10 marca 2014 r. inowrocławska kawiarnia „Cafe Inspiracja" gościła znakomitego gościa – poetę, publicystę, podróżnika, członka Stowarzyszenia Artystyczno-Literackiego w Krakowie – Janusza Michała Doyniaka.
Doyniak to niezwykle ciekawa postać rodzimego środowiska literackiego. Wielokrotnie nagradzany w konkursach za granicą (USA, Norwegia), uznany na południu naszego kraju, publikujący poza tym zarówno po polsku, angielsku, jak i… słowacku, tutaj cały czas jest twórcą na poły anonimowym.
Wieczorek z udziałem poety, korespondujący z Dniem Mężczyzn obfitował w lirykę recytowaną i śpiewaną. Autor zaprezentował wiersze dotyczące silnych, jak i słabszych stron męskości, nawiązał do uczuciowości, czy do własnych życiowych przeżyć tułacza, który po 10 latach spędzonych w Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork) wrócił do Itaki, czyli Kołodziejewa niedaleko Mogilna. Powrót do ojczyzny znakomicie opisuje krótki, ale jakże treściwy wiersz „That’s it":
Wróciłem
Ktoś mnie oszukał
Moja ojczyzna
Beauty&Stupid
Doyniak nie ukrywa dychotomicznego odbierania Polski, do której wrócił. Jak sam stwierdził, „mam słowiańską duszę i amerykański umysł"… Dlatego tak trudno jest niekiedy właściwie wyczuć intencje poety. Niemniej jednak potrafi on być bezkompromisowy i jednoznaczny – jak wtedy, gdy zamierza rozprawić się ze zgubnymi atrybutami współczesności i konsumpcjonizmu, które odrzuca i ma zamiar zniszczyć:
Dość
Nie róbcie z nas
idiotów
dziś telewizor
wyrzuciłem na śmietnik
jutro rozbiję
młotkiem komputer
na końcu
spalę samochód
Unika przy tym wszystkim patosu, monumentalności, stosuje poetykę umiaru. Krótkie, nieraz kilkuwyrazowe liryki w jego przypadku nierzadko przejmują rolę nośników ogromu myśli i niepokojów, które stają się trudnymi zagadkami dla odbiorcy.
Główne motywy twórczości Doyniaka, które dało się dostrzec w prezentowanej tamtego wieczora poezji, to na pewno szeroko pojęte sacrum, społeczeństwo i naród, a także otoczenie – w skali mikro, jak i makro, te w najbliższej okolicy, w Polsce, albo za wielką wodą. Autor jest świetnym obserwatorem, potrafiącym w dodatku przekuć swoje spostrzeżenia w niekiedy bardzo interesujące frazy, naznaczone czasem pewną dozą ukrytego bólu, może doświadczenia życiowego, bo przecież rana/ wciąż dymi…
Nie sposób nie wspomnieć o znakomitym urozmaiceniu każdego spotkania z artystą, jakim jest jego śpiew i gra na gitarze – z jednym i drugim radzi sobie nad wyraz dobrze, wzbogacając swoją twórczość doskonałymi aranżacjami. Dzięki temu otrzymujemy prawie że archetypiczny model pieśniarza, poety pełną gębą, który żyje w poezji, a nie tylko ją pisze.
Poeta, przybliżając swoje życie, pokusił się także o kilka świetnych anegdot, z których na długo zapamiętana zostanie ta opowiadająca o jego – mającej miejsce w młodości – bijatyce z samym…. Władimirem Władymirowiczem Putinem! Rezultat walki niech pozostanie tajemnicą.
Warto jeszcze wspomnieć, że doskonałą atmosferę spotkania zapewniła nie tylko obsługa i wystrój „Inspiracji", ale przede wszystkim prowadząca wieczorek Justyna Majewska, która jak zawsze bogato, życzliwie, ale niepomnikowo przybliżyła postać gościa.
Szkoda, że nie do końca udało się przedsięwzięcie, jakim miało być wydanie tomiku wierszy Doyniaka – byłoby to ukoronowanie jego dotychczasowego dorobku, którego małą, ale bogatą część zaprezentował zebranym. Pozostaje życzyć sobie, by jego twórczość jak najszybciej dotarła do zbiorowej świadomości odbiorców literatury w naszym regionie – najlepiej w formie porządnie wydanej książki poetyckiej.