Archiwum

Janusz Orlikowski - Czas bez nas

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

„Co by począł świat bez człowieka:(...)" ? Jakby działy się jego podwoje? Jaka „natura" by była jemu obecna, gdyby nas nie było? I pytanie absurdalne: czy by ktoś to opisywał?
A zatem jesteśmy wybrani, aby dać świadectwo. Przynajmniej niektórzy z nas, że pozwolę sobie na pychę. Tylko, czy komukolwiek jest to potrzebne?

Takie pytania dręczyły mnie od zawsze. No może na początku twórczości działała również chęć pokazania się, uwartościowania własnej osoby. Teraz bym to oddał za:

urodziłem się na plaży obok błękitnej fali
lśniącej blaskiem południowego słońca

Ten powracający wieczorem, tuż przed snem obraz. (Wersy pochodzą z wiersza Bajka o mnie, z tomu Nasz siwulek świat (2005)). Niewielka, prawie bezludna zatoka z przesmykiem wychodzącym na pełne wody. Otoczona zielonymi wzgórzami na których gdzieniegdzie od szczytów aż po ich podnóża bielą się prostopadłościenne domki. Mój domek z małym tarasem przy piaszczystej plaży, gdzie jem małą kolacje i jestem, na wprost przesmyku przestrzeni wód i tego co najbliżej, małych skałek spotykających się z piaskiem po obu stronach zatoki.
Rano budzi mnie słońce. „Wstaję nagi w otwarte dłonie powietrza", to z wiersza Poeta i słowo z tomu Uśmiech za słowo (1996) i biegnę powitać morze. Jest jak co dnia, łagodne, przezroczysto - turkusowe. W nim pływają kolorowe ryby, moje dobre znajome. Karmię je bułką z dnia poprzedniego kolacji. Pływamy. Taki ogród bez drzewa wiadomości dobrego i złego.
Tańczący z rybkami, kiedyś mi przyszedł pomysł na wiersz. Ale pomysł bywa czasem obdarzony kaprysem braku możliwości realizacji. Szepce coś do ucha, jak to napisała w ostatnim tomiku Tutaj (2009) Wisława Szymborska (wiersz Pomysł) i choć „Od dawna już te sprawy leżą mi na sercu." , to co to, to nie. U mnie to by mógł być czysty opis. Żadnej dramaturgii, która mogłaby dać asumpt. Sama dobra moralność i piękno. Albo moja percepcja zbyt ułomna, nazbyt nasycona cywilizacją, aby sprostać takiemu zadaniu.
Nie lubię wieczoru, zwłaszcza tego tuż przed zaśnięciem. Nigdy nie wiem, czy będzie to noc bezsenna, czy bez problemów zasnę. Lubię poranki nawet gdy wcześniej były dwie, trzy godziny z zamkniętymi powiekami, czy też witałem brzask. Zupełnie inaczej niż w młodości, o ile tylko było to możliwe chętnie wylegiwałem się. Taki nadworny obraz lenistwa.
„Co by począł świat bez człowieka:(...) ? To z wiersza Świat bez człowieka z tomu Martwa natura z pętelką (2000):

słoń zamieszkałby na najwyższych piętrach
na parterze osiedliłby się kret
a w piwnicy małpa?
tygrys by się wtygrysił
a wielbłąd zwielbłądził?

Jakaś zamierzona dezinformacja. Jakby pisał to człowiek tak bardzo przesiąknięty schematami cywilizacji, że bez nich obyć się nie może. Stąd zwierzęta „zgłupiały" i tworzą absurdalną rzeczywistość. Jakby miał nad nimi władzę. Bo dalej: „antylopa na stadionie/ biegałaby w kółko/ jak pies goniąc swój ogon ?/ kangur w kieszeni supermarket by nosił ?/ lew obciął grzywę ?". Wszystko to opatruję znakiem zapytania. Aktem braku wiedzy, a groteskowym podejrzeniem, które nasunęła mi wyobraźnia. Tak zgodnie z cywilizacyjnym casusem. Nie ma więc się czemu dziwić. Świat bez nas może by tak wyglądał? A z pewnością: „tasiemiec ludzkich jelit/ utraciłby mieszkanie/ rak aids zapalenie trzustki/ etcetera// pewne wirusy bakterie/ swe gracje/ postrzegałyby w lustrach?" .
Ogląd „domniemywanej" rzeczywistości nie byłby więc wcale zły, choć sprowadza nas do obszarów innej rzeczywistości. A tylko:

