Archiwum

Ewa Klajman-Gomolińska - Nędznicy. Podróż międzyplanetarna

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Olsztyn kiedyś mocniej pachniał bzami,
zwłaszcza fioletowymi,
ulubionymi kwiatami mojej Matki.
Z Jej odejściem bzy starają się nie rosnąć
albo ja staram się ich nie zauważać.

Niebywały dar człowieka, który wciąż zwlekał i nigdy nie zagrał na ostatnim klawiszu. Słuchając czeka się jednak czując drżącą rękę, która albo jeszcze nutę podeśle, albo strażnik nakaże urwać w dźwięku ciszy.

Cały koncert niewypowiedziany, niedokończony. Obezwładnił najbardziej więc zapach. Pokonała duszność. Powitał deszcz. Po koncercie ludzie rozmawiali o parasolach.

Była między nimi od początku nieprzystawalność liryczna. Na tyle silna, że między słowami stało się między światami. Na ekranie pokazali symbiotyczny układ, którym otworzyli się na świat. Świat był hermetyczny jednak dla nich i nie skorzystał z ich obecności. Nie zmienili więc siebie, lecz melodia ich rozdźwięków pasowała do rozgwiazdy dysonansu zbiorowego filmu. Ciąg dalszy nie nastąpi. Rachityczna niemoc. Odarcie z wrażliwości pełnej.

Kiedy byłam mała, myślałam że jesteście wieczni. Granatem nocy pisane. Najcudowniejsze chwile są wtedy, gdy spada czar i zapominamy o pociągu, w którym jedziemy. Na każdego działa inny czar i każdy ma swojego czarodzieja. Jeśli się go nie zauważy albo zignoruje, bajka nie pojawi się na ekranie drugi raz, bo kino w podróży jest limitowane. Czarodziej towarzysza naszej podróży nie zdoła nas zaczarować, bo nie zna do nas zaklęcia. Zaklęcie jest jedno i uaktywnia się tylko w kombinacji jednego czarodzieja i jednego uczestnika podróży. Obecność drugiego człowieka staje się naszą własną obecnością. Oczy mają bowiem moc gojenia i kołysania. Są sygnałem z tamtej krainy, z tamtej przestrzeni. Ludzie w pociągu rozmawiają o dźwiękach, które słyszą i o obrazach, które widzą. Nadają życiu sens; sami piszą a potem czytają książki. Mają podatki od czynności, które wykonują w pociągu. Chcą się sobie podobać; ubierają swoje ciała i koloryzują się. Niezależnie, czy podróżują spokojnie czy zakłócają porządek publiczny, muszą kiedyś wysiąść. Nasze myśli gdzieś krążą. Energia krąży. Baribum zbiera po nocy płacze w jeden worek i zanosi do lasu.

"Jedno jest Wszystkim a Wszystko jest Jednym. W tym się przejawia doskonałość rzeczy."; tak na marginesie filmu i Alberta Einsteina. Ludzie są najszczęśliwsi i tak wtedy, gdy rozmowa toczy się za oknem ich domu, ewentualnie pod oknem. Zakłócenia w komunikacji i milczenia przestają być formą odpowiedzi a stają się cynizmem. Rozmowa bywa operacją na żywym umyśle bez znieczulenia. Wszystko zamiecione pod dywan ulega procesowi rozkładu nabierając zupełnie nowych kształtów i rozmiarów. Operacja jako  opcja ratunku dla jednej lub obu stron. Czasami operacji można nie przeżyć, bo trzeba dysponować odpowiednim progiem bólu, by przyjąć końską dawkę szczerości. Nie jesteśmy nikim więcej i nikim mniej niż jesteśmy. Kiedy pszczoła zachoruje, opuszcza swoją kolonię, by nie zarazić innych i umiera w samotności. Optyka człowieka jest ułomna w stosunku do optyki pszczoły. Widzimy to, co chcemy widzieć. Jeśli dostępujemy iluminacji;  nasza psychika i umysł jej dostępują. Wprowadzenie w swój real prawa sekretu i prawa magnetyzmu serca ze świadomością Einsteina, zasadami funkcjonowania człowieka jako elementu Wszechświata, bytu połączonego ściśle i nierozerwalnie. Rozgraniczenie pragnienia od pożądania staje się wykładnią. Zagłada pszczół byłaby znacznie szybsza, gdyby nie ich wrodzona opiekuńczość. W Japonii powstają sztuczne kolonie, lecz pracy żywej pszczoły nic nie zastąpi. Nie wolno pielęgnować swojego doła ani chcieć zbyt mocno. Pożądanie wywołuje blokady, opóźnienia bądź niemożność realizacji. Pszczoły cierpią na silne zaburzenia układu immunologicznego. Odporność człowieka wzmacnia gorąca herbata z miodem.

