Tego dnia świt łasił się,
jak kudłaty szczeniak.
Różowo spieniony poranek
poganiał igłami słońca dzień,
a ten powoli podnosił łeb.
Zaraz dopadła go wrzawa ptaków
/muzyka wytrawnego słuchacza/.
Lampiony kwiatów kołysały
łódki zapachów w rytm
rozedrganego powietrza.
Długonoga dziewczyna zaczęła
swój codzienny jogging.
Kobieta z ósmego piętra
uwolniła do lotu biedronkę.
Wiedziała, że tę chwilę trzeba
unieść wysoko,
by dać miejsce następnej.