Głos
O losy, kręte losy
i sen nasz, czarnowłosy
Milkliwe podniebienie
w zwyczajnej, ziemskiej cenie
Słychać, jak wiatrem się łamie
na orbicie kamień
Kolo, zwrotnym kołem kręci
po stronie pamięci
Niżej skały, drogą
idzie radość z trwogą
Mają, co uniosą
na przyboś, więc prawie boso
My za nimi, z trudem
maskując obłudę
Krążymy, wracamy bez-powrotnie
w tę ludną i duszną, samotnię
O losy, niecierpliwe losy
Macie nas wszystkich dosyć!