Taniec, część arteterapii, mająca wspaniały wpływ na samopoczucie człowieka. Jest też jednym z najlepszych sposobów, by ukazać, ale również wyciszyć emocje, podnieść wewnętrzną satysfakcję i zniwelować poziom stresu.
Agnieszka Wiktorowska – Chmielewska w swojej książce poetyckiej Taniec wariata, która ukazała się nakładem wydawnictwa Fundacja Duży Format w 2021 roku, splotła z sobą obrazy i przeżycia. Te elementy tworzą w całości układ choreograficzny, a sam tytuł sugeruje jego różnorodność. To połączenie kilku różnych tańców, które przybrały wizerunek utworów poetyckich.
Zbiór składa się z trzech części, a każda z nich to inny rytm, inny układ. Sugerując się nadanymi tytułami: „Miasto i ludzie”, „Nienazwane” i „Cykl na P”, można przyjąć, że są też o odmiennej tematyce. Czy tak naprawdę jest?
Pierwsza część to podróż, w jaką autorka zabiera od pierwszego utworu, do zakątków bardzo dobrze jej znanych. Są to wiersze osobiste, przedstawiające przede wszystkim jej odbiór tak miejsc, jak i sytuacji. Nie pozostaje tajemnicą, że skupia swoją uwagę na Poznaniu, w którym „Dzień w dzień trykają się koziołki”[i]. Dla osoby znającej miasto nie będzie zaskoczeniem spacer ulicą Głogowską, czy szpital na Szwajcarskiej. Każdym utworem ukazywana jest różnorodność tego miejsca, a przede wszystkim, historia, która wpłynęła na jego ukształtowanie. Pojawia się postać Akiva Egera, rabina Poznania i Księstwa Poznańskiego w latach 1815 – 1837, kierującego jedną z najsławniejszych i największych w Europie uczelni talmudycznych. Jego grób znajduje się w Miejscu Pamięci, przy wspomnianej ulicy Głogowskiej, upamiętniającym poznańskich Żydów, uznając ich byt na tej ziemi. Ukazuje również obecność na ziemiach poznańskich ewangelików, którym, po przybyciu do miasta w 1571 roku jezuitów zabroniono odprawiania nabożeństw. Możemy przeczytać: „kościół ewangelicki przejęty”[ii]. Wiktorowskiej – Chmielewskiej nie jest również obcy stosunek do narodu niemieckiego:
„Poznań to polskie miasto wyjaśnia Wszechpolak,
który nie cierpi Bambrów, Lidla, wszystkiego,
w czym zagnieździł się germański pierwiastek
chociaż sam w jednej ósmej jest Niemcem,” [iii],
który mogło wywołać zajęcie Poznania, podczas II wojny światowej, przez niemieckie wojska, a być może, zagłębiając się, powodów byłoby więcej. Niezależnie, jak na to wszystko się spojrzy, miasto ma w sobie wiele różnych korzeni, a podmiot nakreślając kolejne obrazy, ukazując zlepek różnorodności. Ma to stać się wytyczną dla współczesnego funkcjonowania, bo to ludzie tworzą miasto. Stąd tytuł pierwszej części doprawiony słowami, w których:
„otwórz się na obce, wznieś ponad
to, co krzyczy i gryzie […]”[iv].
Poetka stara się prześwietlić miasto, dając prawo podmiotowi do nawoływania:
„najlepiej postanowić i stać się
dla siebie ciepłym majem”[v],
bo choć Poznać to „jedno, a jakby dwa miasta”[vi]. Autorka dostrzega piękne, jak i negatywne, obrazy i z dużą łatwością łączy przeszłości z teraźniejszością, ukazując „gdzie swoje źródło ma polskość”[vii] na tym właśnie terenie. By móc to zrobić, trzeba być dobrym obserwatorem.
Tak właśnie jest w przypadku Agnieszki Wiktorowskiej – Chmielewskiej, która, w drugiej części książki, stara się ukazać czytelnikowi zachowanie jednostki lub grupy, uzależnione od współczesnych wydarzeń, będących w przyszłości wspomnieniem w tym mieście. W swoim choreograficznym układzie autorka wchodzi głębiej, by skupić uwagę na wywołanej ekscytacji „[…] i nie ograniczać / obecności do świata / pikseli i logarytmów. / relacji z socjal mediów”[viii]. W tym przypadku tytuł „Nienazwane” sugeruje zwrócenie uwagi na to, co się dzieje i nadanie temu nazwy. Autorka nie odrywa tej części od poprzedniej, jedynie ukazuje to, co nowe, co wzbudza sensację i reakcję, bo choć „przyszłość wygląda najlepiej, gdy nie otwiera / się ciężkich od wspomnień powiek”[ix], to czasami nie potrzeba wspomnień, by zmienić wygląd przyszłości, funkcjonowania człowieka i jego otoczenia:
„[…] istnieją też takie
rodziny – ona wybiera
się na marsz równości,
on zostaje w domu
z półrocznym synkiem
obaj kibicują kobietom”[x].
