W sierpniu 1909 roku redakcja wychodzącego w Petersburgu czasopisma literackiego Apollon, otrzymała zagadkową przesyłkę . Na kilku kartkach wytwornego, perfumowanego papieru ,poprzekładanych zasuszonymi listkami ,widniały wypisane eleganckim, kobiecym pismem wiersze, podpisane jedynie inicjałem – „Ch”. Wiersze zaskakiwały niezwykłym urokiem, oryginalnością, świeżością i zdradzały niepospolity talent poetycki autorki.
Zachwycony nimi redaktor Apollona S.Makowski podjął decyzję o natychmiastowej publikacji, bez dochodzenia kto kryje się pod tajemniczym inicjałem.
Zachwyt Makowskiego podzielili wkrótce czytelnicy Apollona i skupieni wokół niego młodzi poeci.
Fascynację spotęgowały kolejne wiersze podpisane „Cherubina de Gabriack .” To nieznane nikomu nazwisko, a zwłaszcza niezwykłe imię spowodowało falę domysłów na temat autorki.
Krążyły coraz bardziej fantastyczne opowieści na temat jej cudzoziemskiego, arystokratycznego pochodzenia i jej nadzwyczajnej urodzie.
Sprzyjały temu same wiersze, pisane na ogół w pierwszej osobie i zawierające liczne zagadkowe aluzje osobiste.
Czytelnicy rozchwytywali kolejne numery Apollona z wierszami Cherubiny, a młodzi poeci wyznawali miłość autorce.
Ona sama pozostawała jednak w ukryciu, odmawiając wszelkich – poza listownymi – kontaktów.
Legenda rosła, urok poezji konkurował z fascynacją osobą autorki .Nikt nie podejrzewał jaka jest prawda, a była ona daleka od mitu.
Autorką wierszy była dobrze znana w kręgu „Apollonowców”, choć nie podejrzewana przez nich o znaczący talent literacki 22-letnia, niezbyt urodziwa, a w dodatku chroma Jelizawieta Dmitrijewa.
Urodziła się ona 31 marca 1887 roku w niezbyt zamożnej rodzinie. We wczesnym dzieciństwie zapadła na gruźlicę kości i płuc, która na ponad 10 lat przykuła ją do łóżka i pozostawiła mimo częściowego zaleczenia, trwały ślad w postaci wspomnianej wyżej ułomności.
Jak to często bywa, choroba sprzyjała kształtowaniu się niezwykłej osobowości przyszłej poetki.
Jelizawieta była niezwykle oczytana, posiadała wszechstronne zainteresowania, skłonność do filozofii
i mistycyzmu, ale nade wszystko to, co można nazwać „błogosławionym darem choroby” – nadzwyczajną wrażliwość i bogactwo duszy ukształtowane w czasie długich samotnych rozmyślań.
W 1906 roku Jelizawieta wyjechała do Paryża aby studiować na Sorbonie literaturę staro-francuską i hiszpańską. Fascynowały ją dawne romanse rycerskie, jej ulubioną postacią literacką był Don Kichot.
W Paryżu poznała młodego, choć już wybitnego poetę Nikołaja Gumilowa. Ta przelotna właściwie znajomość, kontynuowana po powrocie do kraju wywarła na Jelizawiecie niezwykle silne wrażenie, a fascynacja tym nadzwyczajnie urodziwym mężczyzną będzie w niej żywa do końca życia, znajdując istotne odbicie w jej poezji.
W 1908 roku Jelizawieta wróciła do Petersburga, gdzie podjęła pracę nauczycielki.
Poprzez kontakty towarzyskie nawiązała znajomość z poetami z kręgu Apollona.
Trudno ustalić początki jej twórczości. Pierwsze znane wiersze pochodzą z okresu paryskiego.
Odkrywcą jej talentu stał się zaprzyjaźniony z nią pisarz Maksymilian Wołoszyn, który postanowił ułatwić jej oficjalny debiut. Nie było to łatwe. Trwał właśnie słynny „Wiek Srebrny” poezji rosyjskiej.
Błyszczała gwiazda Błoka, tworzyli Briusow, Bieły, Chlebnikow, Balmont, Zinajda Gippius, Gumilow, rozpoczynała swoją wspaniałą drogę literacką Achmatowa. Wkrótce mieli pojawić się Jesienin, Cwietajewa, Majakowski; rzesze młodych poetów marzyły o debiucie.
