Książka poetycka Rafała Gawrona Fest Tchnienie trafiła w moje ręce parę miesięcy temu i sprawiła, że musiałam się przegryź przez wiele elementów, występujących w niej, które mocno się z sobą splatają.
Autor ma bardzo specyficzny sposób pisania, choć, tak naprawdę, to jeden styl, którym manipuluje. Powiedziałabym, że zabiegi, które stosuje w swojej twórczości, są wykorzystywane z premedytacją, aby czasami drażnić, a czasami przekonać odbiorcę do swojej twórczości. Zresztą, w jednym z wierszy możemy przeczytać:
błogosławieni
którzy piszą wiersze
błogosławieni
czytający wiersze
Chyba rzeczywiście tak jest, że gdy ktoś przebrnie przez wiersze Gawrona i nie wyrzuci ich od razu z pamięci, tylko będzie chciał je poznać lepiej, to wciągnie się w tą poezję.
Fest Tchnienia to zestaw 93 utworów, które prowadzą czytelnika bardzo krętymi ścieżkami. Właściwie, przyglądając się grafice na okładce, przejście przez cały zbiór wygląda dokładnie, jak poszukiwania odpowiedniego pokoju na długim, hotelowym korytarzu. Trzeba otworzyć wiele drzwi, czasami przysiąść, by odpocząć i złapać oddech przed wejściem w kolejne. Wiersze otwierają się powoli. Jedne robią to wprost, bo „czas biegnie jak połączenie / (…) / zostawiam wszystko co mam” , inne wręcz wzbraniają się przed wejściem w siebie, gdyż „Czas nie zatoczył koła. / To rzeka. / To rzeka płynie. / To rzeka stawia mosty. / Ludzie umywają ręce.” . Nie ma jednego sposobu odbioru tej poezji. Mnie w pierwszej chwili wiele rzeczy w niej zirytowało, co wcale nie jest negatywną oceną. Ta irytacja spowodowała, że zrobiłam krok dalej, bo „…tylko gawron siedzi i / bazgrze pazurem jak kura” a ja uważam, że „po deszczu nic nie ginie / pojawia się nowe” więc warto tego nowego poszukać.
Twórca bawi się z czytelnikiem, prowokuje, wywołuje w nim dylematy. Wprawdzie oczekuje, że odbiorca, podzieli się swoją oceną, skupiając się na formie i temacie utworów, jednak ogranicza sposobem pisania, pole do dyskusji. Jego poezja mówi wprost:
zapaliłeś się na zielono
to nie pomaga
czerwień pobudza
i właśnie to, co w pierwszej chwili sprawia wrażenie, otwartego przed odbiorcą, bardzo szybko go stopuje, przypominając, że „z pobudek uniwersalnych / wszystkiemu można zaprzeczyć”.
Podmiot liryczny nie uznaje kompromisu pomiędzy tym co przedstawia, a tym, w jaki sposób zostanie to odebrane przez czytelnika. Wiersze są wykrojone na miarę technicznego spojrzenia na temat, pozbawione są zbędności w opisywaniu. Wydawać by się mogło, że ten sposób patrzenia mocno ograniczy odbiorców. Dla czytelnika, każdy kolejny wiersz, to kolejny stopień poznawania oszczędnych w słowach utworów, choć czasami wydaje się, że to odbiorca ma sobie dopisać to, czego brakuje. To pozwala na pozostanie przy nich na dłużej, gdyż okazuje się, że podmiot liryczny jest, wbrew pozorom i chęci pokazania go, w pierwszym momencie, jako twardo stąpającego po ziemi, mówiącego krótko i dosadnie, bardzo emocjonalny w swoich wypowiedziach. Autor dał mu na to całkowite przyzwolenie. Pozwala by wypowiadał się z czułością o przywoływanych wspomnieniach, o przyjaźni, czy miłości. W tym momencie ginie harde spojrzenie poety na świat. Jego wiersze zaczynają napierać miękkości, stają się bardziej wygładzone, choć skrupulatny, minimalny, ich zapis pozostawia ostre wrażenie.
