Archiwum

Felicja Borzyszkowska-Sękowska - Poeci wracają

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Nasza Noblistka, znana poetka, Wisława Szymborska ubolewała: Na tysiąc osób tylko jedna lub dwie interesują się poezją i poetami …
    Dlatego bardzo cieszy fakt, iż to profesor uniwersytetu - nie polonista czy kulturoznawca, nie krytyk literacki, ale historyk - sięgnął do biografii poetki.
    Zofia Chyra-Rolicz w znakomitej książce Maria Konopnicka. Opowieść o niezwykłej kobiecie na nowo odkrywa czytelnikowi tę wielką postać. Ukazuje nie tylko poetkę, ale działacza społecznego - kobietę uwikłaną w intensywne życie rodzinne, a jednocześnie głęboko oddaną społeczeństwu swej epoki!
A ponieważ drugi nasz Noblista, Czesław Miłosz, mawiał: Poeci znaleźli się na wyspach - zamknięci w uniwersyteckich kampusach, w wieżach z książek, w elitarnych czasopismach. Oddają się poszukiwaniom dóbr utraconych. Głosy ich są jednak mniej donośne (…) W sukurs przychodzi im kryzys (…), toteż ta biografia Konopnickiej przynosi nowe refleksje, pomaga w odbudowaniu utraconej harmonii, w określeniu nie tylko praktycznego sensu przedsięwzięć cywilizacyjnych w tym zakresie.
Wygnani poeci wracają - mówimy dziś, ale dodajemy, iż powracają do świata, który przecież bardzo się zmienił. Konopnicka upewnia, że zalewa nas inwazja pomysłów pod nazwą postmodernizmu, a w ślad za tym wyhamowanie, a nawet regres rozwoju duchowego człowieka.
Nie umilkły jeszcze echa dyskusji nad celowością nauczania historii w polskich szkołach. I dzieje się to w kraju, którego zarówno prezydent, jak i premier tudzież posłowie (Schetyna) … są absolwentami historii (!), co chyba w szczególny sposób predestynuje ich do dostrzegania celowości wiedzy w tym zakresie, od czego zwolniony wydaje się być Lech Wałęsa, jako że nigdy nauk historii nie pobierał i pewnie dlatego gorszy polską młodzież wyznaniami, iż w życiu nie przeczytał ani jednej książki. I mówi to w dobie, kiedy tak drastycznie spada czytelnictwo książek.
Dlatego teraz książka prof. Chyry-Rolicz tak pięknie wpasowuje się w lukę. Bo w dzisiejszej rzeczywistości właśnie odnaleźć winniśmy miejsce dla poetów. A skoro powszechnie twierdzi się, iż poezja współczesna jest niezrozumiała, a więc nie trafia do szerokich mas, to właśnie pozytywistyczna Konopnicka jest potrzebna. Bo taka poezja siłą swej natury, narzędzi, słów dąży do przekroczenia historii.
Poezja wymyka się językowi i historii, chociaż są one jej konieczną pożywką - podkreśla Leszek Szaruga, wskazując też, iż poeta to wieczny wygnaniec i emigrant. Ale - dodajmy - poszerza granice ludzkiego świata. I taką poetką była i została do dziś w naszej świadomości Maria Konopnicka.
Obecnie twierdzi się też, iż poeci nie chodzą po ziemi. Krytyk literacki, Jan Marx pisze to wprost, udowadniając, że poeci współcześni bujają w chmurach, że są oderwani od rzeczywistości. Tymczasem Chyra-Rolicz pokazuje, jak Konopnicka mocno stąpała po ziemi! Jak nie tylko z powodzeniem funkcjonowała w owej, jakże trudnej wówczas, rzeczywistości, ale przecież ją po prostu tworzyła! I to w czasach, gdy powszechnie uważano, iż kobiety, dzieci i ryby głosu nie mają … Maria Konopnicka miała i z powodzeniem go używała. I to nie tylko na obszarze swojego kraju. Wybiegała myślą, słowem i (nie wahajmy się użyć tego słowa) krzykiem (!), sięgając na cały świat. Z ogromnym skutkiem, z dobrymi konsekwencjami, które sprawiają, iż obecnie możemy ją nazwać prekursorką polskiego, a nawet europejskiego, może też światowego feminizmu.
Zaklasyfikowanie to nabiera dziś szczególnych barw, bo w dobie, gdy współczesne feministki walczą głównie o parytety na listach wyborczych, zajęte (słuszną!) walką o władzę, stanowiska i możliwości dominacji nad permanentnie spychającymi kobiety tam, gdzie mają nad głowami tzw. szklany sufit, autorka jej biografii ukazuje, iż poetka miała go niżej i pewnie wcale nie był szklany.
Współczesne, już wyemancypowane kobiety nie miały dotąd czasu na opracowanie krótkiego chociażby zarysu historii feminizmu polskiego, a tymczasem obszerne fragmenty recenzowanej książki są po prostu takim zarysem. Aż szkoda, że autorka nie posiada copywrite’u na tę książkę, bo można by  (wyłączając części opracowania) użyć je do przedstawienia tejże historii.
