Burza od-
jechała piorunem
Żółte wody wyschły
na glinianych polach.
Sąsiadowi ukradli rower.
Robotnicy o zmierzchu
Zeszli z budowy. Starzy
poszli spać. Młodzi nie chcieli
przestać. Więc wyszła
na jaw
złośliwa przewrotność
losu. Cisza. Na-
tężenie
dźwięków. I dalej
w tym stylu –
Głos
O losy, kręte losy
i sen nasz, czarnowłosy
Milkliwe podniebienie
w zwyczajnej, ziemskiej cenie
Słychać, jak wiatrem się łamie
na orbicie kamień
Kolo, zwrotnym kołem kręci
po stronie pamięci
Niżej skały, drogą
idzie radość z trwogą
Mają, co uniosą
na przyboś, więc prawie boso
My za nimi, z trudem
maskując obłudę
Krążymy, wracamy bez-powrotnie
w tę ludną i duszną, samotnię
O losy, niecierpliwe losy
Macie nas wszystkich dosyć!
Fragmenty zapomnianej antologii
My, to jestem ja i ty
I nie ma na to sposobu
J. K.
był taki poeta
mieszkał w londynie
pisał epigramaty
i tłumaczył
był taki człowiek
urodzony w recife
autor licznych zbiorów
i dziennikarz
był taki facet prawnik
przebywający w asunciün
wydał szereg książek
o literaturze
był taki ktoś
wydawca pism comizahual
także poeta
honduraski
byli inni głośniejsi
których nigdy nie przeczytam
choćbym żył
jak mój przyjaciel 92 lata
on też był
a nawet jeszcze jest
i wciąż wierzy
w literaturę
Cieniom Zb. Jerzyny
Weszła w obecność
resztka jego nieobecności:
trudniejsza
niż prosty mezostych
Wyszła obcość
z zielonego przylądka słów:
między zrosty
asymetrycznych bruzd
W zeszłym wieku
było tak samo:
względna cisza pełzających sekund
za zamkniętą bramą
Z rymów kalekich
większość świata zajmuje literatura racjonalności
H. Bereza
list
do ojca napiszę
może jego ciszę
usłyszę
matce
przypomnę bez słów
dziecinny kolor
bzu;
sobie
spróbuję wyznać
czym była
ojcowizna
tobie
przez trawę objętym
zadedykuję
me błędy;
lekko
odjęci całości
będziemy
zamknięci w przenośni
ona
kuzynka skojarzeń
nowe nam źródło
wskaże
Fragmenty zapomnianej antologii
Podwójne odejście. Na początku wieku
I wznosiło się dalej drzewo niedosiężne
Cz. M.
zanim zadławił się realną nie-
obecnością, czas go zdjął
ze swojej listy znaczeń
skrzydłem kruka
wyciekającymi kropelkami
mowy
po nim ona, chuda, mądra przyczyna
w kobiecym ciele
zeszła z głośnego
afisza
w głąb słynnego
bezdna
jakbyś ich znał jednocześnie, a przecież
są odrębni
osobni
osobliwi
na swój sposób prawie żywi
w oczach
trwoniących ułamek po ułamku
chwile
nie do zapisania
pod skórą
wygubionych przypadków
on
ciszą liter
podkreśla każde przekleństwo
i sens erotyczny
ona
szuka dla przyjaciół prezentów
w nadrealnych kramach
nawet gdy ominą nas bezdroża
będziemy zmęczeni