W ostatnich latach na europejskich scenach furorę robią Inflantczycy. Weszli oni na nie jakby z głębokiej prowincji, ale dzięki temu z naiwna świeżością nie zabrudzoną wszechpanującymi Trandami zachodniej, często podgniłej mody. Jak pisze Aneta Kozioł w „Polityce" (2011, nr 21, s. 69), pierwszym mistrzem, jaki wyłonił się był Litwin Eimuntas Nekrošius. Rocznik 1952, wykształcony w Mo-skwie, stworzył własny styl łączący głę-bokie wczytanie w wystawiany tekst, wierność autorowi i psychologiczne ak-torstwo z obrazami i strukturami, w któ-rych chętnie widziano odbicie litewskiej – dzikiej i surowej – przyrody. W jego in-terpretacjach sztuki Czechowa, Szek-spira czy Faust Goethego stawały się współczesnymi mitami. Fundamentalne dla ludzkości historie opowiadał poprzez obrazy oparte na fundamentach naszej ziemskiej egzystencji: ziemi, powietrzu, wodzie i ogniu, na kamieniu, drewnie i wietrze. Krytycy z zachwytem pisali o gimnastyce metafor.
W Hamlecie, z litewską gwiazdą roc-ka w roli tytułowej, topiący się lód i ka-piąca z sufitu woda odmierzały czas do nieuchronnego końca. Makbet prze-siąknięty był uczuciem zimna. Główny bohater i jego żona nosili futra i wielkie futrzane rękawice, ograniczające ru-chy, niepozwalające na dotyk, zaś trzy wiedźmy były rozchichotanymi nasto-latkami, beztrosko bawiącymi się ludz-kim losem. Refrenem, który powracał w Trzech siostrach, była musztra, do której zmuszał bohaterki ojciec generał, a Otello przesiąknięty był nieustającym dźwiękiem fal morskich uderzających o brzeg.
W latach 90. reżyser stał się międzyna-rodową gwiazdą, jego spektakle jeździ-ły po świecie, posypały się zaproszenia z zachodnich teatrów. W 1994 r. otrzymał prestiżową nagrodę Nowych Rzeczywi-stości Teatralnych, przyznawaną najcie-kawszym twórcom europejskiego teatru. Dziś, poza Litwą, najczęściej wystawia w Rosji (ostatnio Kaligulę Camusa w Moskwie) i we Włoszech.
Kilka lat później świat poznał innego Litwina – młodszego o 17 lat Oskarasa Koršunovasa, laureata nagrody Nowych Rzeczywistości Teatralnych z 2001 r. Na europejskie salony wprowadził teatr absurdu rosyjskich Oberiutów, z Daniłem Charmsem na czele, i przesiąknięte pytaniem o absurdalność ludzkiej egzy-stencji i o rolę przypadku w ludzkim ży-ciu interpretacje klasyki. Do litewskie-go teatru z kolei wprowadził nurt brutalizmu spod znaku Ognia w głowie Mariusa von Mayenburga i Shopping&Fucking Marka Ravenhilla. Dewiza założonego przez niego w Wilnie Teatru Oskarasa Koršunovasa brzmi: Wystawiać klasy-kę tak, jakby to była współczesna drama-turgia, a współczesne dramaty – jakby to była klasyka. Tę receptę realizuje także na scenach Europy, z nobliwą pa-ryską Comedie Francaise włącznie.
Kilka lat później do gwiazd z krajów bałtyckich dołączył 46–letni dziś Łotysz Alvis Hermanis, uhonorowany nagro-dą Nowych Rzeczywistości Teatralnych w 2007 r. Dziś reżyseruje od Rygi przez Monachium, Wiedeń, Moskwę po wło-ską Modenę (gdzie niedawno wystawił Panny z Wilka Iwaszkiewicza). Każ-da z jego sztuk grana jest w innym stylu i w innej konwencji, jeśli coś je łączy, to intensywna praca z aktorem (sam Her-manis zdobywał nagrody także jako ak-tor) i radość z uprawiania teatru.
Najciekawsze wydają się spektakle od-noszące się do łotewskiej rzeczywistości. Do Łotewskich opowieści materiał – hi-storie zwyczajnych ludzi – zebrali sami ak-torzy, zagadując przechodniów na uli-cach Rygi. I tak bohaterami spektaklu zostali m.in. przedszkolanka, która była na dziwnej randce, żołnierz przebywający na szkoleniu przed misją w Iraku, taksówkarka, rybak czy chłopaki z domu dziecka. Łotewska miłość powstała na podstawie ogłoszeń matrymonialnych. Do Długiego życia reżyser zbierał autentyczne przedmioty z postsowieckich mieszkań komunal-nych. Dziadek był rezultatem poszuki-wania przez aktora Vilisa Daudzirjša śla-dów zaginionego w czasie II wojny dziad-ka. Aktor dziadka nie odnalazł, ale poznał trzech mężczyzn, z których każdy mógłby nim być. Ich historie układają się w trzy – kompletnie różne i skonfliktowane wer-sje ostatnich 60 lat historii Łotwy. Jeden wstąpił do Waffen SS, drugi do Armii Czer-wonej, a trzeci był koniunkturalistą, który zawsze szedł tam, gdzie zwycięzcy.
Oprócz tych sztandarowych postaci są w Estonii, na Litwie i na Łotwie inni świetnmi twórcy, a nawet w teatrach prowincjonalnych można doznać uczty duchowej. Raczej wizualno-słuchowej, mniej intelektualnej, bo dzieli nas bariera językowa. Nie tak do końca oczywiście, gdyż wsłuchując się w mowę Litwinów i Łotyszy jakbyśmy słyszeli mowę naszych wspólnych pradziadów Indoeuropejczyków.