Arkadia, Eden, Pola Elizejskie, wyspy szczęśliwe, ziemia obiecana, niebo, kraina mlekiem i miodem płynąca, kraina marzeń… Lecz- nie o marzenia tu chodzi, a o fakty. Poza tym nigdy nie lubiłem tego słowa, „marzenia". A to ze względu na jego potoczne znaczenie, które nijak się ma do myślenia o raju przez poetę.
Piszę o tym w eseju Status poety w książce pod tym właśnie tytułem (Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz, 2008). Już wtedy, mając lat siedemnaście (nawiązuję do treści wypowiedzi) odczuwałem dyskomfort słysząc zewsząd pod swoim adresem to słowo. Marzyciel, czyli bujający w obłokach, nie związany z rzeczywistością, kiedy z drugiej strony wiedziałem, że poezja jest z nią jak najbardziej związana; ba, to ona dzieje się w drodze do prawdy. Nie myliłem się. Pomyłka byłaby zaprzeczeniem statusu poety. Zatem, jak wspomniałem nie o marzenia tu chodzi, a o fakty.
A pomysł na tytuł niniejszej wypowiedzi przyniósł mi wiersz Czesława Miłosza Jak powinno być w niebie (z tomu „Kroniki", 1987), który niejako potwierdza zarysowane podejrzenia, bowiem otwierają go słowa:
Jak powinno być w niebie wiem, bo tam bywałem.
U jego rzeki. Słysząc jego ptaki.
W jego sezonie: latem, zaraz po wschodzie słońca.
Zrywałem się biegłem do moich tysięcznych prac,
A ogród był nadziemski, dany wyobraźni.
Stan rzeczywisty miesza się z piękną myślą o Edenie. To co przeżyte potęgowane jest takim pojmowaniem jego obrazu. A to z kolei staje się materią do przekazu słownego w formie wiersza, o trudach czego pisze Miłosz dalej:
Życie spędziłem układając rytmiczne zaklęcia,
Tego co ze mną się działo nie bardzo świadomy
Ale drążąc, ścigając bez ustanku
Nazwę i formę(…)
Poeta doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego przekaz nie może być reporterskim sprawozdaniem z pobytu w Raju ze względu na niemożliwość przekazania emocji towarzyszących owym przeżyciom podczas porannych wypadów nad rzekę, wśród ptaków. Tak lapidarny, zwykły obraz miałby być obrazem Raju?
A jednak odczuwa się, że podmiot wiersza nie kłamie. Jego przekaz jest autentyczny: rzeka, ptaki, słońce, ogród układają się mozaiką słów, które tworzą literacki fakt i autentyczne przeżycia. Ale to obraz rzeczywisty i emocje jemu towarzyszące. Gdzie więc powiedziany w pierwszym wersie Raj? Pisze o nim poeta tak:
(…)Myślę, że ruch krwi
Tam powinien być dalej triumfalnym ruchem
Wyższego, że tak powiem, stopnia(…)
Zatem Raj Milosza to zwielokrotnienie pozytywnych emocji, uczuć i odczuć, jak w szkle powiększającym wszystkiego tego, czego doznajemy w chwilach wielkiego szczęścia, takiego, że nic więcej nam już nie potrzeba. Tak pojmuje on Eldorado. Że :
(…)zapach lewkonii
I nasturcja i pszczoła i buczący trzmiel,
Czy sama ich esencja mocniejsza niż tutaj,
ale:
Muszą tak samo wzywać do sedna, w sam środek
Za labiryntem rzeczy. Bo jakżeby umysł
Mógł zaprzestać pogoni, od Nieskończonego
Biorąc oczarowanie, dziwność, obietnicę?
Ale gdzie będzie ona, droga nam śmiertelność?