jedynie absolut
Bóg by mu kamień z serca
że uszło mu to na sucho

Bóg jest zadowolony. Nie poczynił nic, co by uwłaczało stworzonej „naturze".  Tylko jak wyobrazić życie słonia, który mieszka na najwyższych piętrach drapaczy chmur? A małpę dla której naturalnym siedliskiem są gałęzie drzew i co robi kret na parterze, kiedy jego miejsce jest wewnątrz ziemi?
To na skutek religii, której jest protoplastą. Stan harmonii jest zakłócony. Jeszcze nie, kiedy stwarza pierwszych ludzi, Ewę i Adama, lecz gdy według Księgi Izajasza buntuje się jeden z orszaku jego aniołów imieniem Samuel. On to wraz z podległymi mu aniołami odmówił pokłonu nowemu dziełu Boga  p.t. człowiek, który powstał na jego podobieństwo. Bóg przez kilka dni wcześniej takich zdarzeń nie czynił. I gdzie mu przyszło do głowy, aby stworzyć istotę która będzie zaopatrzona w to, czym on dysponuje. A zatem ukrytymi emocjami i właściwościami rozumu, które je kodyfikuje. To co stwarza władzę nad światem, ale jej nie sankcjonuje; wiedzę i autorytet.
Samuel, jak do tej pory wierny podwładny, może lepiej „słuchacz", co ów autorytet ma do powiedzenia i „oglądacz" tego, co on stworzył, podziwiający niebo i ziemię, a dalej wszelkie stworzenia, które tam się pojawiły nagle został poddany próbie, której nie wytrzymał. Bóg bowiem stworzył człowieka, który określał się podobnymi właściwościami jak on sam. Lekcja pokory nie wytrzymała statusu jaki Samuel by mógł sobie przypisywać. Podobną lekcję w filozofii greckiej poczynił Diogenes z Synopy, gdy do swego niedoszłego ucznia, który chciał u niego pobierać wiedzę rzekł podając mu śledzia, aby szedł za nim. Ten oburzony odmówił, nie wiedząc czemu by miał nieść śledzia. Diogenes skwitował to ponoć: „śledź przeszkodził naszej przyjaźni".(Por. szkic Autorytet, Akant nr.2 (145), 2009).
Dalsze losy Samuela natomiast zapisane są w słowach: „Jeśli On okaże gniew, umieszczę tron ponad gwiazdami i sam ogłoszę się Najwyższym". Zbuntowany anioł przybiera postać węża i kusi Ewę do zerwania owocu. Po czym zdarzenia dzieją się natychmiastowo. Wygnanie pierwszych rodziców z Raju i ich potomstwo, Kain i Abel.
Zawsze mnie to dziwiło, dlaczego w takiej kolejności podaje się imiona dzieci Ewy i Adama. Dlaczego pierwszy Kain, a dopiero później Abel. Przecież to ten drugi jest dobry, a ten pierwszy zły. Dopiero zrozumiałem, gdy przyszło znaczenie. Kain po zabójstwie Abla jest faktycznym według religii chrześcijańskiej protoplastą cywilizacji. On buduje pierwsze miejsce obecności człowieka w świecie, po tym jak dostał nadzieję od Boga otrzymując ziemię sobie podległą. Jest praojcem ogrodów miast, o których Kazimierz Wyka w eseju Ogrody pisał, że są marzeniem o „(...)porządku nadanym przez człowieka przyrodzie. Miasto doskonałe to porządek nadany przez człowieka socjologii. Pragnienie ładu sięga poza śmierć. I jeszcze: „(...) marzenie o mieście doskonałym i marzenie o szczęśliwych ogrodach towarzyszyły ludzkości od jej najdawniejszego dzieciństwa." I w rezultacie człowiek pobudował swe wieże babel, o których Raj nawet nie śnił. Z resztą po co miał śnić, skoro harmonia Edenu nie powodowała takich zakusów.
Tu przy okazji, dręczące pytanie: co by to było, gdyby Kain po zabójstwie Abla został odsunięty od boskich planów i poszedł w niepamięć, a Abel zmartwychwstał, o czym jego brat by nie wiedział. Jak wtedy by wyglądały nasze „miasta", siedziby ? Jak ukonstytuował by się świat? Być może nie byłoby mojego wiersza Świat bez człowieka, bo by okazał się nie na temat, niepotrzebny? Może by mógł pojawić się inny, o na przykład ten Tańczący z rybkami, o którym pisałem wcześniej jako niemożliwym do realizacji?