Didaskalia
Fotel, w którym lubiłaś siedzieć, jest już na śmietniku, Mamo.


Chwila jest jak ołtarz i trzeba jej oddawać cześć, bo zawsze jakaś chwila będzie tą ostatnią. Bez tatuażu. Będzie zdecydowanie bez tatuażu, będzie jedną z morza wielu chwil. Człowiek tęskni za odpowiedzią na siebie, choć słowa się materializują. Moc, którą można albo przekląć albo podnieść z ziemi. Nieomylna Przyroda swoją wszechobecnością wskazuje kierunek, zawsze właściwy. Słowa można kierować tylko do kogoś, kto z nadawcą stanowi system naczyń połączonych. Inaczej mowa jest przelewaniem pięciolitrowego baniaka wody do buteleczki po perfumach. Nieważne, jakimi sposobami będziemy przelewać wodę/mowę; głębia i związane z nią ograniczenia pozostaną. Dziwna konstelacja tego samego gatunku tworzącego meteo świata, który oddaje prosto w twarz. Studium przypadku, gdy bezruch oznacza dzianie się a cisza jest jedynym akompaniamentem niewypowiedzianych głośnych myśli. Eskapizm nie jest skłonnością, choć niedojrzałość się na to nie zgadza. Adolescencję mam za sobą, ale nawet Kapuścińskiemu nie udało się ogarnąć życia.

Mam emocjonalny odbiór słów. Chociaż ze słowami też trzeba trochę pomieszkać. Choćby po to, by zrozumieć samo załamanie pogody. Choroby dotyczą tych organów/części ciała, które kiedyś zostały źle potraktowane. Ciało odpowiada. Każda tkanka i komórka dopomina się głośno... Najgorszy jest brak witaminy M. Z odejściem bliskich żegnamy kawałkami siebie. Przepraszam więc za każdą krzywą literę, za każdy najdrobniejszy znak interpunkcyjny przelany. Asekuruję się mówiąc, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Mamy genialny potencjał, którego nie potrafimy przez całe życie uruchomić. Mówię o tym teraz, bo są takie pory egzystencji, gdzie chciałoby się wycisnąć z siebie więcej lub choćby odsunąć znużenie na później, by czegoś nie przegapić. Sądzę, że wiele życia przeleciało mi gdzieś tam, rozmyło z deszczem i spłynęło po szybach, że nie wykorzystałam swoich pięciu minut przynajmniej pięć razy. Nie można żyć bez kogoś czy bez tego kogoś? Życie pustką, choć samemu myje się zęby i samemu czyta książkę. Pustka jako bolesna jama, niezapełniona przestrzeń boli czy brak konkretnej osoby boli? Łaska przychodzi do człowieka jego właściwą czułością. Wielki dar samoświadomości; odczytywania każdej wiadomości w polu i zasięgu. Nie minąć, nie przeoczyć, nie zmieszać z całą resztą.

Gra ustanawia główny porządek w świecie ludzi, w ich relacjach i związkach. Pieniądze to skutek bardziej lub mniej odczuwany, przyczyną jest zawsze gra. Trudno może zauważyć jedynie planszę przy nieograniczonej potrzebie wolności z równoległą rozpaczliwą samotnością. Chwycić świat za samo gardło, gdy nie można przekroczyć granicy egzystencjalnego bólu? Kamienie zryte czasem, drzewa z energią zebranych wieków, płatki z kwiatów nietrujących na końcu języka... Nie da się człowieka oddzielić od niego samego. Każde więc ujęcie nie holistyczne manifestuje się dysfunkcją. Człowiek jest zazdrosny o każdą swoją namiastkę i część, każdy jego gram domaga się uwagi. Poza miłością nie ma nic. A jeśli miłość jest poza? The game is over. Bez buzi nawet.

