„iskra bożego poczęcia cię dosięga / wtapia w pejzaż pełen cichego szeptu podpowiedzi / - i nagle nic już tobie się stać nie może prócz / słowa które zamierzasz pojąć i spisać / - i nagle stajesz się częścią wszechogarniającej / pokory wobec świtu myśli" („Refleksje ze świtu") - pisze Marek Słomiak w swej nowej książce pt. „Psalmy światłości strzegące". Niezwykłą drogę przeszedł autor tego wiersza, jako człowiek i poeta. Debiutował niemal przed półwieczem witryną poetycką pt. „Próby liryczne" (OKS „Od nowa", Poznań 1968), dwa lata później wydałem w poznańskim „Zamku" skromny edytorsko arkusik „jeszcze patrz", taki mógłby nosić tytuł od słów pierwszego wiersza. Były i lata pauz w publikacjach i pisaniu. Od pewnego czasu, znów możemy sięgać, z satysfakcją po Markowe wiersze. Zaczęło się to pisanie nie bez wpływów Aleksandra Wojciechowskiego, uwiedzionego poetyką Orientacji i twórczością Zbigniewa Herberta. Stąd być może we wczesnych wierszach Marka Słomiaka – ogrody, lichtarze rąk, gałęzie, liście zapisane, wargi jesieni, cisza skrzypiąca w drzewa czasu, wewnętrzne pejzaże. Teksty nastrojowe, pełne rekwizytów charakterystycznych dla twórców pokolenia Orientacji. I nie jest to zarzut, tak się wtedy pisało (Krzysztof Gąsiorowski, Zbigniew Jerzyna, Maciej Bordowicz i in.).
Gdy po przerwie w publikacjach, znów bierzemy do ręki książki Marka Słomiaka, znajdujemy inny język, innego bohatera – narratora tekstów. Pozostała wierność (od debiutu) Norwidowi. Kim jest bohater tych wierszy? Nie jest nim upowszechniony w naszej, w europejskiej literaturze ów Różewiczowski everyman, który zatracił poczucie hierarchii i upada – spada horyzontalnie, nie osiągając dna (a więc i możliwości odbicia się). Bohaterem utworów Marka Słomiaka jest przede wszystkim Nosiciel Słowa (owego Logos), wybrany, posłany przez Boga, natchniony demiurg. Mówi głosem proroków lub przytacza frazy, słowa świętych, biblijnych mężów. Przenosi głębokie wartości etyczne, moralne. „Bogu – składam zeznanie / z czasu i przestrzeni słów / przyrzeczenia ślę / że nie opuszczę miasta / wybranego dla świętych aż…" („Psalm z mitycznej zadumy"). Bo oto nastąpił czas, w którym ten świat stanął na krawędzi, wszechobecność zła, szatana prowadzi do upadku Człowieka – Bożego dzieła. „Najpierw nastąpiła detronizacja Boga. Między Oświeceniem a czasami Karola Marksa nastąpił intelektualny i kulturowy proces, w wyniku którego człowiek uznał sam siebie za stwórcę i potencjalnego zbawiciela własnego, ludzkiego świata. Najdalej jak na razie posuniętą praktyczną konsekwencją tego konceptu były dwudziestowieczne totalitaryzmy (i jakieś 150 milionów ofiar). Nieco wcześniej niemiecki filozof Friedrich Nietzsche radośnie ogłosił śmierć Boga…" – czytamy w tomie esejów Wojciecha Czaplewskiego „Pochwała niezrozumiałości. Eseje filozoficzno – literackie" (redakcja Lech M. Jakób, Wydawnictwo KAMERA, Kołobrzeg 2013). Dlatego - „zerwane Przymierze / ością soli w oczy kłuje / jak niewygodny ślad przeszłości / dławi / - a Bóg cierpliwie czeka na tych / obdarowanych przykładem / jasnym / by odczytali tę oczywistość" („Psalm Izajasza").
Bohater utworów Marka Słomiaka ma wiele cech postaci romantycznej. Porusza się w scenerii przywołującej dekoracje romantycznego dramatu. Próbuje przekroczyć swe ludzkie ograniczenia: „dlaczego trwamy / w bólach pamięci / w regułach śpiących rycerzy / odnajdując zakonny cud / wpisania w twarz" („dlaczego").
