List otwarty do STANISŁAWA CHYCZYŃSKIEGO – przez BOGA obdarowanego….
Panie Stanisławie,
Szlachetny Rycerzu – DON KICHOCIE z Kalwarii Zebrzydowskiej.
Ten Wasz, Panie, SANCZO PANSA, niedźwiedzią przysługę Panu oddał, to i owo w tym AKANCIE o Panu wypisując, SERCE PANA publicznie rozdrapując! No i po co? Po co?!... SPISKOWA TEORIA DZIEJÓW? Rosjanie dobrze mówią… ciszej jedziesz itd… a ON na szaniec Pana rzucił bezmyślnie… bo raczej Pana do organicznej pracy winien zachęcić – TALENT TAKI, którego MALI się boją, boż to Pan – nie polityk przecie, a TWÓRCA; nie MANIFESRT winien wypisywać – się nimi popisywać, ale POEMATEM w NICH RZUCIĆ, brzemię ciążące na Pana sercu wyrzucić! Opowieści zacne pleść – by GŁUPKOWATYCH w pole wywieźć, bo to po to TALENT Panu PAN DAŁ, by Pan pisał… pisał… pisał… każdy dzień swym czujnym SŁOWEM obrysowywał – nim nasycał bo ta KRONIKA! RZECZ MĘSKA! Nie zaś nad sobą biadanie – się użalanie, że POTOMNYM nic nie zostawianie… takie ANIE… ŁKANIE… we własnym bajorku chlapanie… skrzydła swe SZCZEROZŁOTE błotem zamazywanie… błotem śmieciowym nieudanych produktów współczesności…
SERCE – PAN CAŁY – w Panu kamienieje? Wcale nie wzruszająca- poruszająca metafora! Toż to chyba Tomasz MANN (doktor Aleksander Rogalski w swej niezwykłej książce – historykiem literatury wybitnym przecież był – MOST NAD PRZEPAŚCIĄ – o tym pisze), prawdziwy TWÓRCA UMRZEĆ musi WEWNĘTRZNIE! SKAMIENIEĆ! Oooo… FLAUBERT piszący – całymi miesiącami żywego człowieka nie oglądający… ja przecież też – choć małymi kroczkami do tego SKAMIENIENIA się zbliżam, by DUCHA w przestrzenie – uwolnionego takiego – wysłać do SZEOLU, gdzie wejście do chrześcijańskiego NIEBA też!
KAMIENNY TWÓRCA – CHYCZYŃSKI! BARDZO DOBRZE! TAK TRZYMAĆ! Bo w ten DIAMENT przemieniony, nawet w przestrzeniach EISEINOWSKICH BRYLANTEM rozelśniony!
TAK TRZYMAĆ? – ach, te kolokwializmy! Jeszcze nie całkiem obumarłam.
Oczywiście, że czuję się zawstydzona, czytając takie słowa:
TA PANI ZNAKOMITA PROZA – przez grzeczność nie zaprzeczam, ale… jeszcze trochę na tę znakomitość poczekajmy… Młynarski… róbmy swoje, może to coś da! Kto wie?
Robię co mogę, ale nie jęczę, na kawałek grosza moich pisań nie wymieniam, komercją się nie zastawiam! PISZĘ – bo może VIS MAJOR tak chce?!
Teraz trzymam kciuki za Pana, by swą SZLACHETNOŚCIĄ zechciał Pan ŚWIAT nasycić.
Nota bene: WIELKA KSIĘŻNA TWERSKA też za swą, od czasów rzymskich, GENETYCZNĄ PAMIĘĆ PODKOROWĄ UNICJAŁAMI (żadne tam wersaliki – bziki) znaczoną napastowaną przez DROBNY PLANKTON DEMOKRATYCZNY; uważający nawet jej książkową postać GALARETY za RZECZYWISTĄ (!), choć przecież nie pisarczyk odtwarzający rzeczywistość ją stworzył, a pisarka coś tam kreująca, no nie?
Trzeba – nam potrzeba, w ten GŁAZ się przemieniać (a on twardy, on w ZAKUTE ŁBY ugodzić może), w tej FLAUBERTOWSKIEJ ciemnicy bez drzwi, bez okien (ach! ta Pana wyobraźnia!), przebywać.
Dobrze, że choć czasami jakiś tam brylancik CHYCZYNOLOGIĄ znaczony do skrzynki pocztowej wpadnie, jak meteor rozbłyśnie – przez chwilę żyć łatwiej.
Całym sercem z Pana TWÓRCZOŚCIĄ
w prostej linii
Od WIELKIEJ KSIĘŻNEJ TWERSKIEJ
PANI EGUCKA