Wyobraźnia musi być na tyle głęboka, by zawsze mogła stać się zaskoczeniem dreszczującym plecy i połykającym oddech. Zastrzyk emocji odklejający twarz  od własnej maski. Z drobiazgów składa się całe życie i to one w połączeniu tworzą owe wielkie wydarzenia, które stanowią przełomy. Tak naprawdę w życiu doświadczamy zaledwie kilku wydarzeń, które na stałe zmieniają bieg naszej historii i których konsekwencje trwają przez dalsze życie aż do końca. To są wydarzenia, które lekko dotykają skorupy całej ziemi, bo powstały na skutek naszej wolnej woli czyli decyzji, więc gdyby ona była inna - dzieje utworzyłyby nowe życie. Poza owymi wielkimi następuje osnowa świata czyli wielka codzienność, którą tworzą owe maleństwa i szczególiki. Są kroplą wody drążącą skałę; niby nic a jednak kropla zwycięży, choć na początku wydaje się to niedorzeczne. Ale niedorzeczna bywa i wiara, bo wszystko co niedorzeczne, czyli wszystko czego "nie ma" jest naprawdę wieczne.

Poczucie winy jest wpisane w ludzką bezradność i bezsilność na nieuchronność przemijania. Poczucie winy człowieka jest jego buntem na śmierć, niezgodą na odbieranie i zabieranie, niezgodą na upływ czasu jakże bezlitosny oraz niedołężnienie ciała i umysłu, obumieranie tkanek i komórek, nieodwracalne procesy doprowadzające stare ciało do stanu nieprzypominającego tego samego człowieka z młodości. Nie wiem, co takiego następuje w czasie śmierci, w rozgałęzieniach napięcia i w sile rażenia, że jaka ona by nie była to i tak zawsze pozostawia w bliskich poczucie winy. Każdy bez wyjątku je ma, nawet gdy się nie przyznaje, każdy z czymś się szarpie... Poszukiwanie straconych odpowiedzi ma sens, bo cała wiedza jest zatopiona w bursztynie. Postać niejasna jednak i tak skupi na sobie uwagę. Animizm uwiera, zwłaszcza gdyby dotyczył jego wyznawców w piramidzie.

Pozostawałam zawsze w nurcie fowistycznym uważając kolor za literacki głos. To był bardzo intensywny czas; zaczął się gwałtownie i gwałtownie skończył, bo ludzie bojący się zmian, boją się wiatru. Wielką sztuką jest jednak pisanie o niczym, bo jest ono bardziej porywające swoją niemożliwością spełnienia, złotem plaży ciekłego ekranu z pulsem jednak żywej istoty, bez narzekania, biadolenia i obarczania swoim życiem. Wypełnienie pustego pola swoją bliskością i ciepłem oddanym klawiaturze, jakby była tego warta. Klawiatura to bliskość, którą chciałaby poczuć jakaś dłoń, ale nie poczuje, bo czasy wirtualne sprawiły, że ludzie pod jednym dachem są sobie obcy, a ludzie oddaleni o lata świetlne są sobie bliscy. Komputer zastąpił kominek. Ekran drugą twarz. Dotyku nie zastąpiło nic. Dla wielu samotnych życie wirtualne stało się nadzieją, uśmiechem chociaż jedynym w ciągu dnia. Możliwością spotkania kogoś, kogo nie można wypatrzeć w witrynach sklepów, w parku między alejkami, w oknach pociągu, w ciasnotach autobusów. Trzeba mieć świadomość własnej wartości i niepowtarzalności, by pozwolić reżyserowi szperać w swoich liniach papilarnych. Utrata wierności samemu sobie jest utratą tożsamości. Po znacznym ubytku pamięci, strażniczki naszej świątyni; stajemy się kombinacją wyobrażeń o nas samych. Można poczuć wzruszenie nieba na rzęsach  i zatańczyć z nim,  jeśli kot się gdzieś nie zaczai przy trzepaku.

