Zdaje się, że wędrówki i związane z nimi reminiscencje w ostatnim czasie stają się jednym z najważniejszych motywów w rodzimej poezji. Widać to choćby na przykładzie… poetów trójmiejskich. W minionym roku obok tomiku Lidii Ziurkowskiej-Michalewskiej „Moje wędrowanie" pojawił się zbiór „Tylko tędy przechodziłem" autorstwa Jerzego Stachury. Z jaką podróżą mamy do czynienia w przypadku tego znanego gdyńskiego poety?
Na pewno jest to podróż różnorodna, odbywająca się na różnych płaszczyznach i dotykająca ogromu spraw. Stachura, stosując skondensowaną formę wierszy, wkłada w niej maksimum treści, niekiedy też, jak na malarza przystało, przechodzi w swoisty literacki impresjonizm. Nie tylko potrafi uchwycić pewne sytuacje i zapisać je w swojej pamięci, ale także ubrać je w słowa tak, by dać czytelnikowi dzieło możliwie „chwytające".
Jesteśmy świadkami często dokonywanych retrospekcji, wzbogaconych o różne osobiste spostrzeżenia. Wśród licznych wspomnień na kartach tego dzieła pojawiają się także te poświęcone młodości:
Kiedy miałem osiemnaście lat
myślałem
że mogę żyć
jakbym już umarł –
Zaraz potem jednak dość zgorzkniale dodaje: Kurwa/ tak chciałbym dzisiaj/ napisać młodzieńczy wiersz. Wspomina także dawne znajomości - ich nieodłącznym artefaktem są listy, które Jeszcze czytam (…)/ choć nie układam już/ planów na przyszłość. Wspomnienia Stachury mają charakter fragmentaryczny, skleja je on niczym kawałki rozdartego obrazu. Swoich retrospekcji nie wykorzystuje jednak jako sposobu kreowania swojej osoby. Sugeruje też, że nie warto go prosić o to, by opowiedział swoje życie. Choć mógłby to zrobić, to wyjaśnia, że to już nie będzie moje życie. Ogromne doświadczenie życiowe w połączeniu z sokratejskim „wiem, że nic nie wiem" spowodowało, że poeta mówi: tak naprawdę/ to mało wiem/ a i niewiele widziałem. Życie jako takie konstatuje tytułowymi dla tomiku słowami: Tylko tędy przechodziłem – jak my wszyscy zresztą.
Vanitas – co tu dużo mówić - pojawia się w większości poetyckich tworów, taki bowiem los poezji – musi także zaznaczać przemijanie. U Stachury jednak nie jest ono powodem do smutku, trwogi. Zamiast tego, proponuje postawę zrozumienia, postrzegania „marności" jako elementu codzienności:
Chyba nie zauważyłem
kiedy przestało
boleć życie
Stachura to „poeta sztuki", zwrócony zwłaszcza ku wspomnianemu już malarstwu. Stanowi ono drogę do kreowania świata innego niż rzeczywisty. Zresztą – jeden z rozdziałów rzeczonej książki nosi tytuł „Wiersze ze sztalugi". Większość liryków, które tam się znalazły to poetyckie obrazy, sprawiające wrażenie niedokończonych (podkreśla to także Szymański). Wszystko to jednak kwestia umowna, pozorna, albowiem:
Jakie to uczucie
wiedzieć że istnieje obraz
chociaż ręka mówi
że to niemożliwe
Poeta wskazuje także na swoje inspiracje. Przywołuje jeden ze snów, w którym jeździłem rowerem/ po ulicach Amsterdamu, a gdzie spotkał dwóch wielkich mistrzów pędzla. Zaskakujące było jednak to, czym się zajmowali:
Vincent malował białe pasy
a mistrz Rembrandt
znaki drogowe
Poeta nie boi się z przymrużeniem oka podchodzić do postaci z panteonu. Ma tendencję do ich „odbrązawiania" i stawiania ich w skacowanym brudnym świetle, w roli ludzi dotkniętych zwykłością, codziennością, prozą życia, którą zna aż za dobrze.