Podmiot liryczny ma w sobie bardzo dużo sentymentu do wspomnień, szczególnie miejsc, w których czuł się spokojny, mógł złapać oddech, do których chętnie wraca, nawet jeśli tylko myślowo. Takim szczególnym uznaniem cieszy się Czystogarb. To emocje śmiechu i zabawy, gdzie „przebyte kilometry by dojść latem / do Mazurki i kąpać i Bóg wie co robić / tamy zazdrościły nam bobry / w lasach wybiegane ścieżki” . Czystogarb to również miejsce pierwszych miłostek, pierwszych doznań, gdy „w sezonie nie było białych koszul / dziewczyny / koc / traszki żabki / wrzask i śmiech” i „życie nam się kłaniało / za nos wodził dzień / noc nie miała tajemnic” . To dla podmiotu lirycznego kraina szczęśliwości, w której wszystko wydaje się proste. Przede wszystkim jest to miejsce na stałe wpisane w pamięć poety, stąd tyle przywołań w wierszach.
Twórca potrafi również pisać o innych miejscach, ale już nie darzy ich takim sentymentem, raczej zaznacza to, co w nich drażni:
Kraków wita językami świata
nawet kurwa mać nie słyszę
co knajpa czyli pub
bez języka nie dasz rady
barmani już są poliglotami
angielskie party co krok.
Tym sposobem podmiot liryczny zaznacza różnicę pomiędzy światem spokojnym, w którym żył, a tym, w którym przychodzi mu żyć teraz, gdy „Kryko w Rzeszowie płonie piwem / od piątej trzydzieści / dym leje się ze ścian / (…) / jaskinia utrapienia / w której cisza / gra pierwsze skrzypce” . Takie dwa przeciwstawne sobie światy pozwalają czytelnikowi na lepsze zobrazowanie emocji zawartych w wierszach. Tych emocji jest bardzo wiele, bo w zbiorze przeplatają się ze sobą różne wydarzenia, które, dla podmiotu lirycznego, mają znaczenie, zostawiły swój ślad i miały lub mogły mieć wpływ na jego życie. Nie są one tylko pozytywne, bo „zło zawsze pojawia się pierwsze / planuje jak złodziej / zawsze jest lepiej uzbrojone / pierwszy krok należy do niego”. Na ile to skrupulatne tworzenie dokładnie zarysowanych obrazów, bez dopowiedzeń, o którym mówiłam na początku, ma miejsce w zapisie utworów, tak już po poznaniu całości, nie przechodzeniu obojętnie od wiersza do wiersza, tylko zostawianie sobie w pamięci tego poprzedniego, zmienia całkowicie obraz przyjmowania całego zbioru.
W tym miejscu nie mogę już pominąć wszelkich uczuć, przedstawionych i opisanych w całym zbiorze. Wspomnienie ojca, gdy jest on obecny „… w opłatku / pod obrusem / przy stole” wywołuje u czytającego przywołanie jego własnych już nieobecnych bliskich. Wspomnienie przyjaźni, tych najważniejszych:
Byłeś mi bliski niby kolego
Kiedy piliśmy trupa żadnego
Żadnych wymówek i ciągły śpiew
Komary dziewczyn to był nasz dzień ,
oraz tych, które miały znaczenie w życiu, a dziś czekają „kiedy powiesz… / przepraszam…” lub mówi wprost „nie zbywaj mnie w sen / jeszcze pragnę… komentarzy? nie! / tylko słów spływających mi po ustach” .
Powrócę jeszcze do formy zapisu wierszy R. Gawrona. Nie będę ukrywać, że jego miniatury, porwały mnie już po pierwszym czytaniu. Dla mnie to utwory dopracowane, dokładnie przemyślane, krótkie i stanowcze.W nich zawiera się cały sens wiersza i nie potrzebują żadnej otoczki. W tych miniaturach najlepiej zobrazowane zostało, to, „wspomniane powyżej”, uczucie gdy czyta się:
dałem ci
kolory
a ty
pomalowałaś
nic.
Nie potrzeba żadnych więcej słów, podobnie jak zwrócenie uwagi, iż „kobieta o której piszę / mieszka we mnie”, by zauważyć, jak ważne jest to uczucie. W przypadku tych krótkich wierszy, całe to okrojone pisanie nie przeszkadza. Powiem więcej, nie odstawiłam tego zbioru na półkę właśnie dzięki tym utworom. To one pierwsze przyciągnęły mnie, mogłabym powiedzieć, że przeprowadziły ze mną krótką, męską rozmowę zaznaczając, że „przejdziemy się drogą / od a do z / odpowiem ci / tak lub nie”. Po ich przeczytaniu, chciałam znaleźć sens tych minimalnych zapisów w całym zbiorze więc przy nim zostałam. Miniatury, choć króciutkie, miały w sobie najwięcej siły, by mnie przekonać do tej decyzji.
Rafał Garwon, FEST TCHNIENIA, Wydawnictwo Ridero, Kraków 2019, ss. 118