Eksperyment, teatr dla wszystkich, teatr domowy, teatr o wszystkim… Takie kategorie cisną się na myśl po premierze Teatru Przy Stoliku w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy.
Zaczęło się bardzo domowo i teatralnie, w sensie pewnej sztuczności i umowności zarazem, bowiem aktorzy zasiedli przy stolikach z tekstami przed sobą, a publiczność zbierała się, niesubordynowana w czasie – jak to w domu przy papuciach bywa, ale też pełna dobrej woli, refleksji zarazem, życzliwości. Jak to w rodzinie. Wiadomo było bowiem, że wystąpią amatorzy i to wcale nie dobrani przez reżysera i autora scenariusza Marka Napierałę, tylko tacy, którzy akurat się zgłosili. To eksperyment, biorący pod uwagę, a raczej lekceważący różne dyspozycje występujących, a wiadomo przecież, że jedni potrafią mówić czysto i dobitnie, a inni mniej wyraźnie i niemrawo. Odważny eksperyment i spolegliwy zarazem, bowiem M. Napierała napisał role pod zgłaszających się aktorów, co wcale nie znaczny, że tekst jego nie był spójny. Wręcz przeciwnie! Spójność ta wynikała z jakby filmowych klatek prezentujących ukazywane przez nas wszystkich wady, świństewka i łajdactwa w rozpisaniu na takie postaci jak sadystyczny Ojciec, nadopiekuńcza Matka, rozpustna Kochana Ciocia, jadowita Rozwiedziona Żona. W zasadzie każda z występujących postaci miała jedną kwestię do wypowiedzenia, a potem – wraz ze znikającym z niej światłem, gasła. Nie było miedzy nimi żadnych interakcji, przez co przypominały nieco gadające manekiny. Jedynie bohater główny, czyli Zwykły (Marek Napierała) miał do powiedzenia więcej, chodząc od stolika do stolika poszczególnych postaci z różnymi retrospektywami, ale też solidnymi ripostami, bowiem to on był najważniejszy, on - narcyzowaty Adonis, jak go z przypływie złości, a jakże, określiła Rozwiedziona Żona (Aleksandra Brzozowska). Ów Narcyz nie czuł nawet wyrzutów sumienia w stosunku do Nienarodzonej Córki (Alicja Dobrowolna). Na jej gorzkie pretensje odpowiadał cynicznie: - Tak już w życiu bywa.
Jeśli idzie o typowo teatralne składniki, to oprócz - dość indywidualnej - mówiąc oględnie artykulacji poszczególnych aktów – raził pośpiech w cytowaniu, ale też głoszeniu z pamięci kwestii (brawo Aleksandra Brzozowska i Alicja Dobrowolna!) a w rezultacie brak pauz i zmiany barwy głosu przy cytowaniu didaskaliów (każda postać mówiła to, co robi i czuje). A przecież pauza pozwala wygłosić to co ważne i inne jakby z innego poziomu głośności i emocji.
Eksperyment Teatru Przy Stoliku (z naborem z ulicy) uratował świetny teatr, pełen dynamiki, ale też aforystyki i soczystości. W pewnych momentach raziły niektóre, trywialnie zresztą podane obscena, ale taka jest podobno dziś moda na scenicznych deskach. A tekst był bardzo ważny, bo to on mieni spektakl w teatrze przy stoliku, a nie sytuacje sceniczne, jak to bywa w teatrze z ruchem i gestem. Było więc bardzo literacko; szkoda tylko, że autor i reżyser zarazem z obawy przed dłużyznami skrócił scenariusz, przez co niektóre kwestie zrobiły się niezbyt zrozumiałe. Skrót jest dobry przy narracji zdarzeń, a nie rozważaniach filozoficznych i psychologicznych, a taka jest specyfika dramatu Marka Napierały. Niemniej i tak ujrzeliśmy siebie jak w lustrze i to wcale nie krzywym, może tylko mocno popękanym jak to całe nasze życie.
- Stefan Pastuszewski
- "Akant" 2013, nr 12
Stefan Pastuszewski - Eksperyment przy stoliku
0
0