Do tytułu niniejszej wypowiedzi skłonił mnie mimo woli sam autor, który dzieląc swą książkę Haiku garbate na poszczególne części: Wiosna, Lato, Jesień, Zima dodał tę „piątą porę roku", którą tytułuje Pustka. W niej właśnie znajdujemy, by tak powiedzieć, najbardziej osobiste odczucia Janusza Hurnika, doktora nauk humanistycznych, adiunkta w Instytucie Filologii Polskiej Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. To druga po Kobieta wobec świata. Oblicza polskiej współczesnej poezji kobiecej, rzecz literata z Kolejki obok Dobrodzienia. Druga, ale nie ostatnia. W biogramie zamieszczonym na końcu Haiku garbate pojawia się informacja, że wkrótce będzie kolejna pozycja poświęcona literaturze współczesnej Kanonik, czyli prywatny kanon wierszy przewrotne interpretacje. Te „przewrotne interpretacje" intrygują zwłaszcza, ale póki co, skupmy się na tej, którą mam w dłoniach. To debiut poetycki twórcy i od razu dodam, że znakomity. Dlaczego? O tym za chwilę.
Tylko „Piąta pora roku", czyli część ostatnia Pustka, Haiku garbate nie nastraja, by tak rzec, optymistycznie. Zawiera teksty o charakterze egzystencjalnym, a więc naznaczone przemijaniem i wtłoczone w dzień dzisiejszy bardzo dojrzałego człowieka, który zmaga się, by tak określić, z organicznym jego upływem. Tu bardzo sugestywne obrazki: „zaszyłaś się kobieto/ w dziupli z wyblakłą/ tapetą wspomnień" i „ kęs za kęsem/ wspinam się na/ górę zaspokojenia". Te zauważenia zdają mi się być istotne w kontekście myślenia o poezji, bo przecież ona jeśli ma przetrwać nie zna poczucia czasu. Poeta ma zawsze dwadzieścia lat chciałoby się w tym miejscu przypomnieć.
Haiku garbate, to cykl trój-wersowych myśli, które pod względem formalnym tylko przypominają klasyczne Hai – Kai, czyli gatunek japońskiej poezji lirycznej powstały w XVII wieku i uprawiany do dziś. Haiku składa się z trzy-wersowych, nierymowanych strof, w których kolejne wersy mają rozpiętość: 5-, 7-,5- sylabową. Tematyka jest bardzo rozległa, ujęta zwięźle, rzeczowo, często dowcipnie, utwory zamknięte są zazwyczaj wyrazistą pointą. Mistrzem tej formy poetyckiej był żyjący w XVII wieku poeta japoński Matsno Basho, który notabene jest autorem jednego z trzech mott poprzedzających książkę; „Już nikt nie idzie/ tą naszą droga polną/ wszedł zmierzch jesienny". Tu przy okazji rodzi się pytanie czytelnika, co do autorskiego motta, bo to bardzo enigmatyczna myśl: „wciąż trwają we mnie / okruchy męskich spełnień/ 1978 roku". Ta tajemnicza data.
Haiku Janusza Hurnika jest garbate. Ale nie chodzi tu o wiek debiutującego poetycko autora, że pozwolę sobie na żart. Pan Janusz trzyma się znakomicie i żadne tam „garbate" nie wchodzi w rachubę. Przyczynkiem do tak zatytułowanego tomu poezji wzorowanej na klasycznej, japońskiej formie jest ilość sylab w obrębie poszczególnych wersów. Rozpiętość 5-, 7-, 5- jest mu w zasadzie obca. Bo na przykład, jeden z piękniejszych obrazów, tych quasi haiku: „Chmury/ nacinane gałęziami/ kuśtykają dalej", to 2-, 8-, 6- sylabowa konstrukcja. Takich znajdzie czytelnik większość. To wyjaśnia tytuł.
Przyznam, że spodziewałem się od autora książki krytycznoliterackiej, myślę o Kobieta wobec świata. Oblicza polskiej współczesnej poezji kobiecej" zajmującego się na co dzień wykładem, czy też opisem współczesnej poezji polskiej rzeczy bardziej wydumanej, nie przystającej do poezji sensu stricte. Rzeczy, która jest formalnie dobra ale brak jej iskry, brak jej pierwiastka czystej poetyckości, żywotności, jak to częstokroć bywa u literaturoznawców, krytyków literackich, którzy nasiąknięci przeczytanymi tysiącami wierszy klecą jakby z zazdrości własne, ale szczęśliwie, pomyliłem się. Te trój wersy, bo trudno nazwać je klasycznym haiku, w istocie żyją. Czuje się w nich autentyczne przeżycie, to co najbardziej istotne w kontakcie z czytelnikiem. Jakie one są, jak mogą jawić się czytelniczej percepcji? Myślę tu o czterech porach roku Wiosna, Lato, Jesień, Zima. Trój- wersowe niby haiku i ich poszczególne jakby nagłą kreską jawione obrazy.
