Tej nocy, Noe, zapisywałem imiona osób
nazwy rzeczy Wśród rzeczowników poszukiwałem
perspektywy dla zdań Zdań osobnych
Tej nocy, Noe, obliczałem dni tygodnie i lata
kolejnych zdarzeń Wśród liczebników sprawdzałem
ich odległość od końca świata Świata bez granic
Tej nocy, Noe, spotykałem twarze przynoszące wiadomość
że koniec jest blisko Wśród czasowników wypatrywałem
skrzydeł stworzonych z miłością Miłością bezdomną
Tej nocy, Noe, wsłuchiwałem się w niewidzialne dzwony
wygasłej przestrzeni Wśród przymiotników odnajdywałem
rozmyte ślady przesycone nadzieją Nadzieją braterskich pejzaży
Tej nocy, Noe, omijałem w przezroczystym powietrzu
zatrzaskujące się okna i bramy Wśród niesfornych spójników
smakowałem nie te co trzeba krwiste owoce Owoce smutku
Tej nocy, Noe, gdy odpływałeś w ten rejs
Sykiem Echium żegnany