Archiwum

Danuta Paszkowska - O czym mówią korzenie

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Mam przed sobą niezwykłą książkę - album dwojga autorów: poetki Anny Błachuckiej oraz artysty, który rzeźbi w korzeniu - Zbigniewa Kubickiego. I od razu przychodzi na myśl maksyma Horacego ut pictura poesis, która postawiła przed artystami i teoretykami sztuki jeden z głównych problemów, jakim jest korespondencja sztuk.

„Jak obraz jest poezja" - znaczyło, że sztuka poetyckiego słowa i malarstwo podlegają interpretacjom i są wobec siebie odrębne, jednakże w pewien sposób spowinowacone. Wcześniej jednak Symonides z Keos twierdził: „Malarstwo jest milczącą poezją, a poezja milczącym malarstwem". Od późnego antyku sztuki przedstawiające wyobrażały tematy w dużej części zaczerpnięte z literatury, zaś głównym zadaniem malarza czy rzeźbiarza było „przetłumaczenie" słów na formy widzialne. Tak więc już w starożytności grecko-rzymskiej istniała świadomość wzajemnego oddziaływania i przenikania się różnych dziedzin sztuki, szczególnie szeroko pojętej poezji oraz sztuk oglądowych. Z różnym natężeniem tę dyskusję prowadzili filozofowie, twórcy teorii estetycznych, wreszcie sami artyści, aż do epoki romantyzmu, kiedy uznano, że sztuka jest jedna. Niemieccy filozofowie i pisarze romantyczni, wychodząc od metafizycznej wizji wszechświata, głosili przekonanie, że istnieje ukryta siła spajająca to, co widzialne z tym, co niewidzialne, to, co ogólne i to, co szczególne, słowo i obraz, dźwięk i kolor.

W XX wieku przekonanie o integralnej więzi pomiędzy różnymi dziedzinami i gatunkami sztuk znalazło teoretyczne uzasadnienie w koncepcji wielorako rozumianej intertekstualności, a pośród jej przejawów wyodrębniono i opisano, praktykowane od wieków, odniesienia intersemiotyczne, czyli związki pomiędzy tekstami słownymi (głównie literackimi), a tekstami reprezentującymi inne systemy znakowe, w tym literackie ujęcia tematów malarskich i muzycznych. W obrębie tego zjawiska często mamy do czynienia z ekfrazą, czyli utworem poetyckim będącym opisem dzieła malarskiego czy rzeźby lub budowli. Przy czym poeci niejednokrotnie odstępowali od rzetelnej, aczkolwiek lirycznej deskrypcji obiektu, na rzecz interpretacji tematu. Motyw powinowactwa sztuk nieuchronnie prowadzi ku takim artystycznym zjawiskom, jak poemat Konopnickiej „Z teki Artura Grottgera: Wojna", zliryzowany opis posągu Wenus w „Ludziach bezdomnych" Żeromskiego czy wiersze Juliana

Przybosia powstałe z zachwytu nad cudem architektury gotyckiej - katedrą Notre Dame. Z czasów nam bliższych wymienię Czesława Miłosza czy Wisławę Szymborską, która z kontemplacji obrazu Vermeera wywiodła przejmującą refleksję o przemijaniu i trwaniu świata, także dzięki sztuce.

Książka Anny Błachuckiej i Zbigniewa Kubickiego zrodziła się ze słów płynących z poetyckiej wyobraźni autorki, zainspirowanej niezwykłymi tworami przyrody, które ta wydała ze swych trzewi, a które, wrażliwy na ich niezwykle kształty korzenioplastyk wydobył i nieco oszlifował. Linia inspiracji jest w tym zbiorze jedna: wiedzie od korzenioplastyki do wiersza. I tak sąsiadują tu z sobą natura i kultura, wzajemnie się dopełniając i oświetlając. Każda praca plastyczna ma swój poetycki komentarz, poetyckie dopowiedzenie, przy czym trudno przyjąć, że wiersze Błachuckiej to ekfrazy.

