Wyczekiwany,
po latach dwudziestu, albo i więcej
wymodlony – bo z siedem było takich
że zebrało się jedną siatkę jabłek
a i to co drugie kwaśnizna.
A tu pod koniec lipca nagle
gałęzie się gną,
grube konary przy pniach
pękają, odpadają
– zresztą niedaleko jabłoni –
obwieszone setką owocu.
Ostatni raz stary sad szaleje urodzajem
jabłko przy jabłku
od szczytu do ziemi.
Młodsze drzewa w porę pokładły
ciężar owocu na trawie.
Podparły się o ziemię i czekają
aż wrzesień je zbierze.
Grube konary wielkich drzew
mogły się tylko załamać pod ciężarem
na ostatek tak obrodzonych
antonówek, koszteli, malinówek
szarych i złotych renet.
Nie odrosną.
Czarne pnie sterczeć będą. Klęska.
Stary sad ginie, smak minionych odmian
ich kolor, zapach
już tylko wspomnieniem Kresów.
koniec lipca 2012 Kornelin