Jeżeli ktoś myśli, że literą bardziej mnie pozna to znaczy, że w ogóle mnie nie zna. Reglamentacja siebie, czy też świat się rozmazuje od skapującego deszczu słów? Przestrzeń nas buntuje przeciw sobie; niezależnie od tego, czy jest to kartka czy ekran.
Każdy człowiek jest piękny, tylko musi znaleźć właściwe lustro czyli oczy, w których się taki przejrzy. Nie ma czasu straconego. Jest tylko czas dokonany. W poszukiwaniu czasu dokonanego można dopisywać kontynuację. Spotykamy na swej drodze ludzi, dzięki którym i poprzez których uczymy się siebie, poznajemy siebie, słyszymy swój wewnętrzny głos jako myśl o kimś, o sobie. Gdyby nie konkretni ludzie na naszej drodze, byłaby tylko ściana. Drzwi na zawsze pozostałyby zamknięte. Poznanie siebie zajmuje nam w końcu całe życie, chociaż odpowiedzi dźwigamy na własnych plecach. Sporo tego jest.

Porażenie i wrażenie

Porażenie wrażeniem. Prawdopodobieństwem wrażenia, jakie dopuszczalne jest w grach zwanych popularnie flirtami lub innymi towarzyskimi. Mało zrozumiałe, że jakieś tam miłostki celują w najlepszych nomenklaturach. Poza tym każda gra jak ten kij ma zazwyczaj dwoje przegranych. Porażką jest odejście i pozostanie. Wybaczenie to wymazanie z pamięci. Reminiscencje z małym szczypnięciem świadczą o niewybaczeniu. Chcemy wybaczać. Nie potrafimy latać.

Mam wrażenie, odnoszę wrażenie. Portret wrażeniowy. Wrażenie wydobyte z kufra. Wrażenie oniryczne. Pamięć wrażeniowa. Pamięć ciała bez wrażenia. Nic nie robi na mnie wrażenia. Wrażenia z podróży. Kiedy podróż trwa, więc dlaczego po podróży? Zdolność do wrażeń. Konstrukcja wrażeniowa. Wrażliwość a wrażenia. Wrażenia rzeczywiste. Ułuda. Wstęp do iluzji. Wyrażenie wrażenia. Wyrażeniem. Bez wyrażenia arytmetycznego.

Człowiek jest taki, na ile pozwoli mu pieniądz. Pieniądz to ważny sprzymierzeniec człowieka bądź jego wróg (brak szmalu). Pieniądz uwypukla dane cechy, a nawet je wydobywa. Inaczej mówiąc; człowiek nie odkryłby prawdy o sobie, gdyby nie fortuna lub bankructwo. I jedno, i drugie jest prawdopodobne. Z tymże prawdopodobieństwem każdy przychodzi na świat. Pieniądze szczęścia nie dają, a żyć bez nich się po prostu nie da. Być może dlatego więcej frustracji dotyczy ludzi ubogich. Bogaci, nawet bez szczęścia w związku, mają zajęty czas podróżami, zwiedzaniem, dotykaniem zmysłami tych wszystkich cudów świata. Chodzą na zakupy, bywają na salonach, zaliczają premiery. Zostaje im zdecydowanie mniej czasu na dogryzanie i podgryzanie. Takie bezosobowe, bo jeśli ktoś im nadepnie na duży paluch, poradzą sobie z pewnością. Istotnie, pieniądz może nie przynieść szczęścia, ale przyniesie komfort, bezpieczeństwo i spokój codzienności. Ludzie, którzy mają zachwiany byt i straszy ich planowanie każdego posiłku, stają się niebezpieczni dla siebie oraz innych. Ich codzienny poziom stresu ewoluuje niewyobrażalnie od ciągłego koncentrowania uwagi na pustym kuchennym stole. Walka o byt też ma swoje granice a dobrymi radami piekło jest wybrukowane. Staraj się, nie poddawaj się, bądź elastyczny. Z jakiegoś powodu nie wychodzi, chociaż ci, którym się udało, uważają że nieudacznictwo figuruje na własne życzenie. Po pierwsze, uważam że nigdy nie ma winy po jednej stronie, tylko stopień komplikacji życia bywa tak wysoki, że może się z lotu ptaka odnosić mylne wrażenie. Po drugie, we wszystkim trzeba mieć tzw. szczęście (każdy pod tym pojęciem rozumie, co chce rozumieć) i jeśli Wszechświat nie pomoże temu tam i wtedy, nic się nie zadzieje. Ludzie rodzą się słabsi i silniejsi. Łatwiej utrzymać siłę z pełnym żołądkiem i w ciepłym łóżku.