Mimo że oboje autorzy stworzyli ze swych dzieł całość, pozwolę sobie na pracę każdego z nich spojrzeć oddzielnie. Korzenioplastyka to sztuka uprawiana od dawna, chociaż nie każdy, kto przyniósł z leśnej wyprawy korzeń, jest artystą. Zbigniew Kubicki przemierzył wiele leśnych traktów, niektóre okazy, które wydały mu się ciekawe, wydobywał z ogniska, nie bacząc na własne bezpieczeństwo. Dostrzegł w naturze artystę, który w głębi ziemi rzeźbi niezwykłe kształty, jakie my, tu „na górze", niekiedy imitujemy. Już Michał Anioł twierdził, że nie ma antagonizmu między naturą a pięknem, skoro wyszła ona z rąk Stwórcy; według człowieka renesansu był to bowiem Deus artifex. Tak właśnie Kubicki patrzy na korzenie, w których widzi zaklętą, gotową do objawienia się formę artystyczną. Wystarczy tylko drobny ruch dłutem, usunięcie ziemi, niewielki szlif, by wydobyć immanentnie zawarte w nich piękno. Ponadto artysta uważa, że pod ziemią trwa istnienie, o którym niewiele wiemy, swoiste katabasis, w którym uczestniczą części drzew, jakich nie widać. Dopiero gdy korzeń opuści glebę, „mówi" o swoich dramatach, przeżytych radościach, ale nigdy nie „opowie" wszystkiego. I tu otwiera się miejsce dla poetyckiej imaginacji. Anna Błachucka udzieliła głosu korzenioplastyce Kubickiego. Ale uczyniła to tak, jakby te dzieła oglądało dziecko. Poetka znakomicie posiadła sztukę dziecięcego patrzenia na świat i jego przeżywania. Dla dziecka nic nie jest niemożliwe. Mogą mówić lalki, figurki z porcelany, a więc i korzenie (animizm, personifikacja - to pierwsze zasady kontaktu człowieka ze światem). Poetka, obdarzona świadomością człowieka dojrzałego, z powodzeniem przyjmuje perspektywę dziecka wraz z jego wrażliwością, antropomorficznym widzeniem świata, z predylekcją do słowotwórczych fantazji. Jednakże zasób leksykalny, giętkość języka, świadome operowaniewierszem głównie sylabotonicznym (najczęściej trocheicznym, od końca XIX wieku przynależnym do poezji dla dzieci) zdradzają obecność osoby dorosłej, w pełni odpowiedzialnej za każde słowo, wyczulonej na wartości. Wielką zaletą wierszy Błachuckiej jest bowiem ich wymiar aksjologiczny, rozpisany na wiele akordów, rozwijający się wraz z kolejnymi tekstami ku dorosłości, ku odpowiedzialności, ku ważkim tematom egzystencjalnym. Poetka dyskretnie, często operując żartem, zabawą słowem poddaje odbiorcy myśl, że lepiej jest być mądrym (chociaż to niełatwe), grzecznym, uczynnym, lepiej kochać ludzi, aniżeli nimi gardzić. Utwory Anny Błachuckiej prezentują postawę patrzenia na świat z bliskiej perspektywy - ileż w nich szczegółów z życia roślin i zwierząt, ile pojęć, których na co dzień się nie używa. Jakiż więc walor dydaktyczny książki! Poetyckie impresje (tak je nazwę!) inspirowane korzenioplastyką oraz różnymi tekstami kultury (liczne nawiązania do postaci z bajek, baśni) dowodzą, że Błachucka wnikliwie przygląda się światu, równocześnie zachęcając odbiorcę do indywidualnego przeżywania sztuki i przyrody, do podejmowania własnych prób literackich, co w intelektualnym oraz emocjonalnym rozwoju dziecka jest niezwykle ważne. Powiedziano bowiem: „Poezja jest dla dziecka aktem szczerości, przez którą pokazuje nam, że jest czymś wzruszone i coś przeżywa... w jednym i to podstawowym sensie, akt twórczości poetyckiej jest równy twórczemu aktowi poety przez swą szczerość i zagęszczenie emocji".

Zbiór wierszy wywiedzionych z wytworów przyrody rozpoczęła Anna Błachucka „Leśną pieśnią". Ten pieśniowy dzięki licznym powtórzeniom wiersz jest hołdem złożonym lasom. Od czasów Jana Kochanowskiego był las w polskiej poezji miejscem, gdzie człowiek wypoczywał i skąd czerpał korzyści. Bywał też przestrzenia groźną, tajemniczą, ale piękną i wabiącą. Niekiedy po to, by przynieść zgubę. „Leśna pieśń" Błachuckiej głosi sojusz między człowiekiem i przyrodą. Poetka patrzy na las jako miejsce, gdzie może dokonać się wtajemniczenie w śmierć i wieczność. Jest on w tym wierszu tworem natury, a także miejscem pracy człowieka. Poważny ton wiersza nasuwa myśl o „Kantacie o lasach" Kazimierza Wierzyńskiego z tą jednak różnicą, że u skamandryty lasy są tworem autonomicznym, bytują niezależnie od człowieka, wiodąc swą pełną aktywizmu i różnorodnych emocji egzystencję, co podkreśla animizacja - dominanta stylistyczna tekstu.

Z lasów pochodzą niemal wszystkie korzenie, które wyeksponował Zbigniew Kubicki, a te z kolei wyzwoliły poetycką inwencję Błachuckiej. Oboje więc artyści mają wobec nich dług wdzięczności. W książce „Świętokrzyskie korzeniaki" zniesiona została antynomia natura ­kultura, poprzez którą ludzie od dawna porządkują rzeczywistość. Twory człowieka i przyrody toczą tu dialog, z którego wynika wyobrażenie świata jako wspólnego uniwersum, gdzie harmonijnie istnieją różne byty - powołane do istnienia przez człowieka i przyrodę.

Adresatami tej niezwykłej pozycji są dzieci. Lecz, jak wiemy, pierwsze lektury dziecka są lekturami ich opiekunów - rodziców, dziadków, nauczycieli i to do nich właśnie kierują swe dzieło autorzy. Cokolwiek przeczytamy dziecku, później ono odda to światu. A więc czytajmy. Czytajmy i pokazujmy najmłodszym bogactwo form przyrody, pobudzając ich wyobraźnię i wrażliwość, ucząc miłości do tworów natury oraz człowieka.

 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.