Działalność Marii Konopnickiej bowiem, chociaż z jednej strony przepełniona liryzmem, empatią dla najuboższych, uciśnionych, potrzebujących pomocy, z drugiej strony zawiera w sobie cały konglomerat wszystkiego tego, co w historii nazwano walką. Walką o emancypację, o wcielanie w życie idei sufrażystek, sawantek itp. i można by na tym poprzestać, biorąc pod uwagę fakt, iż termin feminizm się w ostatnich dziesięcioleciach u nas jakby skompromitował. Chociażby wskutek jednostronności spojrzenia na owe problemy. Dziś wkroczył termin gender i głosi się: Nikt nie rodzi się kobietą; Nie natura, lecz kultura stworzyła kobietę - tymczasem, niestety, od zdeterminowania biologią nie uciekniemy, co w sposób szczególny dotknęło też Konopnicką niejako krążąc jej rodzić - jak różnie podają źródła - dwanaścioro lub ośmioro (?) dzieci. A potem pełne znoju ich wychowanie, troska o wykształcenie i należyte funkcjonowanie w społeczeństwie, które przecież bardzo różniło się od dzisiejszego. Dość wskazać na męki matki-poetki, gdy pragnęła uchronić jedną z córek od komedianctwa, bo przecież tak pogardliwie nazywano zakwalifikowanie do - jakże dziś szanowanego i uwielbianego - zawodu aktorskiego. Dziś po stu latach mamy przecież miast kultu Autora kult Aktora!
A fakt ten przecież musi boleć prawdziwych miłośników literatury, a także zwykłych czyta czy gazet (żeby nie użyć innego słowa na określenie tego, co dziś się do powszechnej konsumpcji podaje). Natomiast niewyrobiony czytelnik z chęcią kupuje - częstokroć nie zdając sobie sprawy, iż w kiosku (ale pod spodem!) znajdują się czasopisma ambitniejsze, kształtujące nie tylko umysł, ale i serca.
Ale nie tylko takie kłopoty miała poetka ze swymi latoroślami. Pośród otaczającego ją licznego drobiazgu znalazła się też córka-złodziejka, przysparzająca wiele kłopotów samotnej matce (bo przecież taką była po rozstaniu się z mężem, z którym - zgodnie z pryncypiami ówczesnych obyczajów - formalnego rozwodu nie przeprowadziła). A wówczas, przypomnijmy, nie było takich udogodnień dla samotnie wychowujących jak dziś - nawet w rodzinach wielodzietnych. Można dodać, było wręcz odwrotnie: ostracyzm dotykał te, które - męskim ramieniem wzgardziwszy - dzielnie same kroczyły przez życie, stawiając czoło nawet obiektywnym przeciwnościom.
Autorka swe wywody uwierzytelnia cytatami z pism Konopnickiej (jakże aktualnymi i dziś), np. Kobiecy świat (str. 134-139).
Na podkreślenie zasługuje fakt wyeksponowania w książce wątku przyjaźni Konopnickiej z Elizą Orzeszkową. Dziś - w dobie zamierania kontaktów osobistych, komunikacji SMS-ami itp. - pokazanie tego nabiera szczególnej barwy, rodzi chęć naśladownictwa … przez niektórych zwanego niestety regresem.
W książce nie brak też bardziej osobistych odniesień, do których - mam nadzieję - z lubością sięgnie czytelnik znający poetkę tylko ze szkolnych (nie zawsze ciekawych) lekcji, przez co kojarzy mu się tylko z Wolnym Najmitą lub Jaśkiem, który nie doczekał … a fakt, iż są to najczęściej wiersze sylabotoniczne, każe je spychać na margines bardziej wyrafinowanej twórczości poetyckiej (zwłaszcza współczesnej). Tymczasem tu pokazana jest Maria Konopnicka nie tylko jako symbol, świętość narodowa o dawno zlekceważonym życiu osobistym. I choć upozowano ją na matronę, autorka sięga do zakamarków duszy poetki, pokazując jak los czasem krzyżuje drogi, gdy na ścieżce życia poetki stanął młody mężczyzna, dla którego stała się tragiczną pasją, szaleństwem, a nawet niestety … przyczyną śmierci.
Znajdziemy tu też odniesienia ukazujące, jak ważną i piękną sprawą było uprawianie sztuki epistolarnej. Ważnym, a mało znanym, okresem życia poetki jest jej praca dziennikarska. Prof. Chyra-Rolicz ukazuje meandry tej działalności i wielki trud, jaki włożyła poetka nie tylko w pracę redakcyjną.
Wiele miejsca poświęca autorka podróżom poetki, które były bardzo liczne i ogromnie owocne.
Dzięki tej książce wiele osób sięgnie ponownie, a właściwie na nowo, bo także do tych wierszy, które nie zdobią kart podręczników szkolnych, zainteresuje się biografią kobiety niezwykłej, a jednocześnie wkroczy na nowo do jakże ciekawej i nie zawsze do końca poznanej historii Polski i Europy.
Bo - jak na uczonego historyka przystało - cała książka skomponowana jest z ogromnym szacunkiem do źródeł historycznych. Posiada bardzo bogatą bibliografię, w tym także opracowany jest obszerny indeks nazwisk, spis ilustracji (a jest ich bardzo wiele, bo aż 73 - także barwne, co podnosi walory książki. Na końcu podaje źródła pochodzenia tychże ilustracji.
Wszystko to sprawi, że będziemy mogli doznać i powiedzieć: Poeci wracają …
Dziwić może tylko nakład książki: 200 (słownie: dwieście) egzemplarzy. Nie, to nie jest pomyłka – nie 200 tys. Egzemplarzy, jakie zapewne przydałyby się zważywszy na to, iż ta pozycja winna znaleźć się w biblioteczce każdego licealisty.

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.