Nie ogarniam już i nie starcza mi wyobraźni nad poziomem hejtu i choć wiadomym jest, że hejter to osoba uboga duchowo lub materialnie i należy jej współczuć to jednak jest to słabe. Ludzie wylewają pomyje na tych, których w ogóle nie znają i nigdy ich nie spotkali. Od ich opinii nie zależy nic i niczego to nie warunkuje. Rzucający językowym błotem to dresiarze hejtu, wszelka dyskusja z nimi ma sens podobny do dialogu z menelem na ulicy. Obok tego typu ubogiego hejtu jawi się też przeintelektualizowany opitol, kiedy hejter poucza, dydaktyzuje i umoralnia. Hejter; człowiek nieomylny, kryształowy, głoszący omnipotencyjne sądy w każdej dziedzinie. To mentor, filozof i etyk po podstawówce, fuzja lekarza z prawnikiem. Hejter ma kondycję i sprawność w każdej dyscyplinie, chociaż fartuch brzuszny opada mu za płeć. Hejter jest bezwzględny i gdyby był trenerem to w przypadku braku złota na wstążeczce - wypad. Urodę aktorek, modelek i innych celebrytek komentują specjalistki - jakieś Grażyny łażące w bawełnianych legginsach z niebieskim cieniem na powiekach. W loży szyderców "Milionerów" zasiadają Jasiowie, którzy ukończyli podstawówkę dzięki wsparciu Ochotniczego Hufca Pracy, ale opanowali dość dobrze Google i potrafią sprawdzić odpowiedź przed uczestnikiem gry. Czytałam nawet o cudownych dzieciach 7-8 letnich w Polsce, dla których dojście do miliona w każdym odcinku programu jest pikusiem. Dla rodziców takich pociech, każdy, bez wyjątku, gracz to tuman, a brak wiedzy powinien w zasadzie być karany śmiercią. I właśnie... W tych konkretnych czasach ubóstwa duchowego i materialnego spotykamy kwitnące ogrody, niektóre podwieszane nawet, kiczu i grafomanii. Jeszcze nigdy Internet nie pokazywał takiego braku dystansu do siebie, dyletanctwa oraz ignorancji jak właśnie teraz. Ze zrytym głosem jak pięty pielgrzyma, ze słuchem wołającym o aparat korekcyjny, ludzie nagrywają przeboje Beyoncé lub Leonarda Cohena, wrzucają na fejsa i ustawiają jako publiczne. "Ładnie" pisze towarzystwo wzajemnej adoracji też śpiewające, tyle że Madonnę i Coldplay. Za "nieładnie" masz znajomego mniej. Wybór należy do ciebie z pomocą farmaceuty lub bez. Podziwiam tych, którzy odkrywają siebie na nowo; kupują blok i farby, próbują kolorów na kartce niczym przedszkolak sprawdza nowe kredki. "Arcydzieło", "drugi Rubens", "coś z Tycjana", "Vincent. Dalszy komentarz zbędny". A poza tym? Trochę Mickiewiczów, więcej Herbertów i od czasu do czasu Tomas Transtromer. Pięćdziesiąt twarzy ubóstwa.
 
Czy jest coś, czego nie wiem o Baribumie? To ważny staw i potrzebuje w zimnym momencie suplementów. A poza tym? To oczywiste, że nie wiem wszystkiego o Baribumie. Najpiękniejsze wiersze to te, które nigdy nie powstały oraz te, które nigdy nie powstaną. Te wyjątkowe i odpakowane, czyli te istniejące, będą dla nas najpiękniejsze. Życie przesyła pocztówki ze ślicznymi obrazami, czasami dźwiękowe, ze słowami odbierającymi płucom powietrze. Ale to są pocztówki. Życie jest życiem. Opisujemy wieloma sposobami, wydajności kredki, przełomowe wydarzenia i historie, z naszej perspektywy, ważne. Nie umiemy opisać nic niedziania się, impasu, rutyny, depresyjnego wrzasku ciszy, natrętnego zerkania sufitu, irytującego opadu bez łez żadnym słowem. Ulewające się dni, codzienne kawy bez smaku, codzienny ziemniak wyrywający się obieraniu. Anonimowa postać przechadzająca się korytarzem. Wiecznie senna, ale od snu odrywa ją kompulsywne przemieszczanie. Pakowanie do podróży, której nigdy nie będzie. Polna droga bez śladu plecaka. Lustro, które otwiera się i bezkrwawo pożera zaglądające oczy. O czym można mówić w dużym zmęczeniu? Kiedy już nie wolno zapisywać chwil na serwetce i bilecie autobusowym. Kiedy nie wolno zastępuje nie można. A potem jakaś gorączka wyrywa cię na miesiąc i powstaje z tego pięć stron z takim stopniem komplikacji, by wywołać emocje u kogoś. Ale tych dni było trzydzieści. Kto by to czytał? Opcja. Opcja zawsze zostaje zachowana.

