- Chlyp jak sie kładzie na wiesło
tsza przeżygnać
potym w goroncy piec
lo tego kużden łokruszek
je świynty
Starsi nie mieli czasu
- bo robota czeka
Dzieci
- bo reszta rozbawionego stadka
Gdy głód dopadł
w chałupie był chleb i matka
odkrawała grubą kromkę
Najbardziej smakowała do niej
marmolada
ze skrzynki wiejskiego sklepiku
wcześniej dostępna na kartki
Od kur zależało
czy naniosły jajek na jej nabycie
Cukier też był dobry
polany odrobiną śmietany
(gdy krowa była dojna)
Dobrych było też kilka
kropel wody
Zapamiętywaliśmy się w zabawie
Gdy upadła kromka
(zawsze cukrem w dół)
babka przypominała
- Tsza podniyść
pocałować
i jak brudno zaniyść krowie
Rozglądały się dzieci
- czy matki nie widzą
- taki smakołyk krowie!
zdejmowały suchy liść
lub kawałki błota
nawet pocałować zapominały
Przedwiośnia zaspowe i błotniste
odcinały od młyna w Hyżnem
Dziadek ściągał płachtę z żaren
- Tsza pilnować
co by kury nie wlazły
wszok gospodarujo w siyni
- Dejcie zemleć na chlyp
Sąsiadki wpadały z workami
- Tsza dać!
Kromka tego chleba
ciężka i wilgotna
kłuła małe gardło
- Jydz i nie wyćwiżyj
Bóg doł taki
tsza mu podziynkować
Przyniosła Grendyska z rana
córkę Krysię
- Przypilnujcie jo
tsza mi jechać do miasta
Nadchodził odwieczerz
matka zaszła po nią
- Mocie kromke
miastowego biołego chlyba
Starczyło po dwa pyski
każdemu
zdawało się
- niebo w gębie
Po kilkudziesięciu latach
niebo się kłania
czarnemu razowcowi
Szukam do niego
buraczanej marmolady
o zapachu drewnianych skrzynek
29 stycznia 2017 r.