Zastanawiałam się, czy podjąć ten temat. Wydaje się taki oklepany, już wszystko zostało niby powiedziane, że ludzie wiedzą jak to wygląda, że mnie to nie dotyczy, że oni tacy nie są, to zdanie tylko tych, co zazdroszczą lub sobie nie radzą. A jednak stało się to dla mnie prowokacją. Zdaję sobie sprawę, że moje pisanie nie uleczy to sytuacji, że jest to walka z wiatrakami, ale mimo to trzeba głośno mówić jak jest, a nie zamiatać pod dywanik i to często z Ikei. Nie wyciągnie ich to z masowej głupoty, ciemnoty, uprzedzeń, kompleksów, pijaństwa, służalczości, poddaństwa, uległości, obłudy... uffff.
"Pracownik nie jest winien swojemu pracodawcy służalczości i posłuszeństwa, jest mu jedynie winien usługę, za którą otrzymuje zapłatę będącą nie łaską, lecz zasłużonym wynagrodzeniem".
Ludwig von Mises
Teraz zapewne gros społeczeństwa chętnie by mnie zlinczowało (adresu nie podam !). Lista moich uwag jest długa i niezbyt pochlebna, lecz latami nasi rodacy pracowali i nadal pracują na takową. W pocie czoła na kolanach, czołgając się i płaszcząc za przysłowiową kromkę chleba. Nie są to puste frazesy, lecz moje obserwacje i doświadczenia. Bez znaczenia czy jest to Holandia, Belgia, Niemcy, Polak wszędzie jest sobą.
Kompulsywnie dążymy do Zachodu, a paliwem jest masa kompleksów.
Będę mówić o tym, co dzieje się w Holandii, bo takie mam doświadczenie, ten kraj owszem daje nam możliwości zarobienia trochę eurasów w zamian za pozornie lepsze życie. Cyrograf, który podpisujemy w fazie A. Praca zazwyczaj za najniższe wynagrodzenie, w słabych warunkach i o zgrozo... ulubiony tekst agencji pracy ...DUŻO GODZIN.
Wytłumaczę, o co chodzi! Mianowicie, praca fizyczna, ciężka, zazwyczaj po 10-12 godzin. Tu was zaskoczę. Polak to takie stworzenie, które samo tego właśnie pragnie i domaga się, więc pracodawcy ładują wręcz łopatą i dowożą taczkami więcej roboty, i więcej, i szybciej,.. bo dlaczego nie spełniać marzeń biedoty. Przybywają tu masowo z rodzinami, aby właśnie dniami i nocami, bez życia prywatnego zapierniczać w pracach, których raczej Holender nie tyka. Szlachtuje biedną zwierzynę, hala produkcyjna, szklarnie, pola, fabryki... Polak tego pragnie, to zaszczyt i jeśli odmawia tak upragnionego zajęcia, bo uważany jest za dziwaka, frajera i świra...Pracujesz te 11,12 godzin, nie pytasz dlaczego, bo to źle przyjmowane jest na salonach... No to same plusy - zaoszczędzisz, bo po powrocie jesz obiad z kolacją, wydatki maleją. Bigos i kiełbasa z Polski zostają na drugi dzień. Są tacy, a to czuć to z daleka, na myciu też oszczędzają. Są tacy, co jeszcze lecą na drugą fuchę.
Mało, ciągle mało. Jak ,,zjadą" do Polski to ,,trza" się pokazać jak to się powodzi za granicą. Taki to naród, nie da się go zajechać. Śrubują normy na maxa. Polak da radę. Jeszcze jest tak plastyczny i zdyscyplinowany, że pilnuje i pogania innych. Inne narody poznały się na Polakach. Nie jest to podziw, nie jest to szacunek, lecz pogarda. Nas nie trzeba pilnować. Najlepszy poganiacz to Polak dla Polaka. Zaganiacz to nowy gatunek stworzenia, który charakteryzuje się płaskimi kolanami i ma świetnie wyćwiczony głęboki ukłon. Bardzo nie lubi innych stworzeń tego samego gatunku, którzy zarobili więcej dudków. Oddał lub wynajął na potrzebę firmy swą duszę, ciało, umysł, który był i tak łatwy do wymodelowania. Taki wzór, odlew, który pasuje do tego gatunku. Zaganiacz ma za zadanie zaganiać jak Bordel collie stado baranów. Nasz rodak, wymodelowany z tej podatnej gliny nawet jest zadowolony i dumny z siebie. Bicie rekordów w normach pracy czasowo-niewolniczej to nasz narodowy sport. Medalem jest gwóźdź do trumny, tyle że nikt im tego jeszcze nie powiedział.