Wołoszyn wpadł na pomysł szalonej mistyfikacji: wymyślił Jelizawiecie efektowny pseudonim, a później dyskretnie rozpowszechniał działające na wyobraźnię historie na jej temat.
Skutki były nadspodziewane, a gwiazda tajemniczej Cherubiny przyćmiła wiele uznanych sław poetyckich.
Niestety, baśniowy sen trwał krótko, zaledwie parę miesięcy. Poetka zdradziła w chwili słabości swą tajemnicę jednemu z młodych poetów, który nie zachował dyskrecji – i czar prysł.
Zdemaskowana poetka odwiedziła redaktora Apollona oświadczając, że „wraz ze śmiercią Cherubiny umarła i ona sama.”
Wyszła za mąż za kochającego ją od wczesnej młodości inż. Wasilijewa i wyjechała z Petersburga.
Demaskacja Cherubiny omal nie stała się przyczyną tragedii. Gumilow, który - podobnie jak inni poeci zakochał się w tajemniczej poetce, pisywał do niej namiętne listy miłosne, otrzymując równie gorące odpowiedzi. Ponieważ paryska znajomość z Jelizawietą odżyła w formie krótkotrwałego romansu, powstała niezwykła sytuacja podwójnego romansu jednego mężczyzny z tą samą kobietą.
Ze względu na to, że złośliwe plotki głosiły ,iż Wołoszyn był nie tylko autorem wierszy Cherubiny, ale również jej listów miłosnych do Gumilowa, jedynym honorowym wyjściem był pojedynek. Odbył się on w zimowej scenerii, w miejscu śmiertelnego pojedynku Puszkina. Szczegółowo opisany przez świadków pojedynek miał charakter groteskowy. Gumilow chybił, a pistolet Wołoszyna nie wypalił.
W zarządzonej przez sekundantów powtórnej próbie, Wołoszyn, który nie miał pojęcia o posługiwaniu się bronią, strzelił w powietrze, bojąc się, że mógłby niechcący zranić, czy nawet zabić przeciwnika. Mistyfikacja skończyła się.
Poetka jako Wasilijewa, pisywała sporadycznie drobne utwory prozą, bajki oraz- wspólnie z poetą S.Marszakiem - sztuki teatralne dla dzieci. Tłumaczyła też literaturę hiszpańską i staro-francuską.
Z rzadka pisywała wiersze, znakomite i bardzo dojrzałe, jednak ich nie publikowała.
W roku 1921 rozstrzelano Gumilowa pod standardowym wówczas zarzutem „udziału w spisku Kontrrewolucyjnym.” Poetka uczciła jego śmierć wspaniałym wierszem „Pamięci Anatolija Granta” (był to jeden z literackich pseudonimów poety).
Po śmierci Gumilowa poetką zainteresowały się organa śledcze GPU. Stała się ona obiektem licznych przesłuchań i represji. Śledzono jej kontakty z rosyjskimi antropozofami ,w czasie jednej z rewizji zabrano archiwum literackie poetki. W końcu zesłana została do Taszkientu, gdzie zmarła w 1928 roku.
Przed śmiercią dokonała jeszcze jednej mistyfikacji, wydając mały tomik „Domek pod gruszą”, przypisując jego autorstwo fikcyjnemu chińskiemu uchodźcy Zi Li Xiang.
W Związku Sowieckim poezji Cherubiny nie wydawano. Pokutująca historia o skandalu z mistyfikacją, niesłuszne podważanie autorstwa jej wierszy, sprzyjały całkowitemu zapomnieniu poetki.
Nieoczekiwanie, po upływie prawie wieku, nastąpił niezwykły renesans poezji Cherubiny.
Mnożą się wydania jej utworów, publikowane są opracowania dotyczące jej twórczości, a także zachowane wspomnienia o poetce.
Cherubina po raz drugi tryumfuje. Tym razem nie dzięki mitowi, tajemnicy imienia, ale dzięki samej poezji, która mimo upływu tylu lat, nic nie straciła ze swojego uroku i czaruje swoich czytelników może jeszcze bardziej niż wtedy, gdy niepotrzebnie mieszała się z nią legenda.
Cherubina de Gabriack - * * * (Dusza jak infantka)
Dusza jak infantka
Z portretowych ram...
Korona w brylantach,
Szczęścia nie ma tam!
Pokorne pokłony
Grandów, to czci znak...
Ognie i festony,
A szczęścia wciąż brak!
Ciągną swaty rzeką,
Komu odrzec: tak...
