„Nauczyłem się jej na pamięć / żeby nigdy nie odeszła”
to najlepsze słowa, by rozważyć temat miłosnych obrazów w poezji. Tymi samymi słowami autor, omawianego zbioru, rozpoczyna swoje pisanie. Obecnie obserwuje się dominację pędu, gonitwy i całkowitego zatracenia w komunikatorach, mediach społecznościowych czy, ogólnie, w świecie wirtualnym. Na pierwszym miejscu stawia się krótkie, rzeczowe, informacje z emocjami wyrażonymi, tylko, przez emotikony przesyłane wraz z wiadomością. Współczesne trendy skupiają wokół siebie twórców, zakładających, iż czytelnik oczekuje wierszy chwytających i ściskających mocnym przekazem, silnym słowem czy skondensowanych w sobie do minimum. Takie założenie często odgórnie odsuwa na bok wiersze, które, w bardziej dosadny sposób, mówią o przeżywaniu uczuć wyższych, używają bezpośrednich zwrotów, czy pojedynczych słów, by je wyraźniej nakreślić.
Książka poetycka Marka Wołyńskiego „Miłosne abecadło”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa ANAGRAM w 2018 roku, pozwoliła przekonać się, iż poezja nie zatraciła swego liryzmu. W sposób klarowny przekazuje czytelnikowi emocje podmiotu lirycznego, jest formą spisanych uniesień i opisu sytuacji, które miały miejsce w jego życiu. Autor pozwala odbiorcy wejść w świat ekscytacji swojego bohatera. Oczywiście mowa tutaj o miłości, bo „Miłość / nie zna jednego imienia" a niejednokrotnie mówienie o niej wprost wiąże się z zawstydzeniem i niepewnością. Wołyński przedstawia perypetie podmiotu lirycznego, który doświadczył w swoim życiu różnych obrazów tego uczucia, od tych, które pojawiły się nagle i czasami wystarczył jeden gest, spojrzenie, gdy „Leżysz naga / w pełnym słońcu / W rysunku nóg i ramion / nie ma pokory”, by uderzyły z dużą siłą. Wówczas nie panuje się nad pożądaniem, chce się otrzymywać więcej i więcej, a za jego zaspokojenie „niespełnieni kochankowie / a są ich miliony / oddaliby / cały swój majątek”. Pojawia się nagła, niezrozumiała początkowo, fascynacja i widzi się całą przyszłość właśnie obok niej. Oczywiście, uczucie zauroczenia może zostać pomylone z miłością, gdy pojawia się pierwszy emocjonalny kontakt i pozostają „słowa taksówkarza o świcie / kiedy poprosił / by mocniej / zatrzasnęła drzwi”. Wszystkie te perypetie ukazane są z czułością i dużym zaangażowaniem. Poeta nie neguje żadnej postawy, nie krytykuje, a tym bardziej nie ocenia. Podmiot liryczny otrzymuje dowolność w podejmowaniu decyzji związanej z tym co będzie dalej, w jaki sposób się zachowa, jak przyjmie to co przyniosło mu życie.
