(artykuł prezentuje poglądy Jana Gwalberta Pawlikowskiego zapoczątkowane tą historyczną rozprawą)
Jan Gwalbert Pawlikowski – młodzieniec towarzyszący Adamowi Asnykowi w wyprawie na „Wysoką", zdobywca Mnicha, (od daty jego wejścia datuje się polski alpinizm) gdy wydawał rozprawę „Kultura a natura" był już pięćdziesięcioletnim mężczyzną z imponującym życiowym dorobkiem pełnym jednak młodzieńczego entuzjazmu, wiary w ideały, a nade wszystko bezkompromisowości i ostrości spojrzenia. Cechy te przeniknęły do jego publicystyki.
Pracę „Kultura a natura" odczytywano w czasach jej powstania, przede wszystkim jako krytykę mieszczańskiego stylu życia i episjerskiego systemu wartości. Obecnie na uwagę zasługuje jako pierwsza polska próba obrony przed konsumpcjonizmem, tym ciekawsza, iż podjętą przez ekonomistę. Najprawdopodobniej Pawlikowski zdawał sobie sprawę z faktu, iż w demokratycznym systemie rynkowym: konsumenci są władcami i chcą, by uczyniono zadość ich potrzebom, dużo wcześniej niż stwierdził to Ludwig von Mises przywódca intelektualny „austriackiej szkoły ekonomicznej". Dlatego też z taką siłą kwestionował prymat ekonomii w gospodarce zasobami ojczystej przyrody.
Pawlikowski był przekonany, że ludzkość nie uniknie ryzyka samozagłady bez poniesienia wyrzeczeń. Postulował, propagowane już w starożytności przez cyników i stoików, ograniczanie potrzeb. Wierzył, że stosunki miedzy człowiekiem a przyrodą wtedy dopiero będą oparte na właściwych zasadach, gdy człowiek w pełni świadomie zaakceptuje ograniczenia i powstrzyma się od eksploatacyjnych zapędów. Bowiem w rezygnacji z postawy konsumpcyjnej dostrzegał fundament nowego przymierza z naturą. Dlatego to zdecydowanie twierdził, że prawidłowy rozwój kultury winien prowadzić człowieka do pogłębienia jego stosunku do przyrody, czyli po prostu poznania i zaakceptowanie jej taką jaką jest.
Teza Jana Gwalberta Pawlikowskiego, iż: Idea ochrony przyrody poczyna się tam dopiero gdzie chroniący nie czyni tego ani dla celów materialnych, ani dla dobra związanej z tworem przyrody(...), innej pamiątkowej wartości, ale dla przyrody samej, dla upodobania w niej, dla odnalezienia w niej wartości idealnych w pełni uzasadnia zaliczenie jej autora nie tylko do grona wybitnych sozologów, ale również prekursora ekoetyki na ziemiach polskich.
Używając zwrotu „dla przyrody samej", Pawlikowski przyznaje przyrodzie nie tylko autonomię, ale wręcz nadaje jej status podmiotu. Kładzie znak równości pomiędzy ideą jej ochrony a zasadami etycznymi. Dochodzi bowiem do wniosku, że tak jak one powinna obowiązywać stale, gdyż : (...) jest to norma postępowania, która powinna być normą ogólną. Jest ona do norm etycznych jeszcze w tem podobną, że rozszerza pojęcia obowiązku i odpowiedzialności tudzież uczucie solidarności i miłości także poza sferę stosunków z ludźmi .
Uważa, że nie technika, dzisiaj należałoby dodać nowoczesne i drogie technologie, lecz przede wszystkim zmiana świadomości umożliwi skuteczną ochronę przyrody, a tym samym uchroni ludzkość od katastrofy, którą obecnie nazywamy ekologiczną. W ostatnim ćwierćwieczu XX wieku do podobnego wniosku doszli filozofowie i ekolodzy miedzy innymi John Passmore, Arne Naess, William Murdoch, Joseph Connel czy Henryk Skolimowski.
