Po każdej pełni i po latach ciszy szum przybiera inną postać
Urasta na nowo
I Tobie czasem drżą ręce Choć inny hałas Cię złości Śląc
górnolotne orędzie szyfruje małość -brak
celowości Ten szum wolę rozkłada Wytrąca z nas rytm
codzienności - schody brzeg Kurczy i kruszy
świadectwa łaskę grzech Między słowami -radości łzy
w rozpaczy śmiech Społeczność portal
gniew Wielki i hałaśliwy
Pieśni nie płyną choć można je
mnożyć Nagiąć nachylić Albo wymazać
w dowolnej chwili Od ściany odpaść - zawrócić bieg
Najdroższa żegnaj Miła witam cię Myśli malarzy
poza obrazem - dowolność
zachceń Rozkwitu mit wypełniony krwią barwy
i dotyku - lot Lotniejszy się zdaje Zwykleje
natychmiast potem - Wędrówki pryzmat
w zgryzotę Ludzi małostkowych W zatłoczonej
pustce Praw wielu gęstwinie Z tym mną który ostudzi
zagrzebie ominie Pod spuchniętymi powiekami
powrotne drogi są
bardzo długie Gęstwią przytomnie Pośród ściernisk
szarości Łatwą zdobyczą gardząc
cierpliwie
Znając dziwaczną naturę człowieka
Niewiele zostawiłeś
Sobie do obrony Na samej granicy
przed którą rozpościera się kraina urojeń
skarg i bełkotów Czekasz osobny
teraźniejszy - Zrodzony