Miłosz tworząc ciąg logiczny zdarzeń zauważa, że ów pomysł nie przystaje do pojęcia Raju. Eden jako powiększenie, jak w szkle powiększającym szczęśliwych chwil w życiu doczesnym, nie może być odzwierciedleniem tego o czym mówi Pismo. Stwierdza: „I zęby na tym połamie sobie teolog." Brak jest logicznego związku pomiędzy życiem doczesnym, a Rajem. Problemem jest śmiertelność, której on zaprzecza. Nie może zaprzeczyć temu Miłosz, bo przecież na początku wiersza pisze: „Jak powinno być w niebie wiem, bo tam bywałem." To zdanie tylko z pozoru jest wewnętrznie sprzeczne. Miłosz przywołuje obrazy dzieciństwa, które w jego twórczości niejednokrotnie były przedstawiane jako kraina szczęśliwości, do których chętnie wracał. Zatem sytuacje i zdarzenia roześmianego, beztroskiego dzieciństwa, ich wspomnienie staje się jak w szkle powiększającym źródłem i miejscem jego pomyślanej przygody w Raju.
Jak mówi pierwsze słowo tytułu wiersza Sprawozdanie z raju (z tomu „Napis",1969) był tam również Zbigniew Herbert. Jego zauważony obraz różni się jednak znacznie od przekazu Czesława Milosza. Przede wszystkim brak jest w unaocznieniu miejsca, gdzie owa ziemia obiecana się znajduje. Mamy natomiast taki opis tam obecności:
W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin
pensje są wyższe ceny stale zniżkują
praca fizyczna nie męczy (wskutek mniejszego przyciągania)
(…)
ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne
naprawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju
O ile u Miłosza mieliśmy do czynienia z utożsamianiem się podmiotu wiersza z terytorium, które wizji nieba towarzyszyło to tekst Herberta jest tego całkowicie pozbawiony. Nic tu na obraz miłoszowego „rytmicznego zaklęcia", liryk charakteryzuje, by tak powiedzieć, bezdomność, która powoduje, że odczytujemy go w kategoriach dużego poczucia humoru, ale z elementami ironii, czy nawet kpiarstwa (przynajmniej zacytowany fragment).
Podobnie jak autor Dalszych okolic Herbert zasadza kłopoty podczas przygody w Raju na cielesności człowieka. Przy czym ten pierwszy poprzez ciąg logicznych zdarzeń dochodzi do pytań: „Ale gdzie będzie ona, droga nam śmiertelność? / Gdzie czas, który nas niszczy i razem ocala / To już za trudne dla mnie.(…)" zauważa, to w omawianym wierszu Sprawozdanie z raju eksponuje się wciąż ten sam ironiczny, czy nawet drwiący ton:
ale nie udało się oddzielić dokładnie
ciała od duszy i przychodziła tutaj
z kroplą sadła nitką mięsni
trzeba było wyciągnąć wnioski
zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
Cielesność dla Herberta nie jest czymś wyjątkowym, czymś wartym jakiegokolwiek zachodu, czymś co by mogło dziać się u źródła pojmowania Raju, tak jak to się dzieje u Miłosza. Jest tylko „kroplą sadła nitką mięśni". Powodem zdaje się być wspomniana wcześniej bezdomność jego przygody na wyspach szczęśliwych, brak umiejscowienia źródła pojmowania nieba. A może lepiej: brak w tym względzie pewnego poczucia humoru. Stąd dalej pisze bezlitośnie:
Boga oglądają nieliczni
jest tylko dla tych z czystej pneumy
reszta słucha komunikatów o cudach i potopach
Kończy wiersz gorzko – ironiczną pointą:
Na razie w sobotę o dwunastej południe
syreny ryczą słodko
i z fabryk wychodzą niebiescy proletariusze
pod pachą niosąc niezgrabnie swe skrzydła jak skrzypce
A zatem raj nie doświadczony, inaczej niż u Miłosza, choć to Herberta Sprawozdanie z raju.
Różnica między Herbertem a Miłoszem polega również i na tym, że ten drugi jest po stronie czarodziejskiej wizji wszechświata. A ten pierwszy temu niechętny. Stwierdza, że kpiną jest mówić o Raju, bo „z fabryk wychodzą niebiescy proletariusze/ pod pacha niosąc niezgrabne swe skrzydła jak skrzypce". Oto jest „raj".
