lubię miejsca
z pozoru nijakie
przydroża dzikich ziół
architekturę nieskoszonych łąk
nie dotykam nie zrywam
ziemia bez makijażu
jak dziecka twarz
kaczeńce
dziwisz się że jeszcze rosną
w tych samych miejscach
gdzie ty coraz rzadziej
dziwisz się że jeszcze pachną
i słonecznią grzęzawiska
a ty mkniesz coraz szybciej autostradą życia
która odbiera oczom
przystanki olśnień
* * *
z kępką wystraszonych
fiołków przylgnę do
twarzy kamienia
pomilczymy razem