Myszka komputera ślizga się po bruku biurka
a klawisze – przed burzą jaskółki – do przodu
„po trzy… po trzy…"
Och, niegdysiejsze pióra…
Konfederatkę na prawo skrzywioną
ściąga… dość wstydliwie. Słowa „ojczyzna" nie uchodzi
wystukać w Wordzie bukwą zbyt dużą.
Ze sto lat i pięćdziesiąt wstecz jeszcze
pierwszym wierszem zapłonął.
A teraz… d o p e ł n i e n i e… – t o może milczenie
– – – być ma jego dziedzicem..
Bo d o p e ł n i ć – to tylko gadać… prze–
gadać. Gdzie tu szranki dla umysłów
na twórczy współudział?
Późny wnuk miał rozumieć...
Więc czy styl uwspółcześnić
potraktować go strofą z Różewicza wziętą
czy wczytać się w Barthes´a struktury?
Zaczyna…
– – – – chyba jednak m i l c z e n i e,
choć takie zwą tylko
niemotą – – więc jednak
milczenie
Jego dziś społeczną cnotą?