Szklany zamek

Czy jedno wydarzenie może zadecydować o całym życiu? Jak to jest możliwe, że coś trwa chwilę a potem gdzieś za kurtyną codzienności trwa wiecznie? Teoretycznie człowiek ma tysiące szans, tyle ile dni, by zmienić, przewartościować, ogarnąć. Ale tak się nie dzieje, nawet jeśli marzy o szklanym zamku. Molestowanie seksualne w dzieciństwie doprowadziło Rexa, bohatera filmu D.D. Crettona, do poważnych dysfunkcji i uzależnień. Nigdy nie zbudował szklanego zamku, tak jak nigdy nie wydostał się spod wpływu zboczonej matki. Uciekł od niej, jak uciekł od życia, pozostając w koszmarze jej szponów. Alkoholik i hazardzista, który uznawał swój, znikomy za przemożny, wpływ na bieg życia, swojego i całej dookolności. Do końca pozostał tym okaleczonym dzieckiem, które odgrażało się po kolejnym ciosie, że jak zechce to jeszcze wszystkim pokaże i wszystkim się postawi. Rana, stale otwarta, zalewana alkoholem. Gówniarowatość skrzywiana kolejnymi promilami. Genialny umysł, niewiarygodna mądrość nie są w stanie przebić się przez ból istnienia oraz nieograniczone poczucie wolności, która zdaniem Rexa, jest ochroną przed złem świata. Mocny eskapizm, którego zabrakło kiedyś przy molestującej matce, przełożył się na jego życie i rodziny. Jeannette, ukochana córka Rexa, wzniosła się ponad skrajną patologię rodziny i wyciągnęła z niej rodzeństwo. Może nie jest to victoria na całym polu, bo najmłodszej siostrze się nie udało. Jednak patologię i biedę się dziedziczy, wnika na zawsze w korzenie, a te dzieci są już w innym, lepszym świecie. To ludzie wykształceni, pracujący, żyjący w normalnych domach, a nie na wysypisku śmieci. I tu był też ten jeden raz. Rex uczył córkę pływać rzucając ją dosłownie na głęboką wodę. Dwa razy się topiła. Za trzecim dopłynęła do brzegu. Ojciec pokazał jej siłę, która w niej cały czas była. Umiejętności czekające na uruchomienie i że to od niej tylko zależy, czy dopłynie do brzegu. Czy zeżre ją strach, czy też uwierzy, że może wszystko. Pływanie jako symbol samego życia, samodzielności, niezależności i zaradności. Można przetrwać całe życie trzymając się kurczowo brzegu, który paradoksalnie tym brzegiem być przestaje, gdyż sam bezruch jest atakiem człowieka na samego siebie. Człowiek musi umieć się poruszać, nawet jeśli te ruchy są niezborne. Ruch jednak przenosi i pozwala urzeczywistnić marzenie, plan, cel. Każdy ruch wiąże się z pewnym ryzykiem. Całkowity bezruch to niepodjęcie ryzyka koniecznego. Dzisiaj Jeannette jest znaną dziennikarką i w jakimś sensie udało jej się przedostać z otchłani głodu, brudu i niedostatku do zamku. Może nie jest on szklany, ale jest zamkiem Jeannette.

Didaskalia
Muszę dojrzeć jeszcze, by wyrzucić Twoje meble na wysoki połysk, Mamo.

 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.