„więc może lepiej wyjdź
mi z głowy”[i]
Zacznę od słów zaczerpniętych z utworu, gdyż wiersze Adama Marka, zamieszczone w zbiorze „Ogród Eowyn”, który ukazał się nakładem wydawnictwa FONT w 2020 roku, potrafią zakotwiczyć w głowie, a wpływa na to kilka czynników.
Uwagę przykuwa tytuł, który staje się drogowskazem, albo chociaż małą wskazówką do interpretacji. Eowyn najłatwiej powiązać z Tolkienem, a szczególnie z jego bohaterką, z jednej strony odważną, stawiająca czoła przeciwnościom, z drugiej częściowo osamotnioną. „Éowyn to postać niejednoznaczna. Zagubiona młoda kobieta, która w desperacji szuka siebie na polu walki”[ii] i ten wizerunek poszukiwania wpisał się w wiersze, gdyż „Eowyn tylko była / jest / a może będzie”[iii] . Wszystko zależy od tego, ile jej cech będzie chciało się odnaleźć w poezji autora. Nawiązanie do tolkienowskiej postaci powoduje również spojrzenie na utwory od strony eskapizmu, który staje się jedną z płaszczyzn tej książki poetyckiej, gdyż Marek intryguje sposobem pisania, łatwością łączenia z sobą różnych elementów, szczególnie tych realnych z tymi z wyobraźni. Wykorzystuje do tego ludzkie zachowania, które niejednokrotnie szukają odskoczni od realności. Po drugie, Adam Marek stawia swojego bohatera pomiędzy dwoma światami realnymi, a mianowicie pomiędzy tym bezpiecznym (jak inaczej odbierać czułe słowa na temat miejsc wyciągniętych z pamięci, dotyczących chwil dzieciństwa), a tym, który nadszedł wraz z kolejnymi latami życia, kiedy musi zmierzyć się z wymaganiami dorosłości. Te dwa elementy, występujące w wierszach, sprawiają, iż wzrost zaciekawienia treścią zbioru nasila się wraz z czytaniem kolejnych utworów więc warto wejść w ten ogród.
Kim jest podmiot liryczny w poezji Marka, albo raczej, jakie posiada cechy, to pytanie, pojawiające się już na samym początku. Czytając zbiór, zastanawiałam się dokąd doprowadzi ta bajkowa sceneria. Tytuł i wykorzystane postacie, jak choćby Gepetto czy wodnik Szuwarek, nie pozostawiają wątpliwości wchodzenia w inny świat. Z drugiej strony, świetny zabieg, by przykuć uwagę, bo czasami trudno na chwilę wytchnienia, a mały chwyt sentymentalny potrafi ją wygospodarować. Jednak autor wyprowadza czytelnika z błędu. Wiersze nie są bajkowym opowiadaniem. Są raczej lustrem, w którym podmiot pozwala czytelnikowi zobaczyć codzienność, jak mówi „zanim zdążyłem powróżyć z fusów”[iv] i dodaje „sześć dni / tyle trwa mój tydzień / prawie tyle ile Bóg stwarzał ziemię / przynajmniej dla tych którzy wierzą”[v]. To zderzenie z sobą dwóch sposobów patrzenia (wróżby, wiara), jest jednoczesnym zwróceniem uwagi na różnice w pojmowaniu życia. Podmiot zauważa, iż nie funkcjonujemy w świecie, gdzie wszystko jest dopracowane (choć to byłoby wygodne), bo wówczas całkowicie zatracilibyśmy swoją osobowość i zwraca uwagę, iż człowiekowi potrzebny jest moment złapania oddechu. Może się nim stać dzień wróżb, jak i szósty czy siódmy dzień tygodnia, bo niezależnie od poglądów odpoczynek jest niezbędny, dlatego podmiot próbuje znaleźć dla siebie, jak i dla odbiorcy, jeżeli ten zechce za nim podążyć, przestrzeń, zapraszając:
„wystarczy zajrzeć
przez uchylone drzwi”[vi].
