Najnowszy zbiór wierszy Tomasza W.M Rzepy nosi tytuł „Jaśminowe noce". To ciekawa książka, choćby dlatego, że kreuje bardziej świat mistyczny, niż realny. Miłość, będąca przewodnim tematem tego zbioru, jest tutaj rodzajem świętego obrzędu, który spaja z sobą wszystkie dziedziny życia. Jest nieodłącznym składnikiem każdej godziny i sekundy, towarzyszy nam od początku po kres. Zdaniem autora ma w sobie coś z tajemnicy, stoi na progu magii. Nie bez powodu sprzymierzeńcem miłości jest tutaj noc, a jej najwierniejszym towarzyszem zachód słońca. Najlepszym tego przykładem jest seria erotyków otwierająca książkę. Zacytuję kilka wersów z „Jak ciemno":
Jak ciemno gdy wchodzimy w muzykę milczenia
A tkliwość się staje pomiędzy rękoma
Wstydliwie ukrytymi na pobrzeżu mroku
Wargi dopowiedzą niepełną pieszczotę
/…/
Ale miłość to nie tylko stan emocji, czy jak chcą sceptycy – epizod psychotyczny. To również specyficzny rodzaj gry. Widzimy to w erotyku „Bądź więc poczekaj". Ta myśl kontynuowana jest w dwóch następnych utworach. Nie ma dwóch bliźniaczych uczuć, przekonuje nas autor, każde posiada własną skalę wartości. Jak czytamy w „Z tych ogrodów" – „ ktoś kocha za mocno, któś nie kocha wcale". Tutaj czas jest najlepszym weryfikatorem, sprawia, że któregoś dnia budzimy się w objęciach zwycięstwa, lub klęski. Ta druga ewentualność jest bliższa doświadczeniom autora. Nie gasi w nim jednak zapału i nadziei. To właśnie nadzieja wydaje się dominować w tych wierszach. Staje twarzą w twarz z przeciwnościami losu, skutecznie omija jego zakręty i pułapki. Bywa, że wychodzi z tej konfrontacji obronną ręką. W utworze „Czy", czytamy:
Posiwiały oszroniony
Będę szukał kwiatów ciepła
Pomarańczy i mimozy
Które kwitną w dłoni cieple
Powyższy czterowiersz prowadzi nas ku kolejnemu wątkowi. Jest nim przemijanie. W wierszu „Wszystko płynie" jest on rozwinięty najpełniej. Forma tego utworu jest banalna i szablonowa, niemniej stoi za nią coś więcej niż tylko kiepska literatura. Tym czymś jest bagaż życiowego doświadczenia, gorzka refleksja nad kruchością ludzkiej egzystencji, wreszcie dramatyczna świadomość nieodwracalności procesu przemijania. W takich momentach, zdaniem autora, rodzi się w nas bunt przeciwko niepamięci. I tutaj znowu jedynym remedium na niepamięć jest miłość. To ona, będąc spoiwem pomiędzy dwojgiem ludzi, potrafi przekroczyć granice czasu i cielesności. Po naszej śmierci daje innym świadectwo, że kiedykolwiek byliśmy. Autor tego zbioru traktuje miłość jak przeciwwagę dla procesu przemijania. Erotyzm jest tutaj ostatecznym argumentem położonym po stronie życia. W wierszu „Kto pamięta noce", czytamy:
Kto pamięta noce
Bezsenne szalone
Wypełnione dotykiem
Warg dłoni i rzęs
/…/
Wstępujemy w siebie
Jak w dotyk jak w sen
Kto z nas ocaleje
W kruchym lustrze pamięci
Tomik „Jaśminowe noce" nie jest literacko odkrywczy, zawarte w nim wiersze nie powalają oryginalną formą. Niektóre z nich są nawet zabawnie nieporadne. Jeśli pisałem na wstępie, że reprezentują świat mistyczny, to dlatego, że opisane w nich uczucia charakteryzują się bajkową prostotą i naiwnością. Brak im współczesnego wyrafinowania, dzisiejszej kalkulacji. Dobrze to świadczy o samym autorze, gorzej o jego poetyckim warsztacie. Ta książka nie wejdzie do literackich kanonów. Jest jednak ważna, choćby ze względu na swoją autentyczność. Niczego nie udaje, nikomu nie schlebia, opisuje świat i emocje jakimi być powinny.
Książkę polecam.
Tomasz W.M. Rzepa, „Jaśminowe noce", Flos Carmeli, Poznań 2013, ss. 60