A serce daleko,
A księcia wciąż brak!...
Jest oprócz zamętu
W mojej duszy wszak
Kropelka talentu,
A szczęścia wciąż brak!...
(Paryż, 1906)
Cherubina de Gabriack - * * * (Znienacka, podczas opowieści)
Znienacka, podczas opowieści,
Z dali zapachem róż powiało,
Lecz serce, gdy mnie zaczął pieścić,
Jak kruchy kryształ popękało.
I te odłamki serca mego,
Boleśnie tak w duszę się wbiły,
Jak kolce krzewu cierniowego,
Jak troski złe ją poraniły.
Kropla za kroplą krew wypływa,
Odżywa w myślach to, co było...
I to miłością się nazywa...
Lecz jaka śmieszna jest ta miłość!
(Paryż, 1907)
Cherubina de Gabriack - * * * (Nieprzytulnie jest i szaro)
Nieprzytulnie jest i szaro,
Serce boli, ciężko mu.
Sama, z hiszpańską gitarą
Siedzę tu.
Kapią krople, brzmią kuranty,
Bukiet róż zapachem tchnie.
Blada twarz chorej infantki
W lustra szkle.
Toledańskiej dźwięk piosenki
Płynie do mnie z nocnej ćmy.
Głosik miły i dziecięcy,
Gdzie żeś ty?
Niepotrzebnych ksiąg folianty,
Drzewa w okna chylą się.
Blada twarz chorej infantki
W szarej mgle.
(1909)
Cherubina de Gabriack - * * * (Na tym zesłaniu niełaskawym)
Na tym zesłaniu niełaskawym,
pośród przeklętych murów żyję.
Siateczka żyłek niebieskawych
na białych dłoniach mych się wije.
Liczę paciorki różańcowe,
serce me gorzkim jest migdałem.
Za kratą, kropelki deszczowe
spływają po szybie zmętniałej.
I żadnym z Ronsarda sonetów
mojego smutku nie rozproszę.
Ja wszystkie utwory poetów
od dawna w mej pamięci noszę.
Za oknem ciemna noc zapadła,
nic nie rozproszy smutku dzisiaj.
Księżniczka w niełaskę popadła,
zabrano jej nawet trefnisia.
(1909)
Cherubina de Gabriack - * * * (Zamknięto moją celę ciemną)
Zamknięto moją celę ciemną,
klucz do niej wyrzucono precz
i czarny Anioł Stróż nade mną
ognisty trzyma w dłoni miecz.
Wieńca blask, ani też korona
nie budzą tęsknot w sercu mym.
Na cóż dziewczęcym dłoniom tym
byłby tu pierścień Salomona?
W ciemnicy nie zapłoną mej
szlachetnej piękności rubiny...
Nasz dawny herb przyjęłam w niej
i święte imię Cherubiny.
(1909)
Cherubina de Gabriack - * * * (W głębokich bruzdach moich dłoni)
W głębokich bruzdach moich dłoni
Swego życia czytam wyroki.
W nich trakt ku Mistycznej Koronie
I ludzkiej śmierci sens głęboki.
W złowieszczym pierścieniu Saturna
Życie i miłość się splątały...
Jaki też los mi wskaże urna,
Od jakiej krew popłynie strzały?
Szkarłatną spłynę w ziemię rosą,
Spaliwszy usta ziemskim żarem,
Czy może nogi mnie poniosą
Pod Róży i Krzyża sztandarem?
(1909)
Cherubina de Gabriack - * * * (Ja, niby paproć, kwitnę tylko raz)
Ja, niby paproć, kwitnę tylko raz,
ogniem w upojną kwitnę noc wiosenną.
Przyjdź tu, w zakątek leśny razem ze mną,
w zaklęty krąg i zerwij, póki czas.
Kochaj mnie. Bliską tobie jestem tak!
O, ulec chciej i weź mnie w swe ramiona.
Jestem śmiertelna, mam migdału smak,
jak śmierć podstępna, lecz czulsza niż ona.
(1909)
Cherubina de Gabriack - Koniec
S. Makowskiemu
Rycerzu miły! Kwiaty w darze
niosłeś Czarnej Damie dwornie,
by przed władzy jej mirażem
pochylić głowę pokornie.
Rycerzu dzielny! Nierozumnie
chciałeś unieść welon szpadą...
Wieniec się uchylił dumnie,
przed grubiańską twą odwagą.