Zauważyć można również, że jej utwory przepełnia z jednej strony tęsknota za spokojem, gdy „w miękkości traw zapadam”[xi] i dostrzeganie potrzeb:
„Dwójka całujących się staruszków,
tak nas widziałam […]”[xii],
z drugiej, ta tęsknota miesza się z koniecznością działania łączącą ludzi w dążeniu do celu:
„Kiedy kobieta do kobiety pisze
kochana niech Moc cię prowadzi
do Miłości, a Miłość do Mocy
rozpoznajesz całym sobą
(macicą, krwią, szyszynką)
siostrę ganiającą z wiatrem”[xiii],
a emocje, jednostki i grupy, powodując, że miasto nigdy nie śpi twardym snem.
Te wszystkie składowe, tak pierwszej, jak i drugiej, części doprowadzają czytelnika do ostatniej, która ma za zadanie scalenie wszystkiego, co zostało przekazane w poprzednich. „Cykl na P”, to nie tylko nazwa, to jedenaście drogowskazów, zawartych w tytułach kolejnych wierszy, jakie zostają przekazane odbiorcy. Nie ma prostszych sposobów na funkcjonowanie ogółu i jednostki jak stosowanie się do nich. Podmiot już w pierwszym utworze: „Pytajmy”, wskazuje na zainteresowanie tym, co jest tego warte i stanowi podstawę dalszego działania, od którego wiele rzeczy się zaczyna, by już w następnym wierszu wyraźnie zaznaczyć: „tylko wreszcie porozmawiajmy”[xiv]. Rozmowa stanowi podstawę nawiązywania więzi, rozwiązywania konfliktów. Każda kolejna wskazówka staje się rozwinięciem tej pierwszej, najważniejszej. Autorka nie pozwala na skupienie uwagi tylko na tym, co tu i teraz. Rady, które się pojawiają, dotyczą również pamiętania i bycia wdzięcznym „Za lasy, jeziora, łany, / szerokie horyzonty”[xv], bo nikt nie może funkcjonować sam dla siebie, nie czerpiąc z tego, co ma wokół. Biorąc pod uwagę treść całego zbioru można podsumować go słowami ujętymi właśnie w tej ostatniej części:
„Pokochajmy
Się, siebie, splećmy w jedno tworzywo,
spłodźmy dziecko (ze) świat(ł)a
i podarujmy je głodnym.”[xvi]
Jednostka, podporządkowana tym jedenastu radom, stanie się zdecydowanie silniejsza, a tę siłę będzie mogła wykorzystać na działanie, tak w obrębie ogółu, jak i siebie samego.
Książka poetycka, w której „każda część ma wyznaczone / zadanie […]”[xvii], daje czytelnikowi kompozycję będącą konstrukcją zbiorowości. Co więcej zauważyć można, że Agnieszka Wiktorowska – Chmielewska wychodzi poza ramy, w jakich znalazł się jej podmiot, unosi się ponad miasto, do którego zaprosiła na początku i przekazuje czytelnikowi odbicie życia w każdym miejscu. Wszędzie znajdziemy wpływ wydarzeń historycznych, ważnych osób, zachowań ogółu, a w tym wszystkim człowieka, który musi się odnaleźć, żyć, ale przede wszystkim zobowiązany jest do umiejętnego obserwowania i wyciągania wniosków. Te końcowe jedenaście rad to również przemyślany ruch poetki, wpisujące je w obraz zasady funkcjonowania miasta oraz w całokształt życia człowieka.
Zbiór to ujęcie ważnych sytuacji i postaw człowieka, można więc śmiało pogratulować poetce tej choreografii „tańca wariata”, w którym podmiot musiał opanować wiele układów, by w efekcie dać piękne przedstawienie. Wiktorowska – Chmielewska pokazała bardzo świadome i przemyślane wiersze, a całość odpowiada na pytanie zadane na początku i utwierdza w przekonaniu, że książka poetycka jest spójna.
Agnieszka Wiktorowska – Chmielewska, Taniec Wariata, Fundacja Duży Format, Warszawa 2021, ss. 60
[i] A. Wiktorowska – Chmielewska, Taniec Wariata, Wydawnictwo Duży Format, Warszawa 2021; Taniec Wariata, s. 11
[ii] Tamże, s. 28.
[iii] Tamże, s. 13.
[iv] Tamże, s. 9.
[v] Tamże, s. 18.
[vi] Tamże, s. 26.
[vii] Tamże, s. 24.
[viii] Tamże, s. 43.
[ix] Tamże, s. 37.
[x] Tamże, s. 36.
[xi] Tamże, s. 33.
[xii] Tamże, s. 41.
[xiii] Tamże, s. 40
[xiv] Tamże, s. 48.
[xv] Tamże, s. 50.
[xvi] Tamże, s. 54.
[xvii] Tamże, s. 36.