Przygodą w raju możemy również nazwać wiersz Ewy Lipskiej Gdzie Indziej z tomu pod tym samym tytułem z roku 2005. Chociaż zaocznie – by tak powiedzieć, gdyż poetka nie deklaruje, tak jak jej szacowni tu poprzednicy, swej tam obecności. To stwarza zwłaszcza w stosunku do wiersza Herberta inną perspektywę w kontekście takich pojęć jak: bezdomność, miejsce, tożsamość. O ile o bohaterze wiersza twórcy Pana Cogito pisałem biorąc za źródło brak umiejscowienia Edenu i stąd wynikające konsekwencje głęboko ironicznego choć nie pozbawionego poczucia humoru opisu, sprawozdania, to wiersz Lipskiej jest owego miejsca jednak literackim nazwaniem. Nazywa go Gdzie Indziej. Nie jest więc milczeniem.
Przedstawia go w słowach:
Chciałabym mieszkać Gdzie Indziej
W haftowanych ręcznie miasteczkach.
Spotykać się z tymi
którzy nie przychodzą na świat.
Jej transcendencja stara się być poznawalna poprzez te dwa, z pozoru mało znaczące słowa. Mogłaby przecież poetka napisać: chciałabym mieszkać w Raju. I zamknąć sobie usta poprzez kulturowy zasięg tego słowa, bo wszystko inne byłoby wtedy banałem. W zamierzeniu, sadzę, myśli autorki było: po pierwsze – czytelnicze odgadywanie o jakie miejsce chodzi, a po drugie i co bardziej istotne nawiązanie kontaktu z niebem poprzez niekonwencjonalne nazwanie słowa Eden. To przypomina zabieg Czesława Miłosza, który swym „Jak powinno być w niebie wiem, bo tam bywałem" zwraca się do słodkich doświadczeń dzieciństwa. Bohaterka liryczna wiersza Gdzie Indziej wprawdzie nie mówi o przygodzie w raju sensu stricte, pisze „chciałabym mieszkać", lecz umiejscowienie jest literacko jednoznaczne.
Nie będę tu szczegółowo opisywał konsekwencji takiego spojrzenia na wieczność. Poczyniłem to w eseju Miejsce z książki Status poety z roku 2008. Jedynie wspomnę, że to wiersz o zwycięstwie miłości, której nie ima się czas. Podobnie jak w literaturze,
W bibliotece wielotomowy czas.
Miłość. Nieprzytomny rozdział.
Przewracałby nam szeptem kartki w sercach.
Mało, by tak powiedzieć nastawione na miejsce są również dwa wiersze Wisławy Szymborskiej Atlantyda i Utopia, które w polskiej literaturze współczesnej uchodzą za wybitne w tej między innymi materii. Obraz Utopii jest przedstawieniem Raju bardzo sugestywnym, do końca wyrozumowanym, nie pozostawiającym złudzeń, że to nie nasz świat. Tak rozumnym, że aż nudnym. To świat pozbawiony wszelkich niuansów uczuć i emocji, dyktatorski by wręcz można by powiedzieć. Stąd: „W życiu nie do pojęcia". Podobnie Atlantyda, choć nie pozbawiona pewnego umiejscowienia. Dla Szymborskiej to za mało, by cokolwiek dobrego o niej napisać. Ale nie, nie są to wiersze z naszego punktu widzenia złe. Wręcz przeciwnie obrazują zawczasu to, pułapki w które moglibyśmy wpaść. Zwłaszcza dla nas myślących o przygodach w raju to jest znakomita wręcz lekcja. Przyjmujemy ją więc pokornie i wędrujemy dalej.
Już wiemy, że – by tak powiedzieć – wysublimowane czystym rozumem ogólne spojrzenie na Raj jest mało ważne w stosunku do pojęcia. Istotny jest szczegół, tak jak u Miłosza arkadyjskie dzieciństwo, czy u Lipskiej – miłość. Choć to drugie jest również pojęciem ogólnym dzieje się ono jednak w kontekście stricte literackim, gdzie nie obowiązuje czas, ten dyktator śmiertelności rzeczy.