Zatem dziś wyobrazić sobie świat bez człowieka to pozostawić mu całe dziedzictwo cywilizacyjne i kulturowe, z drapaczami chmur i ogrodami małych miast i miasteczek, całe zaplecze urbanistyczne oraz infrastrukturę, którą dla siebie stworzył. To wszystko nagle okazuje się bezużyteczne, a korzystać z tego mogą siostry i bracia na drabinie ewolucyjnej   „mniejsi". Użyłem tu cudzysłowu, by nie ranić uczuć (?) zwierząt. Mam w pamięci słowa Zbigniewa Herberta, który w eseju Pakt napisał: „Zmarły spoczywał w tej samej pozycji co inni, podkurczone piszczele nóg, lewa ręka ułożona wzdłuż ciała, natomiast prawa spoczywała gestem pełnym czułości na doczesnych szczątkach pięciomiesięcznego szczeniaka. Nieobecna skóra zdawała się rozmawiać z nieobecną sierścią." Jak pisze poeta, ten smutek archeologii, bo o tym ów tekst twórcy Gordyjskiego węzła, przedkłada się na zainicjowaną sytuację w ten sposób, że to właśnie nagle człowiek, jakby tu nie spojrzeć opiekun życia we wszystkich jego przejawach, nagle traci swą „Kainową" moc i wszystko wokół oparte jest tylko na zasadach darwinowskiej ewolucji. Stąd też w moim wierszu: „słoń zamieszkałby na najwyższych piętrach/ na parterze osiedliłby się kret", itd. Zbudowany zakon cywilizacyjny „ogłupia" zwierzęta i te mając w pamięci swych „braci wyższych" jakby pragnęły spełniać  role, które im nie są właściwe. Albo inaczej: korzystają z tego co po człowieku jest im dane.
A to nie jest ich naturalny świat. Pewnie czują się w nim nieswojo. Tym niemniej to co było obce i nieznane sprawdzić trzeba. Należy określić swoje środowisko, aby później już się nie mylić. A to całkiem nowa sytuacja: świat bez człowieka.
Co więc „uszło na sucho" Absolutowi, Bogu? Ano wszystko to co w swej pomysłowości zbudował człowiek, z całym dobrodziejstwem inwentarza z którego nikt poza nim, no i może samym Stwórcy, nie potrafi korzystać. To rzeczy martwe, które bez udziału czynnika sprawczego jakim był człowiek (bo wyobrażamy sobie czas bez nas) są bezużyteczne jak martwa natura na kiepskim obrazie. Bóg jednak nie może z tego korzystać, gdyż stworzył człowieka na podobieństwo, a nie zamiast. To klocki człowieka. Jako najwyższy autorytet nie może przecież bezkarnie „zadomowić" się  w dziele, które po tułaczce Kaina pojawiło się na ziemi. Ale czy on o tym by myślał? Teoretycznie tylko ewentualnie wtedy, gdyby zaczątkiem cywilizacji był nie Kain, a Abel. Ale tu dochodzimy do dużego stopnia abstrakcji i może lepiej tak nie myśleć? Chociaż , dlaczego nie?
Możliwości twórcze nabrały rozpędu wraz z pojawieniem się pisma i umiejętnością zapisu wspomnień i reakcji na czas teraźniejszy, opisu marzeń. Czas i towarzysząca mu moralność, poczucie sprawiedliwości przybrały realne kształty w postaci słów, a przede wszystkim ich zespołów, związków wyrazowych, które jak do tej pory wiernie nam służą bez cienia sprzeciwu. Tego by nie było, gdyby nie człowiek i jego pomysłowość. Bunt wobec w  Kainowej wersji świata w istocie umocnił się - w słowie. Nabrał realnego wyrazu i chociaż ono dzieje się „zamiast", jak pisze Marek Zaleski w książce pod tym właśnie tytułem (2005), a o twórczości Czesława Miłosza, autora Ziemi Ulro, to jednak jest wyrazem rożnych możliwości  przedstawień, które częstokroć mogą urągać Bogu, jego niewzruszonej postawie. Mogą mu zaprzeczać lub jego uwznioślać, mogą dochodzić prawdy wbrew temu jakby on „pomyślał".
Człowiek z wykształtowaną trójcą: emocji, rozumu i intuicji, z bagażem doświadczeń historii i ludzkich autorytetów ma możliwość szukania sposobów, by jego, według religii chrześcijańskiej podobieństwo do Boga wyzbyło się kary Kaina. Jest obdarzony, by tak powiedzieć – jego uśmiechem, który mu na przestrzeni wieków dodał. To w czasie bez nas, w świecie bez człowieka, by „uszło na sucho" Absolutowi, „by mu kamień z serca".
W wierszu Nasz świat z tomu Nasz siwulek świat (2005) napisałem:

ale taki jest nasz siwulek świat
wgryza się w świadomość
i nie pyta: czy mogę?
zawsze głodny naszej wiedzy o nim

A w zakończeniu: „rozmawia chętnie z tymi/ którzy mu do taktu/ i podsuwa tematy". Ta metafizyka zdarzeń, której na pozór nie ma, ale jest jako element łączący nas z, by tak powiedzieć, „osobowością" i materią świata, te „wspólne z nami dzieci/ krótko żywe dni".


Powrócę jeszcze do Bajki o mnie: „urodziłem się na plaży obok błękitnej fali/ lśniącej blaskiem południowego słońca". Jego drugiej części:

morze pieści skały
słońce dotyka dna
poniżej
noc – tyle globu – piekło

nasi ziomkowie spod znaku palm
nic nie wiedzą o nim
ich uśmiech nie kryje złych tajemnic
jest czystym pięknem
jak bryły Platona

Wynurza się tu tubylczy obraz jakiegoś miejsca, które charakteryzuje się tym iż „(...)nie kryje złych tajemnic". Jest postacią czysto pomyślaną „jak bryły Platona", chociaż próbie identyfikacji mógłby podlegać wers „nasi ziomkowie spod znaku palm". Ale to jedynie może dawać przeświadczenie, że to gdzieś na Ziemi, gdzie palmy rosną. Na Ziemi, czy nie na Ziemi? To w istocie jest drugoplanowe, bowiem pointa „jak bryły Platona" to nawet nie idea greckiego filozofa mówiąca o doskonałym państwie, a doskonałość w swej pierwotnej formie. Raj, od którego się nie wymaga, aby pozostawił w spokoju jedno z drzew będące zakusem poznania tajemnicy. Ten świat dzieje się obok „noc – tyle globu – piekło".
Czy to świat ze śmiercią u boku ? Tak. Nikt nie powiedział tubylcom, że będą żyć wiecznie. Pewnie więc traktują ją jako coś nad wyraz naturalnego, co nie podlega wątpliwościom. Bryły Platona nie są ich doczesną, by tak powiedzieć – własnością, lecz pomyślaną harmonią w historii rozwoju człowieka. Innego człowieka.   

                                                                                                         Janusz Orlikowski

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.