Wiersze Ewy Świąc z Odbitek to często teksty na granicy prozy i poezji. Zawarto w nich skrawki doświadczeń i obserwacji z enigmatycznymi dopowiedzeniami, które rozumie tylko poetka, przez co jej wiersze wydają się momentami nieco hermetyczne.
Ewa Świąc pisała o obserwacji tego, co za oknem lub na plaży, karmieniu dziecka, damsko-męskich sporach, grze w karty, przeczuciu wojny (tej politycznej między państwami, ale również mogło jej chodzić o kłótnię), siedzeniu na krześle, rybach w wiadrze, gnijących kwiatach, śmierci ojca, rowerowych wycieczkach. Także sięgała do głębokich pokładów wyobraźni, kiedy pisała o zamieszkujących chmury zwierzętach. Zmagała się z bólem, niezrozumieniem, opanowywała wściekłość i rozdrażnienie, a świat jej poezji był mocno zawężony do codziennych spraw i widoku okolic. Wydawało się, że obrazy codzienności i okolice ukazywały jakieś niepokojące zakamarki na zewnątrz i wydobywały wspomnienia z wewnątrz.
W prozie poetyckiej Podziemna poetka pisała o śmierci ojca: gdy pochowałam tatusia, jednego, drugiego, stos tatusiów pod/piaskiem wierzga i to zwielokrotnienie tatusiów ukazywało, jak wielką stratą była ta śmierć. Wierzganie pod piaskiem co literalnie kojarzyło się z pochowaniem ojca gdzieś na plaży, w piaskownicy, na pustyni, w piasku na budowie, czyli gdzieś niezbyt legalnie, mogło prowadzić do wniosku, że trudno było poetce z tą śmiercią się oswoić. Nie wydawało się to jednak zbyt prawdopodobne, żeby poetka pisała o realnym pochowaniu gdzieś w piasku. To zdanie mogło być także metaforą opisującą zakończenie dzieciństwa i młodości. Poetka w dalszej części prowadziła dialog ze zmarłym ojcem, który pytał się jej czy za nim tęskniła. Po wymieniu nazw ubrań, zapewne z młodości, poetka zestawiła „pochowanie ojca” czy wydoroślenie z tym, że także te ubrania się gdzieś pochowały, więc być może wiersz rzeczywiście traktował o dojrzewaniu. Jednak pozostał kikut, o którym prowadziła dyskusję z pochowanym ojcem. No i właśnie przybyła na koniec wiersza kolejna rzecz wymagająca domysłu przez czytającego wiersz i tak sobie pomyślałem, że dawno, dawno temu pod koniec lat 90. podczas spotkań warsztatowych w różnych młodoliterackich kręgach wydawało się, że prowadzący je uzmysławiali początkującym poetom, że ważna była logika tekstu i jakieś zakotwiczenie. I właśnie ten tekst zawierał zbyt wiele niedomówień i niejednoznaczności, żeby go na dłużej pamiętać.
W wierszu pt. Czerwona Świąc pisała o nadchodzącej wojnie i rozpoczynała wiersz w stylu przepowiedni. Czerwone niebo miało ją zapowiadać. Ponadto ziemię miały zasypać stosy kamieni, ale też zgniłe kartofle,/martwe psy. W wyobrażeniu wojny jednak wydawało mi się, że ważne były ruiny, pogorzeliska, zabijanie cywili, huk bomb i wystrzał z broni maszynowej. Z obrazu wojny według Świąc przeszliśmy do wspomnienia tego, że po tych wszystkich niedogodnościach ona z kimś będą moczyć stopy w gorącej wodzie. Więc wojna w wierszu mogła się odnosić do czegoś innego. Na końcu wiersza poetka wspominała, że po wietrze pogoda się uspokoiła i przedmioty wróciły do właściwych przegródek. Być może wojna z wiersza Świąc była jedynie złymi warunkami atmosferycznymi, co nieco przypominało wojenne nastawienie wielu poetów z generacji roczników 60. Jednak w przeciwieństwie do różnych kulturowych niesnasek związanych z różnymi poetykami, czy uczynienie z egzystencji terenu wojennych działań, to złe warunki atmosferyczne aż tak bardzo z wojną nie kojarzyły się, pomimo faktu, że przynosiły niekiedy podobne zniszczenia. W wierszu Świąc wojna zatem była hiperbolą. I jedyne co poruszało w tym tekście to zestawienie wspólnego moczenia nóg z wojennym krajobrazem.
W 2017 roku Andrzej Sosnowski na łamach „Tygodnika Powszechnego” zauważył, że krytyka literacka ostatnio zamierała, gdyż krytycy zbytnio oczekiwali na to, co było im już znane: jeśli krytyk zauważa coś, co sam już uprzednio wie, czyli coś, na co z góry czeka, to nie może zauważyć niczego istotnego, ponieważ to, co zawczasu wie, nigdy nie może być czymś rzeczywiście ważnym w tym, co czyta. I nie do końca rozumiejąc wiersze Świąc, podczas ich lektury zastanawiałem się, czy po prostu nie czekałem na coś, co wcześniej znałem, a jej poetyka była na tyle innowacyjna, że jej styl wymykał się mojemu zrozumieniu. Jednak na swoją obronę mogłem napisać, że każdy czytelnik poezji miał jakieś bardziej, czy mniej sprecyzowane gusty i mogłem jasno stwierdzić, że gdyby rzeczywistości było w tomiku Świąc nieco więcej, bardziej by mi podszedł do gustu.
Ewa Świąc, Odbitki, Ligota Mała 2022