To miejsce nie będzie idealną krainą, w końcu Gepetto stworzył Pinokia, ale przede wszystkim wskazującą na wiele sytuacji, które pomija się, czasami dla własnego wygodnictwa. Marek, przez pryzmat bajki, próbuje pokazać czytelnikowi, że czasami trzeba pozwolić sobie na irracjonalne spojrzenie na siebie i swoje otoczenie, wówczas kolejne, racjonalne, otworzy szerzej oczy, a może nawet zmieni podejście do dziejących się sytuacji, bo:
„mnie boli szyja od pochylania się
nad sobą”[vii]
Poeta pozwala swojemu bohaterowi mówić wprost do czytelnika:
„szacunek przychodzi z wiekiem
do siebie do ciebie
(…)
jednoosobowy
modrzewiowy wagon”[viii]
więc czas na zastanowienie, by nie okazało się, że, dopiero w tym wagonie, zasłuży się na dobre słowo otoczenia, wypowiadane ze względu na tradycję. Co ciekawe, autor umieścił te słowa w połowie zbioru pozwalając odbiorcy najpierw wejść w czytane utwory, skupiając jego uwagę na życiu ich bohatera, a ten, w swoich wypowiedziach, łączy w jedno realność i fikcję. Czytelnik nie do końca wie, kiedy autor, wkładając w usta podmiotu słowa, mówi poważnie, a kiedy częściowo kpi z odbiorcy. Mając w pamięci tytuł całego zbioru, można powiedzieć, że pozwala on na doszukiwanie się prawdy. Czy więc podmiot liryczny jest w tym, wykreowanym literacko, świecie zagubiony, czy to odbiorca ma się poczuć jak odkrywca? Marek nie daje na to odpowiedzi, pozwala jednak, by to poszukiwanie, było dla obu stron swego rodzaju lekcją pokory, połączonej z rozwojem pewności siebie. Fikcyjna sceneria może być sposobem ucieczki, i tak można ją traktować poprzez wspomniany eskapizm, ale może również być strategią przedstawienia problemów, bo „nieprawda mieszka w stajni / nie prawda / zajęła miejsce obok kozy marzeń / i słomy rzuconej pod kopyta”[ix]. W każdym razie autor nie narzuca formy odbioru. Powiedzieć mogę jednak, że ta, niby bajkowa, sceneria nie jest prostym obrazem, z którym czytelnik zostaje zapoznany. Autor stosuje wiele odniesień i przeskoków utrudniających przebicie się do wnętrza, przez co zmusza czytelnika do analizowania.
Na ile połączenie fikcyjnego świata z realnym jest pierwszym planem całej książki poetyckiej, tak zderzenie z sobą dzieciństwa i dorosłości staje się ważnym jej przesłaniem. Każdy utwór zawiera emocje z tym związane, które jednocześnie nie kipią i nie zniechęcają. Świat dzieciństwa często wiąże się ciepłem, miejscem beztroski i od takiego właśnie zaczyna Adam Marek wspominając warsztat dziadka. Podmiot, w tym miejscu, nie tylko czuł magię, ale przede wszystkim otaczający spokój. Można powiedzieć, że to przywołanie ma być nowym kierunkiem w rozpatrywaniu utworów poety. Z jednej strony dorosły podmiot chciałby znów stać się beztroskim chłopcem, wspominającym sobotnią kąpiel, kiedy „w misce po bracie / zostało trochę mydlin”[x], a z drugiej mówi głośno: „nie potrafię zrozumieć / odliczanych na palcach / chwil”[xi], co potęguje jego niepewność. Wspominanie dzieciństwa jest dla podmiotu sposobem odnalezienia tożsamości i im więcej wyciągnie z pamięci, tym lepiej będzie potrafił zrozumieć swoje obecne położenie, a w myślach znajdzie „… korzystniejszy rachunek / strat”[xii]. Poeta bardzo świadomie stosuje odtwarzanie wcześniejszych wydarzeń, by bohater mógł powiedzieć czytelnikowi:
„patrzę ci w oczy
i czuje to samo
(…)
równie miło wspominam
pajdę ze smalcem
tyle że ona
nie uśmiecha się do mnie”[xiii],
zwracając uwagę, że w przywoływaniu wspomnień występują nie tylko sielskie obrazki, gdyż należy rozpatrywać każdą stronę swojego życia. Bohater wspomina różne sytuacje, bo jak mówi „gdy zamykam oczy / goni mnie przeszłość”[xiv] więc trzeba przyjąć ją w każdej postaci. Ta próba podróżowania pomiędzy dorosłym życiem, a światem dziecka jest formą wyszukiwania dla siebie wygodnego miejsca, o którym myśli się „… za każdym razem /wcierając kolońską”[xv], by potem wrócić, bo wszystko zmierza w jednym kierunku, a „śmierć nie bywa bajką”[xvi]. Najważniejsze, to odnaleźć samego siebie i „… mieć kogoś / obok kto doleje / do ognia”[xvii]. Tu pojawia się ważny jeszcze jeden aspekt, którego można doszukać się w rozpatrywaniu zbioru na płaszczyznach realnych, a mianowicie rozliczenia siebie z całego dotychczasowego życia. Wiersze można potraktować jako formę pamiętnika spisanego po latach, by coś po sobie pozostawić. Autor tytułem jednego z wierszy zadaje pytanie „urodziłem się i co z tego?” dając podmiotowi możliwość odpowiedzi:
„głupio tak tort nazywać skrzynią
ale przecież świeczka
pięćdziesiąta i pierwsza
dziadowska”[xviii]
chcąc w ten sposób nakreślić potrzebę podsumowania wszystkiego, czego doświadczył w życiu, bo droga, którą przeszedł, „jak to droga / wije się skrętami węża / do domu / do ogrodu / do wody”[xix].