Należy odczytywać je w dwóch, by tak powiedzieć, kategoriach. Ta pierwsza ma charakter typowo impresyjny. Rzeczy przez Hurnika tam zawarte nie wymagają poszukiwań głębszych treści, są impresjami dostrzeżonej rzeczywistości. To jak ta: „w kaplicy łazienki/ srebrzy się/ twarz madonny", czy: „krańczak chleba/ jaśnieje jak skrzydła/ żurawia". Ot poetyckie obrazki, które na dobrą sprawę intrygują samą swą poetycka formą, jej pięknem, bez możliwości poszukania głębszych treści. Są poetyckimi zauważeniami. Ta druga prowokuje do myślenia, jak choćby takie sformułowanie:
„rozlana woda
schnie długo
w pustych dłoniach"
Ten obraz niepokoi. Czujemy tu od razu pewien przekaz; „rozlana woda", a zatem jakieś niespełnienie, może nie aż tak ważne, bo przecież rozlaniu uległa tylko „woda", która z drugiej strony była uważana przez starożytnych za jeden z podstawowych elementów formułujących Kosmos, dla wielu była elementem najważniejszym – pierwotną pramaterią, z której wyłonił się świat lub która dała początek życiu, jak pisał Tales: „Początkiem wszechrzeczy jest woda", czy czytamy w biblijnej księdze Genesis: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię./ A ziemia była pusta i próżna, i ciemności były nad głębokością,/ a Duch Boży unosił się nad wodami." Symbolika wody, że schnie długo, a zatem i czeka cierpliwie na swe właściwe odczytanie realizuje się w poincie „w pustych dłoniach". Wewnętrzne przekonanie o pustce własnych możliwości, o niemożności, by tak ogólnie powiedzieć, czynienia dobra nie dzieje się natychmiast, z dnia na dzień, pisze autor. To proces, który się kumuluje w człowieku i nagle nieopacznie się pojawia. Zauważamy to zbyt późno, wtedy, gdy już się dokonał. A jeśli w „pustych dłoniach", a więc nie mających nic do powiedzenia, dramat „rozlanej wody" jest niewspółmiernie większy. Takich do odczytania trój wersów możemy znaleźć w Haiku garbate więcej.
Przy lekturze tomu poetyckiego Janusz Hurnika trzeba zauważyć jego niebywałą wrażliwość na naturę jako taką i w tym go otaczającą. Na przykład trój wers:
drży trzcina to ptaka
serce wpisuje się
w jej trwanie
Obecność natury, to dla niego probierz prawdy o otaczającym nas świecie. A w niej ta, która pozwala się odczytać w sposób jak najbardziej racjonalny i poetycki zarazem:
„Chmury
nacinane gałęziami
kuśtykają dalej"
To obraz naszej rzeczywistości i do niej stosunek. Nasza niepełność i syzyfowy kamień pchany pod górę i z uporem pomimo że, „Chmury", a tam gdzieś nasze błękitne niebo. Tak jak my widzący je z perspektywy Ziemi zasłaniamy je sobą. Ot tak czyta się ten obrazek. To jeden z tych o charakterze zagęszczonych w sobie treści, który pozwala się odczytywać nie jako li tylko poetycką impresją.
Zinterpretujmy więc na użytek czytelnika jeszcze jeden, który sądzę pozwoli właściwie odczytać treści pomieszczone w Haiku garbate, oddzielić te formy, które są tylko dobrze zauważonymi poetyckimi obrazami, swego rodzaju poetyckimi perełkami czasami, od tych niosących faktyczne – treści, pozwalającymi się czytać jako przekaz. Takie sformułowanie:
szare mgły
nasze dymy i niebo
a trawa drwi sobie
Ile w tym treści. Trawa, jej w naturze wieczność, zawsze obecna. „Nasze dymy i niebo", czyli nasz bunt wobec zastanej rzeczywistości i pragnienie transcendencji, czyli obecności poza zasięgiem doświadczenia. Stąd owa „drwi sobie" z naszych marzeń i mrzonek trawa; jest wieczna, niezależna, piękno i okrucieństwo natury, które nie pozwala nam zaistnieć poza swoja obecnością. Takich poetyckich perełek jest w tomie Haiku garbate Janusza Hurnika wiele. Warto je odnaleźć, oddzielając od stricte impresyjnych. Ich potencjał treściowy i urok zwabiają i dla wytrawnego czytelnika są przyczynkiem do myślenia. Takie np. quasi haiku jak: „ten patyk sterczący/ rozbija błękit nieba/ ironia odrzucenia". Niepokojący obraz, który z kolei zdaje się być dobrym przyczynkiem do powstania pełnowartościowego wiersza w sensie możliwości poszukania dalszego ciągu. Ale tu już wchodzimy w sensu stricte warsztat poety. To tak, na marginesie.
Haiku garbate poety z Kolejki obok Dobrodzienia jest pozycją, która dobrze wpisuje się w wachlarz współczesnej poezji polskiej. Znajdziemy tam sporo poetyckich perełek i niebagatelnych treści, które wymagają zastanowienia, pochylenia się nad otaczającą nas rzeczywistością. „Piata pora roku" jak piaty zmysł po dotyku, węchu, wzroku i smaku, które uczestniczą w krystalizacji tego tomu mówi Pustka, chyba trochę przewrotnie, mówi pewnie - poezja. Tak, bo to jest poezja.
Janusz Hurnik, Haiku garbate, Kolejka 2010, ss.46.
- Janusz Orlikowski
- "Akant" 2011, nr 8
Janusz Orlikowski - Piąta pora roku?
0
0