Wiersze w zbiorze Marka Wołyńskiego są niczym puzzle, kompozycja układająca wiersze w taki sposób, aby oddawała to, co często w życiu następuje po sobie, by po złożeniu przedstawiły cały obraz borykającego się człowieka. Bohater spotyka na swojej drodze osoby, które mniej lub bardziej odciskają się w pamięci. Podmiot wspomina lata młodzieńcze i pierwsze miłosne rozkosze, gdy „serce mi bije / jakbym biegł do ciebie / przez cały sen / a to tylko duch / i twoja / rozpięta sukienka”, dochodząc do bardzo dużego zaangażowanie, podczas którego „Tak często i mocno / przytulali się do siebie / że stworzyli / całość”, i gdy wydawać mogłoby się, że już nic nie ulegnie zmianie, przychodzi moment rozczarowania lub pojawienia się nowego uniesienie. Ułożenie utworów pozwala dostrzec proces poszukiwania, odnajdywania (nawet jeśli jedynie na chwilę), a następnie, po pierwszej fali ożywienia, przejście do szarej rzeczywistości. Bohater nie kończy na momencie, kiedy wydawać by się mogło, że na jego drodze staje miłość wyśniona, wymarzona, gdyż oprócz niej pojawiają się inne pokusy, które na chwilę powodują drganie tej wewnętrznej struny, przedstawionej „… nienarodzonym motylem / w kokonie związanym / skrytymi marzeniami”. Wówczas świat wywraca się do góry nogami, a potem następuje rozczarowanie, bo „Miłość bywa jak ból / co odcięty od ciała / udaje anioła” i „Nie potrafimy już / podać sobie / jednego dobrego / słowa”. Podmiot liryczny Wołyńskiego nie zatrzymuje się i pozwala by w jego życiu wciąż pojawiały się wstrząsy związane z emocjami. Wygląda to trochę, jakby nie był, z jednej strony, zdecydowany na stabilizację, z drugiej, uważa, że nie miał obok siebie tej jedynej miłości, więc cały czas dąży do tego, by ją odnaleźć. Na końcu czytelnik może zobaczyć obawę bohatera wierszy, iż decydując się na poprzestanie w poszukiwaniu, jego życie straci barwy. W „Postscriptum” przeczytać możemy: „Czekam na ciebie / dniami które napiszą / kolejne wiersze / dniami które zaglądają / głęboko w oczy / dniami ubranymi / w szarą sukienkę / dniami jak nierealny / pląs do wytańczenia”, co potwierdza ciągłe dążenie do znalezienia tej czystej fascynacji. Podmiot nie ukrywa swoich tęsknot, bo, jak mówi: „tak niewiele pragnę / jedynie kropli wina / z ust ukochanej”. Te przedstawione w wierszach obrazy komplikują się, bo „… dobrze wiemy / że nie takiego / smaku szukamy”. Te kompozycje podmiot traktuje jak wyzwania, z którymi musi się zmierzyć. Im dłużej suka, tym więcej obrazów zapisuje się w jego pamięci, do której, po latach, sam może wrócić, bo jak pisze:
„związek dwojga to najpierw poezja, później proza, a na koniec – nader często dramat”
Cały zbiór dostarcza czytelnikowi tych wszystkich emocji. W prostocie utworów Wołyński zawarł cały zawiły świat miłości.
Po przeczytaniu całego zbioru rodzi się pytanie, jak taki obraz emocjonalnie przeładowanej, a jednocześnie spokojnej (bo mimo wszelkich zawirowań towarzyszących podmiotowi, nie wyraża on swoich uczuć w sposób gwałtowny) poezji ma się do współczesności? Niektórzy uznać mogliby go za przesłodzony, potocznie mówiąc. Odsłanianie miłości, gdy na świecie panuje nieopisana walka z jej okazywaniem, szczególnie gdy jest inna niż ta najlepiej znana, osobie obserwującej, forma, to bardzo trudne zadanie. Jednoczesne mówienie o własnych uczuciach, to rzecz, o której czytelnik nie powinien zapominać. Poeta, myślę, że zdawał sobie sprawę z poprzeczki, jaką postawił przed swoimi wierszami. Rozważanie sytuacji, w jakich może się znaleźć jego bohater, to również dobre lekcje (dla czytelnika) oceny siebie. Być może, wbrew opinii, od współczesnej poezji obecnie oczekuje się czegoś wysublimowanego, nie tylko nowomodnego rozpisania wersów .
Ważną informacją jest fakt, że opisywany zbiór, wydawać by się mogło, niedzisiejszej poezji, został przetłumaczony na język angielski przez Zenona Miernickiego i w takiej właśnie formie dwujęzycznej został wydany. Zostawiłam tę informację, z premedytacją, na sam koniec, aby stało się to przysłowiowa wisienką na torcie. Świadczy to o zainteresowaniu taka forma poezji w dzisiejszych czasach, a wiersze Marka Wołyńskiego nie potrzebują dosadnej reklamy, by wśród czytelników znaleźć swoich odbiorów.
Marek Wołyński, Miłosne abecadło, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2018