Od wierszy pisanych symbolami, postaciami, alegoriami Starego i Nowego Testamentu odbiega w pewien sposób tekst pt. „Ojczyzna" z pasją oskarżający tych, którzy „spod ciemnej gwiazdy / cielca z plikiem banknotów / w zaślinionym pysku / co robiliście z rodzicem moim / wiernym towarzyszem polskiej / mądrości / i z domem rodzinnym zamkniętym / już w blichtr spotwarzanych głupców / - - stoję jeszcze z białoczerwoną". Bohater liryczny czuje się odpowiedzialny za każdego z nas, za Świat. Dlatego naucza, wytycza drogi, napomina: „wyznacz Stwórco nam drogę / w gąszczu słabującej niewiedzą gawiedzi / - - skąd ma nadejść szept podpowiedzi / wytłumacz Ty niewidzialny drogowskazami / sens zbawienia poprzez ciało zwodnicze" (***). To Boży mąż, strażnik najwyższych wartości w świecie coraz bardziej upadłym, nierozumiejącym własnej tragedii. Mąż Wybrany, Przeznaczony, Naznaczony Łaską Pana. Jako, że jest nosicielem Słowa – Logosu, akt artykulacji, oddech, proces tworzenia i przenoszenia Słowa jest tu pod szczególną kontrolą, pod nadzorem. Stąd i tyle wierszy poświęconych Słowu: „chciałbym pozostawać w losie logosu / trwałym – tak / jakbym już to błogie znaczenie czuł" (*** jakbym poza nocą).
Proces poznania dokonuje się przez akt wiary, epifanię, błysk Łaski – dar Boga. Dopiero później, dalej – jest miejsce na akty empirii i racjonalizmu: „- świeć Panie / światłością nad wiosną / poszukujących pragnień / - niech Logos teraz / się stanie" („Psalm Amosa"). Akt świadomości, iluminacja nastąpi wtedy, gdy podmiot liryczny wejdzie w strumień światła – Boga, który jest Światłem ze Światłości: „—świt Pana nastał nowym początkiem / rozbłysku / błysku / przebłysku błyskawicy trwałej / w preludium stworzenia / Słowa" („z Szekspira").
Wiersze Marka Słomiaka mają często formę psalmu - kształt modlitwy, litanii, religijnej refleksji, zapisku z rekolekcji wewnętrznych, próby rachunku sumienia. Początek wiersza bywa uładzony, zrytmizowany, wręcz śpiewny. Potem następuje rodzaj spięcia, dramat, zakłócenie toku narracji. Pointy wybija autor wyraziście, silnie je akcentując. „Boże czystego nieba i chmur / płaczesz / Boże ciepła i chłodu / odczuwasz / Boże snu i jawy / miłujesz / Boże wnętrza i tego co wokół / myślisz" („Psalm litanią błagający").
Tak zapatrzony w biblijną symbolikę, zdawałoby się – i uzależniony od głosów proroków i innych świętych mężów, czasem nasz autor nawiązuje do tekstów patronów czasu swej młodości, „List z litanią" przywołuje „Missa pagana" Edwarda Stachury: „pozdrowiona bądź / w kobiercu nitek babiego lata / ziemianko boska kojarząca / związki nasze z Panem / dłonie w wolność sumienia / wpisująca słowami / błogosławieństwa". Z kolei wiersz *** „bom i ja…" świadomie intonuje frazy znanego wiersza Andrzeja Babińskiego z cyklu „Bagno i hymn": „Bo i ja odłam kroków a głowę / z szubienicy zdjętą niósł" (Andrzej Babiński – „Bagno i hymn – strofy", publikacja w „Znicze i inne wiersze", Wydawnictwo Poznańskie 1985). I nie jest to uzależnienie lecz świadome rozwinięcie. Czytamy więc u Marka Słomiaka: „bom i ja odnalazł ślad / rozmowy rozsądnej / jak słowo do słowa / w nowinie anioła / zwarte / bom i ja wychodząc z siebie / niósł i serca radość / i pokuty boleść" (***). Nagromadzenie, pisanych wysokim, patetycznym stylem dogmatów, idei, pojęć, uniwersaliów, np. „napotyka ranę trwałą przewidzianego / miejsca / słuchu jątrzenia / wciskającego się w umysł osłupienia / przeciętnego estetofaga" (*** zdarte ciało…) – byłoby nie do udźwignięcia na dłuższą metę, gdyby autor czasami nie schodził na ziemię i nie zakotwiczał nas w materii, w realiach codziennego życia, wreszcie – i w drugim człowieku.
Wdzięczni jesteśmy, że między monumentami trafiają się i obrazy przywołujące ludzkie, codzienne sytuacje: „z tobą / uciekło moje serce / a ty / zapatrzona w sukienkę / zapewne prześliczną / błyskotkę jedwabną jak chusta / tkana nocą powabną / z fryzurą na głowie" („Ucieczka serca").
Nie da się ukryć, że książka Marka Słomiaka wyróżnia się na tle tzw. współczesnej produkcji poetyckiej. Najłatwiej to zauważyć, biorąc do ręki tomiki wyznawców tzw. postmoderny, szczebioczących, sugerujących, że skoro już wszystko było, wystarczy kompilować, kroić i zestawiać na nowo, pozbywszy się kreatywnych ambicji, ba – oddzieliwszy autora od dzieła. Wiem… wiem, że upraszczam, ale tylko po to, by powiedzieć, że można - figurami, metaforami, przypowieściami, postaciami, symbolami odziedziczonymi z tradycji, zagrać – rozegrać własną, indywidualną partię.
Marek Słomiak, „Psalmy światłości strzegące", Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz 2013.