Pawlikowski zafascynowany przyrodą uczy odnajdywać w niej tzw. wartości idealne. Charakteryzował je następująco: Wartości, o które tu idzie, są to wartości wciąż rosnące z postępem kultury ducha . „Idealność" przypisywał tym bytom, które mogą jeszcze zwiększać swoją wartość. Stara limba ma wartość wyższą niż młoda. Tereny wolne od śladów cywilizacji nabierają jej proporcjonalnie do ich kurczenia się. Jego stanowisko było podobne do późniejszego sądu wybitnego etologa austriackiego, laureata Nobla Konrada Lorenza. Obaj, za wzorem Platona, który utożsamiał ideę Piękna i Dobra, uważali, że nie należy oddzielać estetycznego i etycznego postrzegania oraz odczuwania wartości. Jednym słowem byli przekonani, że wspaniała i unikalna przyroda domaga się etycznego traktowania czyli po prostu ochrony.
Pawlikowski, jako esteta i ideolog Towarzystwa Tatrzańskiego,, nie zdawał sobie w pełni sprawy z teoretycznej doniosłości swoich tez, dla szeroko pojętej filozofii. Ogniskował się na rozwoju cywilizacji jako przyczynie degradacji i dewastacji naturalnego środowiska, nie zwracając uwagi, na koncepcje filozoficzne i systemy wartości, które dopuszczały do takich praktyk, a nawet je usprawiedliwiały jak pewne odmiany utylitaryzmu. W krytyce cywilizacji inspirował się twórczością tak różnych filozofów jak Jan Jakub Rousseau czy Fryderyk Nietzsche, myśl ich interpretował w sposób dość daleki od ortodoksji, bardzo dowolnie i wybiórczo. Nie korzystał (gdyż najprawdopodobniej go nie znał), z dorobku młodszego od siebie o kilkanaście lat niemieckiego fenomenologa Maxa Schelera, który w pracy „Istota i formy sympatii" zauważa, że: Jednostronna idea wyłącznego panowania człowieka nad przyrodą, która stała się poniekąd aksjomatem zachodniego etosu świata (...) musi być w przyszłości przezwyciężona .
Z wypowiedzi Pawlikowskiego dotyczących wartości, łatwo można zrekonstruować ich hierarchię, jest ona w podstawowym zarysie zgodna z tą jaką prezentuje Scheler. U Schelera najniższy stopień zajmują wartości hedoniczne, wyższy witalne, jeszcze wyższy duchowe, a najwyższy religijne. Hierarchia jest obiektywna, a uzasadnia ją kryterium trwałości i głębokości zadowolenia. Podobnie sądzi Pawlikowski, na wyższych piętrach lokuje wartości duchowe, na niższych materialne. Uważa, że kontakt z dziewiczą przyrodą zaspakaja zarówno wartości z niższych pięter (witalne): Mamy tu raczej do czynienia z całym kompleksem wrażeń, w których biorą udział nie tylko zmysły wzroku, słuchu i powonienia, ale nawet wrażenia mięśniowe... nieokreślone sensacje organiczne... wysiłek – zarówno mięśniowy jak psychiczny jak i wyższych, (...) natura jest tą kąpielą ożywczą, która przywraca siły wyczerpane w świecie ludzkim, jest zaciszną świątynią , w której dusza, z dala od zgiełku codziennych zabiegów, staje oko w oko przed sobą samą i przychodzi nad sobą do refleksji, jest miejscem oczyszczenia i tego wszystkiego, co przylgnęło do nas jako obce i narzucone, jest miejscem miary i wagi, miejscem bezinteresownego sądu, miejscem spojrzenia z oddali pod kątem widzenia wieczności; jest ona wreszcie miejscem wzlotu myśli wolnej, własnej wypoczętej, nie skarlałej i skurczonej przez względy i okoliczności .
