Na Ziemi nieciekawie.
Ufność dziś, pokładana wyłącznie w ciele.
Budowanie wojennych ruin na ulotnym piasku.
Na rozreklamowanym szkle pisanie bez żadnej odpowiedzialności.
Nie zrozumiesz już, nie sposób pojąć tego
jak szybko zaczyna się coś zupełnie innego, nowego
i rozprzestrzenia, roznosi się huraganem po świecie.
Nawet czas pędzi jak szalony, technicznie nakręcony,
jak przekupiony na oślep gna bez opamiętania…
Staram się jeszcze rozumieć język mój, coraz bardziej obcy
nawet kiedy wybieram słowa najbardziej optymalne,
muszę tłumaczyć mój język, na mój najbliższy nam,
w którym niestety, nie ma już naszych wspólnych słów.
Pamiętam, tyle razy powiedzieliśmy sobie słowa najważniejsze,
najpiękniejsze, które wypadły z obiegu, albo zmieniły się w atrapy.
Znaczenia, chyba samo piekło zmienia w wieloznaczności,
w zaprzeczenia, w wynaturzenia, w wydmuszki po słowie,
nie do pogodzenia z sensem, z prawdą, z sumieniem.
Stąd w naszym świecie zamieszania wrzące, wszędzie nie-porozumienia stron,
sprzeczne sprawy niezwłocznego niezałatwienia.
Sama ze sobą owszem, rozmawiam jeszcze z naszych myśli
tamtą obecnością najprawdziwszą, może mniej poprawną pompatycznie,
ale wciąż bardziej ludzką, zrozumiałą mową serc. Zapomnianą.
Cóż Ci napisać mam? Dziś prawda jest bolesna, bo jest bez znaczenia.
Szybka, krótka e-poczta, pusty śmiech bez radości, nowomowa elektroniczna,
której już nie zrozumiesz w niebie, która już nawet nie jest
do przetłumaczenia.
Dlatego wybacz że nie piszę.
Do zobaczenia!