Pięć metrów długi. Cztery metry szeroki. Wartościowy niczym arcydzieło starego malarza. Nić, gęsty splot, delikatny – nie sposób coś takiego wycenić, skoro po rewolucji, gdy szacha nie było już w Pałacu Nijawaran, wpadł najpierw w ręce ludzi, a potem w ręce władz.
Dookoła umieszczono mistrzowsko wykonane wzory i rysunki nawiązujące do historii irańskiej monarchii. Imiona wszystkich władców. Pośrodku drzewo genealogiczne Pahlawich w kształcie cyprysu, o którym mówią, że kiedyś w Iranie był największym strażnikiem jego dziejów. Powiadają, że szachowi żal było, po nim chodzić. Czegóż to dokonał ten mistrz tkacki.
Teraz nie wiedzieli, co z nim począć. Wywiesić w jakimś muzeum? Nie byli do końca przekonani. Przecież wciąż powtarzano by jego imię. A może schować głęboko w magazynie i zamknąć drzwi – nie, też nie. Miałby gdzieś leżeć i gnić, albo wpaść w ręce jakiegoś chciwego kolekcjonera...? Nie byli przecież aż tak głupi! Doszli więc do wniosku, że trzeba go przewrócić na lewą stronę. Okazało się jednak, że prawa i lewa są niemal identyczne.
A może wykorzystać go w celach prywatnych. Jeszcze gorzej – te wszystkie sławne imiona, całe to drzewo genealogiczne. Komu to dać? Przecież ten dywan pasował tylko do tego jedynego pałacu. Gdyby mieli trochę odwagi, wywiesiliby go w jakimś muzeum, żeby można było go oglądać.
Ale nie, nakazano obciąć bordiurę ostrym nożem. Tak oto odpruto od dywanu historię monarchii, całą tę zgniliznę i tyranię. Zaraz też zorientowali się, że pośrodku jest jednak drzewo genealogiczne, gorsze od tego, co widniało na odciętych pasach – ojciec, syn, wnuk, żona, siostry i wszystkie pociotki, dziewiąta woda po kisielu. Jebał ich pies. Środek wycięto nożem do wykładzin.
Zostały jakieś resztki ledwie trzymające się razem, które, gdy tylko wziąć w ręce, łatwo się pruły. Do niczego się to już nie nadawało. Patrzyli się tylko tępawo na siebie. Zebrali wreszcie wszystkie kawałki. Rzucili gdzieś pośrodku zabudowań. Wylali na nie cały kanister benzyny i rzucili zapałkę. Paliło się to pół dnia, śmierdząc topiącymi się wełną i jedwabiem.
Marzec/kwiecień 1981
Z języka perskiego przełożył Mateusz Kłagisz