A więc jest Raj, czy go nie ma? Jest skoro dzieje się w świadomości? Można przytoczyć setki wierszy, które by o nim tak, czy inaczej mówiły. Mnie, w kontekście naszych rozważań przypomniał się tekst e. e. cummingsa (z tomu „W", 1931): „jeżeli są jakieś nieba moja matka/ całkiem sama/ miała/ jedno z nich. Nie będzie to niebo bratków ani/ kruche niebo konwalii ale/ będzie to niebo czarno czerwonych róż// mój ojciec będzie (głęboki jak róża/ wysoki jak róża)// stał obok niej". A zatem umiejscowienie, zasadzenie tożsamości raju nie na kanwie widzenia bohatera wiersza „jak w lustrze", a transformacji, transfiguracji na osoby drugie. Tu na matkę i ojca. Relacje między żoną a zmarłym mężem są dla ich syna Raju obrazem. Smutnym wprawdzie, ale jakże głębokim, zasadzonym na mocnej, doczesnej miłości. Tożsamość miejsca nasuwa się tu sama.
Podobnie „smutny" obraz Edenu dzieje się w wierszu Anny Kamieńskiej A na środku raj (z tomu „Milczenia i psalmy najmniejsze",1988), ale w innym charakterze. Dla poetki sama świadomość istnienia pojęcia jest przytłaczająca. Obrazuje tak:
A na środku raju
zasadzone jest drzewo tęsknoty
aby godzić się na wszystkie utraty
a w końcu na utratę siebie
Perspektywa Raju jest dla wiedzy podmiotu wiersza poetki czymś zgubnym. Nie można tu mówić o jakichkolwiek próbach utożsamiania, kwestii miejsca. Świadomość ta jest „utratą siebie", którą by, podejrzewa, mogła zachować, gdyby nie mitologia Raju. A zatem tu gdyby nie drzewo wiadomości dobrego i złego, które jest dla poetki „drzewem tęsknoty", a więc i marzeniem, o którym to pojęciu pisałem na wstępie jako czymś nie przystającym do mnie, siedemnastoletniego wtedy młodzieńca zafascynowanego poezją.
„Trzeba było zacząć od tego" pisze z pretensją do Absolutu, Boga(?). Trzeba było zacząć od pokazania jak okrutny i bezwzględny jest świat, trzeba było zacząć od przestrogi. Wtedy, myśli podmiot poetki, byłby na to przygotowany i uzbroił się na wszystkie, choćby podszyte możliwością utraty zdarzenia. I zauważa w poincie wiersza: „wtedy życie bolałoby tylko/ jak bezbolesny poród".
Życie jak bezbolesny poród, życie bez cierpienia. Czy to możliwe? Nie. Tym niemniej prawdą jest, że od niego stronimy, zamiast podjąć z nim walkę. Stanąć twarzą w twarz i odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: po co żyję? Czy tylko po to, aby spożywać rzeczywistość jak daną niemowlęciu papkę, czy też towarzyszą mojej obecności zadania, które - w spieraniu się ze światem – stanowią o mojej tu bytności?
„Jak powinno być w niebie wiem, bo tam bywałem. pisze Czesław Miłosz myśląc o Edenie jako powiększeniu wrażeń, uczuć i emocji szczęśliwego dzieciństwa. Mógł to napisać tylko człowiek, który nicował rzeczywistość wzdłuż i wszerz. Niezawisłości Raju przeciwstawił przekonanie własnej wizji. Podobne mogą dziać się w nas, niekoniecznie jako powrót do dzieciństwa. Wisława Szymborska w wierszu Niebo ( z tomu: „Koniec i początek", 1993) pisze:
Od tego trzeba było zacząć: niebo
Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb,
Otwór i nic poza nim,
ale otwarty szeroko
Tu mamy do czynienia z faktyczną, jak nigdy dotąd w literaturze autentyczną wędrówką bohaterki wiersza w przygodę w Raju. Pisze poetka:
Nie muszę czekać na pogodną noc,
ani zadzierać głowy,
żeby przyjrzeć się niebu.
Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.
Ogólną wizję obecności w krainie Eden stara się mieszać ze szczegółowym obrazem, aby nadać jej charakteru autentyczności:
Nawet najwyższe góry
nie są bliższe nieba
niż najgłębsze doliny.
Na żadnym miejscu nie ma go więcej
niż w innym.
