Akant 2014, nr 12
Wiersz sentymentalny
Siedzę samotnie, zamyślona,
Za oknem milczy śnieg puszysty.
Cisza… Kwiaty… Lampa przyćmiona –
A wkoło leżą stare listy.
Milczę, powoli czas upływa,
Już niemal słyszę ciszy tchnienia…
Treść listów wciąż jest dla mnie żywa,
Miłe przeszłości są wspomnienia.
Odeszły w nicość wszystkie cienie,
Została tylko radość czysta.
I dzisiaj z głębokim wzruszeniem
Zagłębiam się w spłowiałych listach.
„Ja będę kochał, śmiercią gardząc,
Aż po ostatnie życia tchnienie…”
Nie nadaremnie pragnął hardo
Zwyciężyć śmierć śmiały młodzieniec.
Miłość się w duszy wypaliła…
Cóż nam po snach ulotnych teraz?
Lecz sprawia tajemnicza siła,
Że słowo nigdy nie umiera.
Te słowa padły w uniesieniu,
Może kłamliwie lub zbyt śmiało;
Smutki uległy zapomnieniu,
Lecz słów zapomnieć się nie dało.
Snują się liter czarnych roje,
Przypominają dawne dzieje.
Tylko czystością i spokojem
Od ich nieprawdy dzisiaj wieje.
Niech słowa listu pożółkłego
Wciąż się w pamięci mej zjawiają.
Te dzieła serca śmiertelnego,
Większą moc od ich twórcy mają.
…………………………………………………
Za oknem głuchej nocy cienie,
Usnęły kwiaty, milczą śniegi…
A ja wciąż patrzę ze wzruszeniem
Na tych wyblakłych liter ściegi.
Zawierzenie
Nieboskłon chmurny jest i niski,
Wysoko płyną myśli moje.
Dlaczego, choć jesteś tak bliski,
Samotni jesteśmy oboje?
Bezlitosna jest moja droga,
U jej kresu śmierć się pojawi.
Lecz ja kocham siebie , jak Boga –
Miłość moją duszę wybawi.
Jeśli trudów drogi nie zniosę,
Małodusznie zacznę narzekać
I bunt przeciw sobie podniosę
I na szczęście zapragnę czekać –
Ty nie opuszczaj mnie w potrzebie,
Kiedy chwile próby przychodzą.
Słaby bracie mój, proszę ciebie,
Pomóż, pociesz, nawet mnie zwodząc.
Nas złączyło to, co nam bliskie,
Wspólną drogą stawiamy kroki.
Niebo jest złośliwe i niskie,
Lecz duch nasz – wierzę – jest wysoki.
Kwiaty nocy
Strzec się nam trzeba nocnych godzin,
One złe piękno w sobie mają.
Śmierć wtedy do ludzi podchodzi
I dziwne kwiaty ożywają.
Ciche, ciepłe są ściany moje,
Choć w piecu węgle się nie żarzą.
Ja się zdrady tych kwiatów boję –
Nienawiścią mnie one darzą.
Wśród nich płonę i czuję trwogę,
Ich zapach jest duszny i śmiały –
Ale ujść przed nimi nie mogę,
Bo niechybne tych kwiatów strzały.
Nocnym chłodem w okno powiało,
Gasną zórz ostatnich szkarłaty…
Delikatne ożywa ciało
I zbudziły się już złe kwiaty.
Kapią krople jadu leniwe,
Z mej arumy kwiatów na dywan…
Wszystko tajemne jest, fałszywe…
Wszędzie jakiś spór się rozgrywa.
Cicho kwiaty szeleszczą, dyszą,
Jak wrogowie śledzą me kroki.
Wszystko co myślę – wiedzą słyszą
I zabójcze gotują mi soki.
O, nie ufajcie nocnej porze
I nie wierzcie w piękno zdradliwe!
Każdy śmierci blisko być może,
Tylko kwiaty wtedy są żywe.
Z rosyjskiego przełożył Andrzej Lewandowski