Zajmując głos jako lider Sekcji Ochrony Tatr Towarzystwa Tatrzańskiego, a więc organizacji, która za jeden z głównych celów uznała udostępnianie gór, co zostało zapisane w Statucie z 1876 roku, przestrzegał aby tej idei nie rozumieć zbyt dosłownie. Na przykład nie tworzyć w wartościowym przyrodniczo terenie górskim sieci dróg i hoteli, a szczyty „upiększać" budową kolejek. Po takiej bowiem brutalnej ingerencji człowieka w krajobraz, przyrodzie nie będzie można przypisać najwyższych wartości, co spowoduje, że kontakt z nią przestanie być ożywczy dla psychiki. Aby wzmocnić siłę swojej argumentacji powoływał się na Fryderyka Nietzschego i jego wypowiedź, iż: Nie masz myśli nad myśli wychodzone (ergangene Gedanken) wśród wolnej natury . Przywoływał również opinię fizjologa i fizyka Hermanna Ludwika von Helmholtza, że wynalazków dokonuje się patrząc z wyniosłego punktu na majaczącą przed nami przestrzeń .
Doskonale zdawał sobie sprawę, iż ochrona przyrody nie tylko pozostawać może, ale najczęściej pozostaje w konflikcie, z jej uprzystępnianiem. Pisał: Jeśli bowiem dobro jakieś, w tym wypadku dzika górska przyroda, może służyć albo do zaspokojenia potrzeb wysoko wartościowych, albo do zaspokojenia potrzeb małej wartości, a jeden sposób użycia wyklucza drugi, wtedy dla zachowania pełnej wartości dobra, należy oczywiście wykluczyć użytek drugi .
Jana Gwalberta cechowała ogromna konsekwencja i równie duża bezkompromisowość w kwestiach ochrony co przysparzało mu zarówno licznych zwolenników jak i wrogów. Pozostał nieugięty, ostro krytykował nawet projekt pochowania w nich ukochanego poety Juliusza Słowackiego. Kiedy zapadła decyzja o przewiezieniu zwłok wieszcza do ojczyzny, zaproponowano wykucie krypty w ścianie Kościelca, inicjatywę tę poparł między innymi Stefan Żeromski, Pawlikowski wdał się z nim w ostry spór .
Wymieniał trzy główne powody dla których należy chronić przyrodę. I tak twierdził, że do podjęcia działań ochroniarskich skłaniają ludzkość przede wszystkim motywy: estetyczny, historyczny i naukowy. Wydaje się, iż motyw pierwszy był w jego indywidualnym odczuciu dominujący. Składają się na niego wszystkie te cechy krajobrazu, które odbieramy jako niepowtarzalne piękno czyli to, co wyróżnia dany krajobraz z pośród innych, uznawanych przez nas za wspaniałe. Motyw drugi oparty jest na wartości jaką ma dla nas tradycja. Chronimy twory przyrody, takie jak drzewa lub skały ze względu na to, że były świadkami naszej historii, że wiążą się z nimi legendy i podania świadczące o naszej kulturze narodowej. Ku motywowi trzeciemu skłaniają nas względy naukowe, a zwłaszcza fakt, iż na skutek zniszczenia pewnych fragmentów przyrody traci ona przedmiot badań.
Z aksjologii Jana Gwalberta oraz twierdzeń dotyczących ochrony przyrody bezpośrednio wynikała ideologia turystyki górskiej i taternictwa. Stanowczo promował wędrówkę wśród dzikiej przyrody, połączoną z wysiłkiem fizycznym. Twierdził, iż piękno gór może odczuć tylko dobry piechur, pisał: Ten trud odmładza i krzepi zarówno ciało jak duszę... Nie dostaje się tego za darmo, nie wysiaduje na restauracyjnych tarasach hoteli albo w wagonie górskiej kolejki . Turystykę i alpinizm traktował jako najlepszych, bo naturalnych sojuszników w walce o ochronę przyrody. Dlatego to w memoriale Sekcji Ochrony Tatr przedłożonym w roku 1913 Zarządowi Głównemu Towarzystwa Tatrzańskiego sformułował „Zasady ideologii taternickiej". Po latach (1930) obradująca w Zakopanem Międzynarodowa Unia Alpinistyczna jako wniosek zapisała: Ideologia alpinizmu i idea ochrony przyrody są ze sobą w najściślejszym związku. (...) Konferencja uważa za niezbędną ochronę szczególnej piękności rejonów alpinistycznych, których byt zagrożony jest przez wybujałą eksploatację, uprzemysłowienie i cywilizację. W tym sensie ochrona przyrody jest nie tylko naturalną funkcją, ale samą racją stanu alpinizmu .