Róża jerychońska tylko raz zakwita,
Ale nie każdy może ujrzeć jej kwitnienie.
Ona oczom nabożnym zostaje odkryta
I sercom, które gorzkie poznały zwątpienie.
Gdy Pan postanowił, by Syn, jako człowiek,
Biedy i smutki ziemskie dzielił razem z nami,
Do Betlejem tę różę przynieśli Magowie,
Wraz z kadzidła i mirry i złota darami.
Od tej pory w grudniu, kiedy noc zapala
To płonące spokojnie światło Chrystusowe,
Róża pąk roztula i ujrzeć pozwala
Swe płatki w modlitewnym kolorze ,liliowe.
A potem, przez dzień cały, mam w sercu nadzieję,
Że się mi wreszcie spełni sen od dawna śniony
I ma dusza w ogniu szlachetnym zgoreje,
Do końca, jak ten kwiat przez Magów przyniesiony.
(przed 1910)
* * *
Samotnie w świecie błądzę ja
Z pełną królewskich marzeń duszą.
Żadne marności mnie nie skuszą
I gorzka jest uroda ma.
Królową na widmowym tronie
Uczynił mnie przewrotny los.
Spleciona z moich rudych kos
Korona zdobi dumne skronie.
Lecz śpią w otchłani wieków już
Ci, którzy mogli być kochani.
Dręczeni tak jak ja troskami,
Jak ja samotni w głębi dusz.
Umrę gdzieś, wśród obcej krainy,
Zaklęty się nie przerwie krąg.
Na cóż ta delikatność rąk
I wdzięk imienia Cherubiny?
(1910)
* * *
Żagiel podarty, wiosła połamane,
Morze dokoła szaleje.
Takie, biedaku, były nam pisane
Obojgu życia koleje.
Cichej starości też nie doczekamy,
Nie dla nas różowe zachody.
Wiosła złamane, żagiel potargany,
A wokół spienione wody.
Takie jest nasze ziemskie przeznaczenie.
Czy słyszysz ten grzmot daleki?
Popatrz jak łamią się tam fal grzebienie,
Szerzej otwórzmy powieki.
W ogniu spłoniemy, czy też pod falami
Spoczniemy na dnie tej toni?
Tylko się nie bój! Ktoś trzeci jest z nami.
Widzisz, kto ster trzyma w dłoni?
(przed 1920)
* * *
Gdzież jesteś ty, co dałeś mi swe imię
Znak dni minionych?
Jakich pól ukwieconych
Dotykasz dzisiaj skrzydłem, Cherubinie?
W czyjej źrenicy
Zapalasz znów ogień święty?
W czyjej prawicy
Drży sztandar przez ciebie rozwinięty?
Skąd głos twój dziś płynie,
Z jakich ust, co trującej skosztowały strawy?
Kogo ty dzisiaj prowadzisz do sławy?
Powiedz, Cherubinie.
Czyja dusza wędruje dziś traktem znajomym
W męczarni matnię?
Wszak ty rozpaliłeś w murach Sodomy
Ognie ostatnie.
(1925)
***
Ciągle latają czarne ptaki,
O świcie i za dnia.
I mówią mi nocne majaki,
Że wkrótce umrę ja.
Niedawno, kiedy w sen głęboki
Zapadłam, przysłał do mnie on
Posłańca z pozaziemskich stron:
Był to faun lekki, czarnooki.
Zbliżył się do mojej pościeli
I rzekł z uśmiechem:" No cóż, śpisz?
Zakwitło tyle asfodeli,
A ty wciąż pośród żywych tkwisz.
Kiedy się do nas udasz w gości,
Na zawsze rzucisz ziemski gwar?..."
I fletnią wyrobioną z kości
Dotknął leciutko moich warg.
Zostało mi już tak niewiele,
Więc chyba mogę prosić was:
Nie przekwitajcie, asfodele,
Chciejcie zaczekać krótki czas.
(1926)
Z rosyjskiego przełożył
Andrzej Lewandowski