Jak na poetę przystało, Stachura podejmuje także tematykę uczuciową. Miłość traktuje jako swoisty festiwal błędów: Ścigam miłość/ małymi krokami – /błąd za błędem. Ma ona jednak niezaprzeczalną wartość i ogromne piękno. Nie szkodzi, że często jest kłamstwem – jednak w ogniu miłości/ szukałem prawdy.
Przechadzka autora nierzadko ociera się ponadto o tematykę sacrum. Jest ono ważnym elementem jego rzeczywistości, choć odbieranym na swój własny, nietypowy sposób. Z jednej strony Słucham w radiu niedzielnej mszy -, a z drugiej
Palę papierosa
Piję piwo
Piszę wiersz.
Stachura nie boi się autotematyzmu. Z rozbrajającą szczerością pisze, np. o swoich perypetiach twórczych – o tym, że Już trzecią noc z rzędu/ budzi mnie ten sam wiersz, który choć pozornie udany, to jednak każe czuwać/ nad kartką papieru; o tym, że pisanie często wiąże się z porażką, A jednak nie można żyć/ bez wiersza – stwierdza w utworze „Nałóg", którym jest dla artysty sam fakt procesu twórczego.
Poczesne miejsce w twórczości Stachury zajmuje jego miasto – Gdynia, a zwłaszcza dzielnica, którą zamieszkuje, czyli niemalże legendarny już Grabówek. Pojawia się on w kilku wierszach, za każdym razem w nieco innym kontekście. Jak pisze o sobie poeta, Taki ze mnie/ gorszy katolik z Grabówka. Dalej, w tym samym wierszu, autor znakomicie łączy na płaszczyźnie swojej dzielnicy sferę sacrum i profanum, gdyż:
W ruinach domostw
stawiam ołtarze
i wierszem się łamię
jak chlebem powszednim
Grabówek to także arena ludzkich ułomności, które dotykają również poetę. Najpierw maluje w utworach swoją dzielnicę, a kiedy kończy: latarnie już miały kształt butelki/ a niebo/ rozsypało srebrne kapsle. Wszystkie te ujęcia łączy jednak pewna nostalgia, zaduma nad miejscem, które w swojej niepoetyckości jest poetyckie do bólu.
Stachura nie ukrywa, że istotną częścią jego życia, nie tylko twórczego, jest alkohol. Choćby piwo, które w wierszu „Za pamięci" staje się towarzyszem wspomnień nad nieżyjącymi już chłopakami z Grabówka:
znicz zapalę pod drzewem
i na kilka łyków
zatrzymam wiersz w butelce
Z drugiej strony, życie toczy się dalej, a poeta bez ogródek stwierdza, że Niczego nie żałuję/ i nie płaczę nad rozlanym piwem. Do milionów stronic, jakie w historii literatury powstały dzięki napojom wyskokowym, poeta dołącza kilka swoich, które – przynajmniej w kontekście motywiki alkoholowej – stawiają go na równi z poetami spod znaku „wyklętości".
„Tylko tędy przechodziłem" Jerzego Stachury to tomik, który czyta się z przyjemnością. Naładowany osobistością, intymnością, ma w sobie jednocześnie silną uniwersalność. Stachura to człowiek i poeta doświadczony, daje temu upust w swoich wierszach. Jego poezja jest poukładana, skondensowana, wolna od wszelkich zbędnych udziwnień i ozdobników, a jednocześnie bogata w motywy, asocjacje. Ma swój ciężar, wymaga sporo od odbiorcy, dając jednocześnie ogromną czytelniczą satysfakcję, gdy wers za wersem, strona za stroną przejdziemy razem z poetą tę podróż. Pamiętajmy jednak, że on „tylko tutaj przechodził".
Jerzy Stachura, Tylko tędy przechodziłem, „Fundacja Pomysłodalnia", Gdynia 2013, ss. 80.