Wszystkie elementy, w poezji Marka, mają swoje odpowiednie miejsce, jednak czytając odnosi się wrażenie mocnego ich wymieszania, co wywołuje refleksje podczas czytania. Dodatkowym elementem, wzmacniającym odbiór jest obraz Leszka Kostuja, Leśny i przyjaciele IV, znajdujący się na okładce zbioru, a jego elementy dopełniają graficznie każdy z utworów. Ten obraz to swoisty rodzaj odbicia wszystkiego o czym wspomniałam. Zamyka w sobie fikcyjny świat, widoczny przy pierwszym spojrzeniu, oraz ten realny, znajdujący się pod zauważonymi maskami widocznych postaci. Symbol drzewa przywołuje obrazowo korzenie, czyli miejsce skąd się pochodzi, pień, którym się jest i koronę, czyli to co się osiągnie, poznając siebie samego. Wykorzystanie fragmentów tego obrazu na stronach zbioru, przypomina, iż należy składać w całość wszystko, co dotyczy życia, by móc, jak najdokładniej, zobaczyć cały wizerunek.
Poezja Adama Marka to podróż, która pozwala na urozmaicony odbiór. Może być zaczarowaną bajką lub realnym patrzeniem na życie. Może też być podążaniem za marzeniami, za tym czego nie ma na wyciągnięcie ręki, choć należy pamiętać, że „bajek nigdy dosyć / chyba że tych / opowiadanych samemu sobie”[xx], ale w tych trzeba znać umiar, by się nie pogubić.
Adam Marek, Ogród Eowyn, Wydawnictwo (FONT, Poznań 2020, ss. 52
[i] Marek A., Ogród Eowyn, FONT, Poznań 2021; Sen o Eowyn, s. 39
[ii] www.eledilion.pl – autor: Galadhorn
[iii] Marek A., Ogród Eowyn, FONT, Poznań 2021; zaczarowany ogród Eowyn, s. 21
[iv] Tamże; wodnik Szuwarek, s. 33
[v] Tamże; czas płynie inaczej niż sądziłem, s. 29
[vi] Tamze; Gepetto, s. 7
[vii] Tamże; łąka [była] kwietna w przyszłym roku, s. 38
[viii] Tamże; wycieczka za miasto, s. 26
[ix] Tamże; nie opowiadaj bajek w które nie wierzysz, s. 47
[x] Tamże, nauka pływania, s. 9
[xi] Tamże; wybierz właściwie z kim zjesz obiad, s. 19
[xii] Tamże, rybo-branie, s. 34
[xiii] Tamże; twoje oczy śmieją się pomarańczą, s. 16
[xiv] Tamże; zabawa w chowanego, s. 24
[xv] Tamże; wakacje, s. 23
[xvi] Tamże; rozmowa o tym co nieuniknione, s. 48
[xvii] Tamże; wieczorne pogaduszki prawie rodzinne, s. 44
[xviii] Tamże; urodziłem się i co z tego?, s. 43
[xix] Tamże; sen o drodze i mężczyzna który odchodzi, s. 40
[xx] Tamże; nic nie należy do nas, s. 11