Tu przytoczę pewien aforyzm:
Głupi po szkodzie, głupi zostanie, kto buduje na ludzkiej głupocie
ten buduje pewnie i trwale.
Jeśli jesteś człowiekiem samodzielnie myślącym, posiadającym swoją godność, jeśli chcesz się rozwijać, jeśli pragniesz być sobą, jeśli pozostało w tobie, rodaku, odrobinę rozsądku to proszę zostań w swoim kraju. Nie jest to apel związany z pandemią, chyba że z pandemią głupoty, która niestety nigdy nie minie.
Polak ma też zalety... Dyscyplina. Jest tak zdyscyplinowany, że pilnuje drugiego, aby się podporządkował, uległ grupie, nakazom, zakazom. Tłum tak skutecznie będzie wpływał na przybyłą nową jednostkę, że albo ona się podporządkuje, albo musi odejść.
Przytoczę pewną scenkę rodzajową, która przydarzyła się mojej osobie. Ja, poszukująca wsparcia w Urzędzie Pracy (tzw. UWV WERKbedrijf) i pani urzędniczka (notabene Polka). Wezwano mnie na poważną rozmowę po tym, jak po dwóch dniach zwolniono mnie z pracy za niewyrabianie norm, bronienie własnej godności. Moim wykroczeniem były dyskusje na ten temat. Zdaję sobie sprawę, iż mogli być w szoku, że masa robotnicza nagle ma głos, więc mogli zareagować nieadekwatnie do sytuacji. Jednakowoż gdy kurz opadł, znowu zostałam bez pracy. Pani urzędniczka była wręcz oburzona. Uświadomiła mi, że wszyscy jesteśmy tu królikami doświadczalnymi!! Widząc jej obłęd w oczach, zaczęłam w to wierzyć. Myślę, że kilka doświadczeń musieli na niej dokonać. Powiedziała mi także, tak z czystego serca ..., że trzeba ,,zamknąć gębę” i robić co każą.
Jestem chyba dziwna, bo uraziło mnie takie traktowanie. Na obczyźnie jest jeszcze jedno zjawisko. Można powiedzieć: bierzcie i jedźcie z tego wszyscy. Polki bardzo chętnie wychodzą za mąż za Holendrów. Czasem taki jest ich cel życiowy, łatwe życie w dostatku i dobrobycie. I gdy ten cel się ziści, pani staje się inną osobą. Zmienia się percepcja. Staje się czystej krwi Holenderką. Uważa koleżanki Polki za gorszy gatunek, mimo że jej sytuacja nadal jest taka sama, tyle że wykonuje te prace już nie 8, 10 czy 11 godzin, lecz 24. Holender ma już gosposię na pełen etat. Holenderskie kobiety nie pucują tak chaty jak polskie, nie stoją przy garach, nie nadwyrężają się w pracy. Polskie kobiety do tego starają się i nadskakują, aby pan zostawił je na swych włościach.
Przyjrzyjmy się teraz polskim mężczyznom. Nie zaprasza się ich na salony swoich domów, nie są tak doskonałą partią jak kobiety ze wschodu. Czy są za biedni, czy za leniwi, czy lubią sobie chlapnąć? - pozostawiam to do przemyślenia w indywidualnym toku.
Bardzo bym chciała wnieść trochę optymizmu, aby nie powiedziano o mnie - malkontentka. Oczywiście, każdy ma inne doświadczenia, postrzeganie świata, wiedzę, oczekiwania..itd. Gdy otrzymałam propozycję pracy w fabryce przy maszynach i bezczelnie nie podobało mi się, uwłaczało to mojej godności i nie chodzi tu o same obowiązki, lecz brak szacunku dla ludzi, którzy wykonują ciężką pracę, której nikt z miejscowych nie chce, to innej osobie bardzo się podobało, ponieważ była w innym momencie życia, na innym poziomie. Nie ma tu lepszych, gorszych. Nie ma sensu nikogo zmuszać. Każdy chce godnie przeżyć życie. Niech ocena poziomu tego życia należy do każdego. Nie rodaków, nie pani urzędniczki, nie Holendrów, Niemców czy innych... Każdy niech pilnuje swojego podwórka, czy czasem nie trzeba na nim posprzątać.
Zapewne są Polacy na wyższych stanowiskach z większymi aspiracjami. Moje pole widzenia objęło raczej najliczniejszą grupę rodaków, którzy reprezentują nasz kraj, niestety nie zawsze godnie. Dżentelmeni i damy raczej zostają w kraju.
Maria Czubaszek powiedziała: ,,My, Polacy, z zupełnie niewiadomych dla mnie przyczyn kochamy się nurzać w cierpieniu". Czy jest to związane z religią, czy z dalece posuniętą głupotą?