Kasper:
– Skrycie opuszczając Judeę kierowaliśmy się snem.
Niezbyt godne to mędrca, do którego tytułu
mieliśmy wyraźne roszczenia. Sen nakazał ucieczkę
od bezbronnej Dzieciny. Karne kodeksy ery nowożytnej
za taki czyn karzą więzieniem. Dobrze, że nasze dary
mogły pokryć koszt ich drogi do Egiptu.
Oni na Zachód, my na Wschód – w popłochu
omijając Jerozolimę. Nie pamiętam, czy w naszych uszach
zapisany jest krzyk mordowanych niemowląt?.
Melchior:
– Gwiazda nad Betlejem winna nam dodać
nieco sił do cywilnej odwagi. Odbyliśmy długą
i ryzykowną podróż, a kiedy odnaleźliśmy Zbawiciela
zabrakło stanowczości. Tyle trudu i tak mały efekt.
Tylko jeden z Ewangelistów zapisał nasze świadectwo.
Kościół traktuje nas ze zbytnią estymą.
Rozszczepia na miliony postaci
pod każdą z szopek czy grot narodzenia.
Baltazar:
– Upłynęły wieki, a jesteśmy daleko od naszych domów,
wątpimy w śmierć. Myśleliśmy tylko o czterdziestu latach pustyni,
jak było Izraelitom po exodusie spod władzy faraona.
Jesteśmy starsi niż Żyd Wieczny Tułacz i jego odwrotnością.
On uderzył Jezusa, który niósł Krzyż
my oddaliśmy mu hołd,
co pewnie znaczy tylko inny etap cierpienia.
Herod Wielki szybko umarł i Święta Rodzina osiadła w Nazarecie.
Miasto podłe, ale bezpieczne. Nie wiem, czemu nasz pokłon
świętują wyznawcy Dzieciny. Nie wróciliśmy
na czas, kiedy Zbawiciel powstawał z martwych.
Nasza mądrość była zbędna.
Wystarczyła jawnogrzesznica, paru rybaków,
celnik.