Rycerzu biedny! Tajemnicy
nie poznałeś. Z pola walki
unosisz w swej rękawicy
tylko strzęp mojej woalki.
(1909)
Cherubina de Gabriack - Lumen coeli, sancta rosa
Róża jerychońska tylko raz zakwita,
Ale nie każdy może ujrzeć jej kwitnienie.
Ona oczom nabożnym zostaje odkryta
I sercom, które gorzkie poznały zwątpienie.
Gdy Pan postanowił, by Syn, jako człowiek,
Biedy i smutki ziemskie dzielił razem z nami,
Do Betlejem tę różę przynieśli Magowie,
Wraz z kadzidła i mirry i złota darami.
Od tej pory w grudniu, kiedy noc zapala
To płonące spokojnie światło Chrystusowe,
Róża pąk roztula i ujrzeć pozwala
Swe płatki w modlitewnym kolorze ,liliowe.
A potem, przez dzień cały, mam w sercu nadzieję,
Że się mi wreszcie spełni sen od dawna śniony
I ma dusza w ogniu szlachetnym zgoreje,
Do końca, jak ten kwiat przez Magów przyniesiony.
(przed 1910)
Cherubina de Gabriack - * * * (Samotnie w świecie błądzę ja)
Samotnie w świecie błądzę ja
Z pełną królewskich marzeń duszą.
Żadne marności mnie nie skuszą
I gorzka jest uroda ma.
Królową na widmowym tronie
Uczynił mnie przewrotny los.
Spleciona z moich rudych kos
Korona zdobi dumne skronie.
Lecz śpią w otchłani wieków już
Ci, którzy mogli być kochani.
Dręczeni tak jak ja troskami,
Jak ja, samotni w głębi dusz.
Umrę gdzieś, wśród obcej krainy,
Zaklęty się nie przerwie krąg.
Na cóż ta delikatność rąk
I wdzięk imienia Cherubiny?
(1910)
Cherubina de Gabriack - * * * (Żagiel podarty, wiosła połamane)
Żagiel podarty, wiosła połamane,
Morze dokoła szaleje.
Takie, biedaku, były nam pisane
Obojgu życia koleje.
Cichej starości też nie doczekamy.
Nie dla nas różowe zachody.
Wiosła złamane, żagiel potargany,
A wokół spienione wody.
Takie jest nasze ziemskie przeznaczenie.
Czy słyszysz ten grzmot daleki?
Popatrz jak łamią się tam fal grzebienie,
Szerzej otwórzmy powieki.
W ogniu spłoniemy, czy też pod falami
Spoczniemy na dnie tej toni?
Tylko się nie bój! Ktoś trzeci jest z nami.
Widzisz, kto ster trzyma w dłoni?
(przed 1920)
Cherubina de Gabriack - * * * (Gdzież jesteś ty, co dałeś mi swe imię)
Gdzież jesteś ty, co dałeś mi swe imię
Znak dni minionych?
Jakich pól ukwieconych
Dotykasz dzisiaj skrzydłem, Cherubinie?
W czyjej źrenicy
Zapalasz znów ogień święty?
W czyjej prawicy
Drży sztandar przez ciebie rozwinięty?
Skąd głos twój dziś płynie,
Z jakich ust, co trującej skosztowały strawy?
Kogo ty dzisiaj prowadzisz do sławy?
Powiedz, Cherubinie.
Czyja dusza wędruje dziś traktem znajomym
W męczarni matnię?
Wszak ty rozpaliłeś w murach Sodomy
Ognie ostatnie.
(1925)
Cherubina de Gabriack - * * * (Ciągle latają czarne ptaki)
Ciągle latają czarne ptaki,
O świcie i za dnia.
I mówią mi nocne majaki,
Że wkrótce umrę ja.
Niedawno, kiedy w sen głęboki
Zapadłam, przysłał do mnie on
Posłańca z pozaziemskich stron:
Był to faun lekki, czarnooki.
Zbliżył się do mojej pościeli
I rzekł z uśmiechem: „No cóż, śpisz?
Zakwitło tyle asfodeli,
A ty wciąż pośród żywych tkwisz.
Kiedy się do nas udasz w gości,
Na zawsze rzucisz ziemski gwar?...”
I fletnią wyrobioną z kości
Dotknął leciutko moich warg.
Zostało mi już tak niewiele,
Więc chyba mogę prosić was:
Nie przekwitajcie , asfodele,
Chciejcie zaczekać krótki czas.
Z rosyjskiego przełożył Andrzej Lewandowski