(…)
Kret równie wniebowzięty
jak sowa chwiejąca skrzydłami.
Podobnie jak u Miłosza, choć z perspektywy, by tak powiedzieć „kosmicznej" mamy tu do czynienia z umiejscowieniem, z poczuciem tożsamości, które to sankcjonują integracyjny charakter przedstawianego opisu.
Od niego chce przejść poetka do wrażeń takich, które by aprobowały miejsce, tożsamość obecności w niej człowieka. Wyobrażenie arcyciekawe, ale brak jej „zmysłu udziału" jak pisze w innym wierszu. Coś doskwiera, gdy czytamy dalej słowa:
Zjadam niebo, wydalam niebo,
Jestem pułapką w pułapce,
zamieszkiwanym mieszkańcem,
obejmowanym objęciem,
pytaniem w odpowiedzi na pytanie.
Obraz pomyślanego miejsca jest pozbawiony emocji i uczuć. Jest, by tak powiedzieć, konsumpcyjny. „Zjadam niebo" i po tym „wydalam niebo" staja się konsekwencją rozumowego pojęcia nieba, które nie dopuszcza innej opcji. Stąd poetka pisze: „Podział na ziemię i niebo/ to nie jest właściwy sposób/ myślenia o tej całości."
Uczucia, emocje grają więc w „myśleniu" o Edenie pierwsze skrzypce. Są wyznacznikiem przygody w Raju. Konkluduje więc poetka: „Moje znaki szczególne/ to zachwyt i rozpacz." Zachwyt – bowiem dzięki wyobraźni mogę stworzyć myślową konstrukcję Raju i rozpacz – gdyż nie mogę go doświadczyć, choćby poprzez literacki przekaz..
Miejsce, tożsamość Raju są tu na możliwość ludzką uprawomocnione. Jest opis, tyle że nie dopełniony spełnieniem. Bo ten obraz jest „pułapką w pułapce", jaką na Raj chciała zasadzić bohaterka wiersza Szymborskiej. Stąd te zachwyt i rozpacz. Umiejętność racjonalnej, słownej możliwości opisu miesza się z niedoskonałością przekazu uczuciowego, a w zasadzie brakiem takiej możliwości.
Co zatem nam pozostaje? Jaka opcja? Czy nie doświadczony nawet literacko Raj musi pozostać w sferze domniemań i pomysłów? Pewnie tak. Lecz zawsze będziemy się starać do niego zbliżyć, czy to jako laicy humaniści, czy też wierzący w jego autentyczną obecność. To nasze alter ego. I bez poczucia z nim korelacji niemożliwym by było myślenie o wartościach, siły napędowej obecności człowieka w świecie. Jestem agnostykiem i mam co do tego przekonanie.
W wierszu Jest we mnie (z tomu: „Piękno, droga i czas", 2010) piszę:
jest we mnie zwykły raj
w którym wiemy jak się zachować
by nie speszyć aniołów
jest we mnie zwykły dzień
nikomu nie obiecany
że będzie dobry
To konsekwencja mało racjonalnego spostrzeżenia, które pojawiało się u mnie wielokrotnie, a dało wyraz w tekście z tego samego tomu, który pozwolę sobie przytoczyć w całości:
moi aniołowie mają dobre myśli
chodzą nade mną cicho po podłodze nieba
szeptem wymieniają uwagi
zawsze słucham ich głosów
i tak się zdarza że nie tak jak na Ziemi
gdzie
ktoś ma głos mocniejszy
coś
szturcha mnie w ramię
kreśli dobrą drogę
ułaskawia
w sprawie wyboru
Łaskawość w sprawie wyboru, to chyba to o czym myśli każdy laicki humanista kreśląc swe etyczne spostrzeżenia na temat dziejów rzeczy, gdy zastanawia się nad prawdomównością swych spostrzeżeń. Jest tylko taka, autentyczna możliwość.
Przygody w Raju to odniesienie do jednych z kluczowych problemów literatury, których jak do tej pory nie udało się rozwikłać.
- Janusz Orlikowski
- "Akant" 2010, nr 10
Janusz Orlikowski - Przygody w raju
0
0