaje mi się być metafora, która jest krystalizacją całego wiersza, czy jego frazy. To ona stanowi bodziec dla przeżyć estetycznych z równoczesną swą wysoką wartością moralną.
W pierwszej antycznej definicji piękna, sformułowanej przez Platona, mamy do czynienia nie tylko z wartościami estetycznymi, lecz także etycznymi i praktycznymi (kalokagatia). Teorie późniejsze natomiast preferowały wąskie rozumienie tego pojęcia jako tych właściwości rzeczy, które budzą upodobanie. O ile Platon i teoretycy renesansu jego istotę upatrywały w obiektywnych właściwościach, w których przejawia się ład, symetria i harmonia, a czego dostrzeżenie jest możliwe dzięki idei doskonałego piękna właściwej umysłowi ludzkiemu, to teorie subiektywne (Bacon, Pascal) warunkiem piękna czynią podmiotowe dyspozycje poznającego i tworzącego umysłu. Teorie nowsze natomiast już mniej miejsca poświęcają rozważaniom abstrakcyjnym rozpatrując uzależnienie pojęcia piękna od czynników historycznych i indywidualnych, preferowanym w danym momencie wartościom estetycznym i społecznym upodobaniom w tym zakresie. Tym sposobem od skrajnego obiektywizmu pojęcia piękna poprzez skrajny subiektywizm dochodzimy do tego, co się podoba społecznie jako wyznacznika tegoż pojęcia. Stąd możemy już mówić o standardach piękna, których nie wyznacza twórca, a odbiorca. Rola tego pierwszego ogranicza się do zaspakajania potrzeb, które, co tu dużo mówić nie są wysokich lotów.
Czyżby więc arystokraci piękna mieli zejść ze sceny? Co to, to nie, jedynie lista ich odbiorców okazuje się być krótsza. Bo i nie preferuje się, że powrócę do poezji, pięknej metafory, zaskakującej frazy, harmonijnego brzmienia słów, ciekawych epitetów przy komentowaniu poszczególnych tomów poetyckich, jakby te kategorie były zupełnie nieistotne. Recenzje to na ogół opisy zawartości poetyckiej książki pod względem treści, ogólnie stosunku autora do otaczającej go rzeczywistości. Wierszem zwykło nazywać się już to, co ustawione w strofy w miarę poprawnie brzmi i niesie jakąś treść. Łatwość odbioru stało się zaletą dominującą, spychającą na plan bardzo daleki pytanie o wartości estetyczne, sposób realizacji. Wystarczy, aby wiersz był o czymś, a o gustach się nie dyskutuje. Czy aby?
Forma i treść poetyckiego utworu są ze sobą ściśle powiązane. To naczynia połączone, albo może lepiej – organizm wzajemnych relacji. Piękna metafora, jeżeli niesie sobą treść, jest równocześnie naznaczona wysoką wartością moralną, przekazem ubogaconym nadającym jej sensowi atrybutu bezwarunkowej, uniwersalnej prawdziwości. To co w formie miałkie, takim w odbiorze się staje. I choć wydaje się prawdziwe, jest chwilowe. Jaki jest ten wiersz? Ładny. A ładny to może być kapelusz, który jutro zmienimy na inny, też ładny. Tak się dzieje, że o rzeczach naprawdę ważnych można pisać tylko w równie ważnej w kategoriach estetycznych formie. Inaczej utwór nie powstanie, nie będzie artystycznej wygranej. Rzeczy małej wagi, płytkość przeżyć, takimi się jawią na papierze. Poezja nigdy nie pozwala się oszukać. I choćbyśmy dla nich szukali najbardziej wysublimowanych metafor, staną one w poprzek i będą w najlepszym przypadku groteską wiersza, w pięknie opakowanym dużym pudełku mdła landrynka, grzechotka.
Wspomniałem wcześniej, że to co podoba się społecznie jest obecnie wyznacznikiem piękna. Powierzchowność i chwilowość doświadczeń współczesnego człowieka powoduje, że poezja naprawdę dobra jest na ogół nie czytana, stwarza problemy odbiorcze. Głębsze przeżycia są obce, skryły się gdzieś za solidny, gruby mur wybudowany przez terroryzm wybujałego konsumpcjonizmu. Tym bardziej artysta – poeta nie powinien temu zjawisku schlebiać. Przypomina mi się Taki wiersz, który zdarzyło mi się napisać:
w rodzinie święto
poeta napisał wiersz
dzieci rączki wzniosły ku górze
one czasem są nieświadome
poeta niewiele napisał
i zamiast wstydu podarował sobie
rodzinną sławę
pierwszy dostał kawę
na urodzinach cioci
cieszył się niezmiernie
nie dręczyły go słowa
gdy ich jego pogrzeb
szedł nieopodal ulicą
tylko ksiądz i trumna
przybiegli fotoreporterzy
bowiem tego jeszcze
nie widzieli
był dumny
pogrzeb odbył się
wspaniale
I choć opowiada on równocześnie o zjawisku innym, pleniącym się po opłotkach współczesnej poezji polskiej jest, sądzę, dobrym defibrylatorem zaistniałego, opisanego wcześniej stanu.
Piękne metafory, które znaczą, niosą głęboką treść to okna przez jakie zagląda się do wnętrza wiersza i drzwi, przez jakie się do niego wchodzi gdy już czujemy, że jesteśmy w jego domu.